Shane McKay - Sypialnia

Shane McKay - 2011-02-05, 22:17
Temat postu: Sypialnia

Shane McKay - 2011-02-07, 19:20

Shane uniósł z rozbawieniem brwi.
- Aż tak ci śpieszno, żeby się tam znaleźć? - zapytał zaczepnie, po czym zgarnął naczynia i włożył je do zlewu, obiecując sobie, że pozmywa je z samego rana. Podszedł do dziewczyny i objął ją od tyłu, kierując w stronę sypialni. Kiedy tylko się tam znaleźli, Shane miał ochotę uderzyć się pięścią w czoło - panował tam istny chaos. Nie było porozrzucanych ciuchów, akurat w tej kwestii Shane był pedantyczny, ale za to wszędzie walały się stosy książek, które nie zmieściły się na regałach. Oderwał się od dziewczyny i zaczął gorączkowo zbierać rzeczy, zaczynając od dużego słownika języka francuskiego i egzemplarza "Kupca Weneckiego" autorstwa Szekspira, leżące najbliżej wejścia. Odłożył je na komodę i wszedł na małe podium, na którym po jednej stronie znajdowało się złożone łóżko, a po drugiej prowizoryczne półki zrobione z książek. Ściągnął wszystko na podłogę i kilkoma zwinnymi ruchami rozsunął posłanie na całą szerokość. Spojrzał na swoje dzieło, ale potem niepewnie odwrócił się do Ophelii.
- Mogę spać na kanapie, jeśli chcesz - zaproponował, biorąc pod uwagę to, co jej się ostatnio przydarzyło. Nie chciał, by dziewczyna czuła się niekomfortowo.

Ophelia Bissette - 2011-02-07, 20:07

Zaśmiała się tylko - łóżko było dla niej idealną wizją i z chęcią poleniuchowałaby sobie z Shane'm nie robiąc nic konstruktywnego.
Kiedy już znaleźli się w jego sypialni, dziewczyna stanęła lekko zszokowana. I nie chodziło tu o pozorny bałagan, na który zaraz rzucił się Shane, a raczej na książki, z których tak właściwie składał się cały pokój. Ofelia przebiegła spojrzeniem po tych wszystkich tomach, bojąc się nawet wyciągnąć jeden w obawie, że reszta posypie im się na głowy.
- Przeczytałeś... to wszystko? - zapytała nieco zszokowana i przeniosła spojrzenie na chłopaka, który kończył przygotowywać posłanie.
Słysząc jego słowa, posłała w stronę chłopaka ciepły uśmiech i podeszła do niego ujmując twarz w dłonie i zmuszając żeby spojrzał jej w oczy.
- Chcę cię mieć przy sobie, więc jeśli ty przeniesiesz się na kanapę, ja też - powiedziała i pogładziła kciukiem po policzku, muskając jego usta swoimi. - Lepiej daj mi swoją koszulkę, spanie w dżinsach nie jest zbyt wygodne.

Shane McKay - 2011-02-07, 20:19

Słysząc pytanie dziewczyny zamarł w pół kroku, a po chwili odwrócił się w jej stronę. Sam również przebiegł wzrokiem po półkach, dochodząc do wniosku, że był z niego prawdziwy czub, skoro przeczytał tą piramidę książek. Wolał pominąć fakt, że to nie była cała jego kolekcja, mniej więcej dwie/trzecie zostawił w domu, w specjalnej rodzinnej biblioteczce.
- Raczej tak - odpowiedział i spojrzał w dół na cieniutki tom Makbeta. - O, patrz. Tego jeszcze nie przeczytałem – powiedział zadziornie, uśmiechając się z rozbawieniem. Wetknął książkę pomiędzy kryminały Agathy Christie i spojrzał na Ophelię. Zadziwiające, jak szybko się przy nim znalazła, a jej dłonie spoczęły na jego policzkach.
Wsłuchał się w jej słowa, ale nie był zbytnio przekonany.
- Zdecydowanie za bardzo mi ufasz - westchnął, ale podszedł do komody i z najwyższej szuflady wyjął długi czarny podkoszulek z logo zespołu The Ramones. Podał go dziewczynie, wciąż patrząc na nią z troską i niepewnością.
- Naprawdę, na kanapie wcale nie jest tak niewygodnie...

Ophelia Bissette - 2011-02-07, 20:48

Nie sądziła żeby było coś niestosownego w tym, że Shane jest taki oczytany - wręcz przeciwnie, Ofelia uwielbiała facetów, którzy nie uciekają od książek. Mimo to, nie znała nikogo, kto miałby ich aż tyle. Miała wrażenie, że Shane mieszka w bibliotece, jednak ten fakt wcale jej nie przeszkadzał.
- Łał - powiedziała tylko z wyraźnie wyczuwalnym szacunkiem; ona nie miała tak dużej kolekcji książek, ograniczała się głównie do jednego, swojego ulubionego autora. Ostatnio nie miała nawet czasu ani zbyt wielu chęci żeby wciągnąć się w jakąś ciekawą lekturę.
- Przeczytaj, warto - uśmiechnęła się widząc okładkę i rozpoznając w niej twór Shakespeare'a.
Nie spodobały jej się jego kolejne słowa. Komu miała ufać jeśli nie jemu? Jeśli on ją skrzywdzi, skrzywdzi ją każdy. Nie dawał jej powodów żeby czuła się w jego towarzystwie niebezpiecznie, wręcz przeciwnie - bez niego czuła się źle i obco.
- Powinnam przestać, tego chcesz? - zapytała cicho i odebrała od niego koszulkę, nie decydując się jeszcze iść do łazienki żeby ją ubrać. Patrzyła na niego z wyczuwalną nutą smutku; nie chciała żeby po jej wyznaniu cokolwiek się zmieniło, nie chciała żeby ją od siebie odsuwał.

Shane McKay - 2011-02-07, 21:05

Trochę podniosło go na duchu, że jego pokaźna kolekcja tak bardzo zaimponowała Ophelii. W LA wiele osób widząc go z opasłym tomem Anny Kareniny zawsze obrzucało go pogardliwymi spojrzeniami, a jemu nie pozostało nic innego, jak współczuć tym ludziom, których życie kręciło się wokół mody i intryg, a nie interesowali się wartościami płynącymi z książek.
Po prawdzie Shane od zawsze kochał czytać, ale dopiero na dobre się w tym zatracił po śmierci siostry, która często wspinała się na jego kolana, kiedy ten poświęcił się jakieś lekturze. Mogłoby się zdawać, że czytanie przysporzy mu wiele smutku i przykrych wspomnień, ale było wręcz przeciwnie - Shane miał nieodparte wrażenie, że wykonuje ten wysiłek za nich obojga i to napawalo go dumą i determinacją.
- Nie omieszkam - odpowiedział na zachętę Ophelii, jednocześnie zastanawiając się, jakim cudem to konkretne dzieło Szekspira jeszcze nie wpadło w jego ręce, a poniewierało się bez celu po pokoju. Już miał ochotę rzucić jakąś anegdotkę, kiedy zauważył posmutniałą minę Ophelii. Była na niego zła, widział to gołym okiem.
- Hej... - zaczął tym samym tonem co wcześniej, kiedy siedzieli na kanapie, a on pozwolił wypłakać się dziewczynie. Podszedł do niej i złapał delikatnie za ramiona. - Chodziło mi o to, że... Jestem facetem, Ophelio - powiedział z rezygnacją. - Sam sobie nie mogę w pełni ufać, będąc z tobą, więc nie oczekuję tego samego od ciebie - dokończył, pochylił się i pocałował ją delikatnie w usta. - Rozumiesz, prawda? - zapytał, zmieniając ton na bardziej beztroski.

Ophelia Bissette - 2011-02-07, 21:28

Z pewnością część ludzi w NY obrzuciłaby go takim samym spojrzeniem; tutaj żyło się imprezami, nie z nosem w książkach. Jednak Ofelia zawsze czuła się Francuzką, poza tym, jej ojciec był pisarzem. Nie mogła nie kochać książek, kiedy od małego wpatrywała się w ojca, który zamykał się w gabinecie pisząc, a wieczorami czytał to, co stworzył - czasami były to bajki napisane specjalnie dla niej.
Rozumiała o co mu chodzi. Wiedziała też, że w końcu dojdzie do zbliżenia, na które w tej chwili nie była gotowa, choć podświadomie wiedziała, że z Shane'm wszystko będzie delikatniejsze, subtelniejsze, uczuciowe, że nigdy do niczego nie zmusi ani jej, ani jej ciała, którego przed ostatni incydent się wstydziła. I nawet nie chodziło tu o dużego siniaka na biodrze, który jeszcze nie zniknął, ani dwóch małych na udzie, jakby od placów oprawcy - nie czuła się tak atrakcyjna jak wcześniej, jakby na jej ciele nadal były widoczne ślady gwałtu.
- Kiedy ja ci ufam, Shane, nawet jeśli tego nie oczekujesz - powiedziała patrząc na niego z powagą. - I jeśli nie jesteś w stanie sobie zaufać tak, jak to zrobiłam i chcesz męczyć się całą noc na kanapie, lepiej będzie jeśli wrócę do siebie.

Shane McKay - 2011-02-07, 21:56

Shane z pewnością chciałby się spotkać któregoś razu z ojcem Ophelii, jednak na chwilę obecną nie wiedział czym owy mężczyzna się zajmował, ale miał zamiar wkrótce dowiedzieć się jak najwięcej o rodzinie Ophelii, jak i jej samej.
Poczuł, że atmosfera zaczyna być nieco napięta i wiedział, że jak czegoś nie zrobi, nie powie, to wszystko wymknie mu się spod kontroli. Owszem, też wiedział, że prędzej czy później nadejdzie ten kluczowy dla nich moment, ale na chwilę obecną chciał go odwlekać jak najdalej, z uwagi na to, co się ostatnio przytrafiło Ophelii.
- Czekaj. - Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, przytulając mocno. - Przepraszam - wyszeptał w jej włosy. Odchylił się nieznacznie i uniósł jej podbródek, a następnie pocałował. Z początku było to lekkie muśnięcie, które przerodziło się w pełen pasji pocałunek. Smakował jej warg i języka, rozkoszując się tym doznaniem. - Jakoś nie wydaje mi się, bym był w stanie cię teraz zostawić - rzekł i powrócił do pocałunków, tym razem łagodnych i delikatnych.
Po długiej chwili wypuścił ją z objęć i odsunął się na długość ramion.
- A teraz zasuwaj do łazienki, zanim Reese cię ubiegnie - odparł, uśmiechając się kącikiem ust. - Ten pies potrafi być czasem strasznym utrapieniem, naprawdę - dodał, ale już bardziej do siebie niż do niej.

Ophelia Bissette - 2011-02-07, 22:25

Ofelia miała podobny zamiar - naprawdę niewiele wiedzieli o sobie nawzajem i choć dziewczyna nigdy nie była skora do zwierzeń, a o sobie opowiadała niezwykle rzadko, chciała jak najlepiej poznać wszystko, co było związane z jej chłopakiem.
Wtuliła się w niego, kiedy przyciągnął ją do siebie i uśmiechnęła nieznacznie.
- Nie masz za co - odszepnęła, bo choć nie uśmiechało jej się trzymanie z dala od Shane'a i nie dotykanie go, wiedziała, że on wszystko rozumie i nie będzie naciskał. A uświadomiła sobie jaką wielką jest szczęściarą, że to właśnie ten facet unosi jej podbródek i całuje ją z taką pasją, którą ona bez wahania odwzajemniła. Wsunęła wolną dłoń w jego włosy, nie pozwalając mu się odsunąć nawet na milimetr, choć chłopak nawet nie próbował tego zrobić.
- Nie chcę żebyś mnie zostawiał ani dziś, ani nigdy - odpowiedziała cicho i przymknęła oczy oddając czule każdy pocałunek, który jej zaserwował, po dłuższej chwili pozwalając już mu się odsunąć.
Uśmiechnęła się do niego i wyszła z sypialni żeby zniknąć w łazience gdzie pozbyła się swoich ubrań, zakładając koszulkę Shane'a. Mimowolnie przypomniała sobie sytuację w której ostatni raz miała na sobie podobny strój i wzdrygnęła się na tę myśl przemywając twarz zimną wodą, żeby się jej pozbyć.

Shane McKay - 2011-02-07, 22:45

Z początku nie wiedział jak ma zareagować na jej prośbę, więc postanowił zwyczajnie ją pocałować, jakby składał jej tym samym obietnicę. Kiedy ta wyszła z pokoju, Shane podszedł ponownie do komody i wyciągnął z niej swoje ulubione długie bokserki oraz białą koszulkę i rzucił je na łóżko. Zdjął ciemne ciuchy i odłożył je na mały fotel w rogu pomieszczenia, a następnie przebrał się w spodenki. Usiadł na brzgu posłania i nie wiedzieć czemu zwlekał z założeniem bluzki. Przeczesał włosy palcami, zachodząc w głowę jak szybko udało mu się przywiązać do Ophelii. Z jednej strony był z tego zadowolony, a z drugiej - niepewny, i w pewien sposób zdesperowany. Już dawno temu przekonał się, że nie należy przywiązywać się do ludzi, bo jak na razie większość z nich, która przewinęła się przez życie Shane'a albo umarła, albo po prostu stwierdziła, że nie jest wart ich uwagi.
Potrząsnął głową, by odgonić te myśli, wstał i przeszedł do salonu po dodatkową pościel i brązowy puszysty koc oraz naręcze poduszek. Wrócił do pokoju i jeszcze nie zastał w nim Ophelii, więc zabrał się za rozkładanie rzeczy. Kiedy już było wszystko gotowe, oprzątnął jeszcze pokój, by wyglądał choć na odrobinę mniej zagraconego. Powiódł spojrzeniem po ścianie i zatrzymał się na kalendarzu. Chwilowo zamurowało go, kiedy zobaczył, jaka była aktualna data. Walentynki. Wcześniej nie musiał się tym przejmować, bo tak naprawdę nigdy nie miał dziewczyny, ale teraz po prostu nie wiedział co robić. Po prostu stał pośrodku pokoju i nerwowo przeczesywał jedną ręką włosy, a druga bezwiednie powędrowała do jego cennego rzemyka na szyi z wyrzeźbionym grotem strzały. Odpowiedź przyszła sama z siebie.

Ophelia Bissette - 2011-02-07, 23:07

Ofelia spokojnie przemyła twarz zimną wodą i wytarła twarz ręcznikiem przez chwilę spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak bardzo zaniedbała swój wygląd. Shane oglądał ją już w za dużej rozciągniętej bluzie, przetłuszczonych włosach niedbale związanych w kitek, co oznaczało, że raczej nie odstraszył go ten widok. Mimo to, wiedziała że czas zacząć wyglądać bardziej schludnie i zacząć o siebie dbać - cienie pod oczami i przesuszona skóra aż prosiły się o odrobinę pomocy.
W końcu zebrała swoje rzeczy, które wcześniej złożyła na szafce w rogu małego pomieszczenia i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi i tuż przed wejściem do sypialni naciągając bardziej koszulkę Shane'a, która ledwo sięgała połowy ud.
Uśmiechnęła się widząc chłopaka i podążyła w kierunku fotela, na którym już leżały jego ubrania, a wkrótce też jej.
Wróciła do Shane'a zauważając wcześniej, już na wejściu, jego zamyśloną minę.
- Wszystko w porządku? - zapytała stając naprzeciw niego. - Chodź się położyć. - Chwyciła jego dłoń i skierowała się w stronę łóżka, zaraz zajmując jedną połówkę.

Shane McKay - 2011-02-08, 12:54

Shane'a nie obchodziły chwilowe niedoskonałości dziewczyny. W zasadzie, to prawie ich nie zauważał - czytanie tylu książek całkowicie zmieniło jego poglądy na temat wartości u kobiet.
Kiedy zobaczył ją na powrót w pokoju, oniemiał. Mówi się, że nie ma nic pociągającego niż dziewczyna w ciuchach swojego chłopaka. Cóż, byłby kłamcą, gdyby się z tym nie zgodził. Spojrzał w dół na trzymaną przez niego białą koszulkę i rzucił ją na fotel. Z pewnością nie zmarźnie, mając przy sobie Ophelię.
Idąc do łóżka, powrócił myślami do tematu walentynek. Kiedy dziewczyna położyła się na posłaniu, on stanął po prawej lewej stronie i przysiadł na skraju podium.
- Wiesz co dzisiaj za dzień? - zapytał, uważnie się jej przyglądając. Z delikatnym uśmiechem na twarzy sięgnął do tyłu do zapięcia rzemyka i go zdjął. Odgarnął dziewczynie blond włosy z szyi i umieścił tam naszyjnik. - Co powiesz na to, by zostać dzisiaj moją Walentynką? - Jego uśmiech poszerzał się z każdą sekundą, jakby zachęcając dziewczynę do podjęcia właściwej decyzji.

Ophelia Bissette - 2011-02-08, 13:12

Nie przejmowała się Walentynkami jeszcze nigdy. Uważała ten dzień za jeden z najbardziej nic nie wartych dni w roku, kiedy wszyscy wystawiali swoją miłość na pokaz. Blondynka nigdy nie potrzebowała kolacji przy świecach, drogich prezentów, czułych słówek wypowiadanych w towarzystwie znajomych, żeby pokazać jak bardzo jej partner ją kocha. Wystarczyło, że ona to wiedziała, nikt więcej.
Dlatego nie skojarzyła dzisiejszej daty z Walentynkami i pokręciła przecząco głową. Usiadła podpierając się jedną ręką i patrzyła lekko zdezorientowana jak Shane ściąga rzemyk razem z grotem strzały i odgarnia jej włosy żeby założyć ozdobę na jej szyję. Dopiero jego pytanie rozjaśniło jej całą sytuację. Uśmiechnęła się do niego szeroko i wyprostowała, przysuwając do chłopaka.
- Myślę, że mogę pozytywnie rozpatrzyć tę propozycję - powiedziała rozbawiona i pocałowała go, przez chwilę nie odrywając się od ust chłopaka. Kiedy już to zrobiła, zerknęła na rzemyk zawieszony na jej szyi. - Ma jakieś specjalne znaczenie? - zapytała obracając w palcach wyrzeźbiony grot strzały i przyglądając mu się.

Shane McKay - 2011-02-08, 15:29

On też się nimi nigdy wcześniej nie przejmował, bo po prostu nie było dla kogo. Również był zdania, że niektórzy zdecydowanie przesadzali z obchodzeniem walentynek - Shane uważał, że to święto ma być czymś prywatnym, ba, naweś świętym, a nie jednym z tych dni, kiedy to ludzie przesadzie okazują sobie uczucia, by potem powrócić do rutyny pełnej kłótni i niedomówień.
- To dobrze - odparł i odwzajemnił jej pocałunek. Wiedział, że jest marny w okazywaniu uczuć, ale przynajmniej się starał. Kiedy zadała mu pytanie odnośnie znaczenia tego naszyjnika, przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. W zasadzie to nie był to szczególny przedmiot, Shane nawet nie pamiętał skąd go miał.
- Teraz już tak - odpowiedział na jej pytanie i przeszedł na swoją stronę posłania. Przykrył ich oboje kołdrą i kocem, a następnie przysunął do siebie Ophelię, obejmując ją ramionami. Senność, która dopadła go jakiś czas temu, nagle niespodziewanie znikła. Był niemal pewien, że tej nocy nie zmruży oka.

Ophelia Bissette - 2011-02-08, 20:24

Cóż, Ofelia była zdania, że uczucie łączące dwoje ludzi jest czymś prywatnym, więc każe święto, która ma je tylko umocnić, również powinno takie być. I gdyby tylko wiedziała, że Shane myśli podobnie, z pewnością by się ucieszyła.
A co się tyczy okazywania uczuć... chłopak był przy tym uroczy. Taki niepewny i czuły jednocześnie, jakby nigdy jeszcze nie był w związku, a Ofelia była jego pierwszą dziewczyną. Jeszcze nie doświadczyła od żadnego faceta takiej delikatności, tego była pewna. I właśnie za to uwielbiała Shane'a - potrafił jej dać to, czego z pewnością nie da jej nikt inny.
Kiedy już oboje się położyli, a on przyciągnął ją do siebie, wtuliła się w chłopaka kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Zaczęła opuszkiem palca kreślić na jego skórze różne wzory ledwie ją przy tym muskając.
- Zapomniałam o Walentynkach i nic dla ciebie nie mam - powiedziała spoglądając na niego nieco przepraszająco. - Więc na razie to musi ci wystarczyć - dodała przysuwając do Shane'a swoją twarz i spoglądając mu w oczy. Na początek delikatnie musnęła jego usta, wplatając dłoń w brązowe włosy chłopaka, jednak z sekundy na sekundę coraz bardziej angażowała się w pocałunek, pogłębiając go i unosząc się tak, że jej twarz znajdowała się odrobinę wyżej niż jego.

Shane McKay - 2011-02-08, 20:39

Przechodziły go przyjemne kojące dreszcze, kiedy dziewczyna kreśliła na jego skórze zawiłe wzory. Przymknął oczy, starając się uspokoić oddech i szybkie bicie serca. Ta sytuacja była dla niego całkiem nowa i trudno było mu się w niej rozeznać.
- Nic nie szkodzi - odparł, gładząc ją po dłoni. W chwilę później całowała go tak jak nigdy wcześniej żadna inna dziewczyna. W jego poprzednich krótkich związkach, kobietom głównie chodziło o to, by go zaliczyć. Może i był odludkiem, ale za to widział, że niektórym pannom się podobał, ale nie traktowały go jako materiał na stałego chłopaka. Z Ophelią najwyraźniej było inaczej, Shane czuł to w każdym dotyku, jakim go obdarowywała.
Odwzajemnił jej pocałunek, a potem przeniósł usta na jej delikatną i wrażliwą szyję. Nieśpiesznie składał na nagiej skórze długie i ciepłe pocałunki, przyciągając tym samym dziewczynę bliżej siebie, jednak bez zamiaru by zrobić kolejny krok. Nie chciał Ophelii do niczego zmuszać, szczególnie po tym, co nie tak dawno temu przeszła.

Ophelia Bissette - 2011-02-08, 21:06

W przypadku Ofelii mógł być spokojny, że nie chodzi jej tylko o to, żeby go zaliczyć. Nigdy nie należała do tego typu kobiet; owszem, czasami wdawała się w romanse, jednak jej związki były stałe i dość długie, choć kończyły się zawsze w ten sam, specyficzny sposób: uciekała bez słowa ze strachu przed większym zaangażowaniem, kiedy już zdawała sobie sprawę z tego, że coraz trudniej wyobraża sobie funkcjonowanie w pojedynkę. Tym razem było inaczej: już teraz czuła, że bez Shane'a ciężko byłoby jej sobie poradzić, jednak nie czuła tego lęku, co kiedyś.
Odgarnęła blond kosmyki włosów na bok, żeby dać Shane'owi większy dostęp do swojej szyi i przymknęła oczy, kładąc swoją dłoń na jego karku i delikatnie przesypując między palcami kosmyki włosów, które opadały na ten fragment ciała. Zamruczała cichutko aprobując jego poczynania, których nie przerywała gotowa w każdej chwili powiedzieć nie, gdyby przestała czuć się komfortowo w jego objęciach.

Shane McKay - 2011-02-08, 21:15

On może i nie rezygnował ze swoich związków, bo takowych nie miał, tylko przelotne romanse, ale zwyczajnie nie lubił się przywiązywać do ludzi. A z Ophelią nawet gdyby chciał, to nie mógłby się trzymać od niej z daleka.
Jego pocałunki ponownie powróciły na usta, z miejsca stając się bardziej łagodne, ale bardziej głębsze. Niemal uśmiechnął się do siebie, zauważając, że Ophelia nad wyraz lubi bawić się jego niesfornymi włosami, których nigdy wcześniej nie pozwalał nikomu dotykać - długa grzywka była swego rodzaju kurtyną, która odgradzała go od reszty świata. Tym razem jednak chciał, by dziewczyna wplotła w nie swoje dłonie, pociągając za nie delikatnie.
Kiedy zaprzestał pocałunków, spojrzał na dziewczynę. Lampka nocna stojąca na podłodze oświetlała jej lekkie rumieńce i błyszczące oczy, tak głębokie w tym momencie.
Shane westchnął ciężko i umieścił się tak, by dziewczyna mogła położyć głowę na jego klatce piersiowej. Objął ją jednym ramieniem i zbliżył do siebie.

Ophelia Bissette - 2011-02-08, 21:30

A kto to lubił? Przywiązywanie się do ludzi często przynosiło ból, a nikt nie lubi cierpieć, szczególnie przez człowieka, który dla nas wiele znaczy.
Włosy chłopaka same prosiły się o to, żeby wpleść w nie palce - lubiła, kiedy mężczyźni mieli trochę dłuższe włosy, nie krótko przycięte przy skórze, z którymi nic nie można było zrobić.
Odwzajemniała każdy jego pocałunek, kiedy powrócił do jej ust, a gdy już ich zaprzestał, pogładziła go czule po policzku i odgarnęła grzywkę opadającą mu na oczy, żeby mogła je zobaczyć - bo w końcu to niesprawiedliwe, że on bez przeszkód może wpatrywać się w jej błękitne tęczówki, a ona nie.
Położyła głowę na jego klatce piersiowej, muskając ją delikatnie ustami i wsłuchując się w bicie serca. Powróciła do kreślenia na skórze różnych wzorów, milcząc przez dłuższą chwilę.
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedziała w końcu, przerywając milczenie.

Shane McKay - 2011-02-08, 21:47

Przybrana matka Shane'a zawsze mówiła, że to jego odgradzanie się od ludzi za pomocą włosów jest dziwne, a w szczególności kiedy chłopak robił to w otoczeniu kobiet. On jednak nie mógł na to nic poradzić, po prostu tak było mu najwygodniej funkcjonować. Nie zaprotestował jednak, kiedy dziewczyna odgarnęła mu na bok grzywkę, zaglądając w jego zielono-szare oczy. Po raz kolejny zastanawiał się, co Ophelia w nim widziała, ale nie mógł znaleźć właściwej odpowiedzi.
Oparł policzek na czubku jej głowy, wsłuchując się w ich miarowe oddechy. Kiedy poprosiła go, by opowiedział coś o sobie, lekko go to zaskoczyło, chociaż z drugiej strony była to całkiem normalna prośba.
- Moje prawdziwe nazwisko to Abrams. Przez kilkanaście lat tułałem się po domach dziecka i rodzinach zastępczych, aż w końcu adoptowali mnie McKay'owie - powiedział, a potem się zamyślił. - Lubię grać w karty - odparł i zaśmiał się cicho, dochodząc do wniosku że w bardzo mało subtelny sposób przeszedł na inny temat.

Ophelia Bissette - 2011-02-08, 22:00

Najwyraźniej nie tylko u niej zauważano dziwne zachowania - Ofelia już jako małe dziecko uwielbiała obserwować ludzi. Często wolała siedzieć przed domem na trawie i obserwować sąsiadów, niż bawić się z ich dziećmi. Wtedy to jej matka twierdziła, że zachowuje się dziwnie, a z pewnością nie tak, jak powinna dziewczyna w jej wieku. Z kolei ojciec nigdy nie widział nic przeciwko temu - sam często zachowywał się w podobny sposób.
Nie spodziewała się, że Shane spędził dzieciństwo w domu dziecka, więc nieco zaskoczyła ją ta informacja. Przestała kreślić na jego skórze esy i floresy, odwracając głowę w stronę chłopaka.
- Co się stało z twoimi rodzicami? - zapytała łagodnie i pogładziła go dłonią po policzku. - Nie odpowiadaj jeśli nie chcesz - dodała jeszcze. Wiedziała, że to może być trudny temat. Ciężko jej było zrozumieć, że tak czuły i kochany facet tułał się po domach dziecka, pewnie odrzucany przez wiele rodzin, którzy nie dali mu tego, co on dawał jej: ciepła i poczucia bezpieczeństwa, a w końcu tego potrzebowało każde dziecko.

Shane McKay - 2011-02-08, 22:12

Wyczuł zaskoczenie i zawahanie w jej głosie, ale to go nie zraziło przed odpowiedzią. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie że musi opowiedzieć dziewczynie o tej części swjego życia.
- Chcę - wyszeptał. Wcześniej rozmawiał o tym ze swoimi adopcyjnymi rodzicami, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ktoś przypadkiem poruszył ten temat. Shane tłumił to w sobie przez te wszystkie lata, więc w końcu postanowił to komuś opowiedzieć. - Moja matka zawszła w ciąże będąc nastolatką, a ojcem był jakiś bogaty chłopak - zaczął. - Zagrożono, że jeśli się mnie się nie pozbędzie i wyjdzie na jaw, że ich syn ma dziecko z biedną dziewczyną, to zrobią z jej życia piekło. Tak więc oddała mnie zaraz po narodzeniu, zastrzegając sobie poufność, w razie gdybym chciał ją znaleźć - dokończył i zerknął w dół na dziewczynę. - To wcale nie jest takie złe jak się wydaje, wiesz? - Nie był pewny kogo bardziej chciał pocieszyć, ją czy siebie.

Ophelia Bissette - 2011-02-08, 22:33

Wysłuchała jego historii, nie mogąc ukryć tego, że zrobiło jej się smutno. Nie planowała zakładać rodziny w najbliższym czasie, ale była pewna, że nigdy nie oddałaby swojego dziecka w obce ręce, niezależnie od wszystkiego. Nie potrafiłaby nie móc patrzeć jak dorasta, nie słyszeć jego pierwszych słów i nie oglądać jak zaczyna chodzić, potykając się o każdy krawężnik czy porzuconą zabawkę.
- Shane... - szepnęła ze smutkiem, kiedy już skończył i przytuliła go mocno. - Tak strasznie mi przykro, że cię to spotkało.
Nie mówiła tego z uprzejmości, naprawdę tak czuła. Nie rozumiała jego matki, która nawet nie chciała żeby jej syn ją odnalazł, która nawet nie postanowiła go później odszukać.
Mimo wszystko cieszyła się, że przynajmniej nie miał za kim tęsknić aż tak bardzo, choć ta myśl przygnębiała ją jeszcze bardziej - Shane nigdy nie poznał matczynej troski, nigdy nie było przy niej kobiety, do której mógłby powiedzieć mamo.

Shane McKay - 2011-02-09, 13:19

Shane już dawno pogodził się z faktem porzucenia go przez matkę, teraz czuł jedynie gorycz i obrzydzenie w stosunku do niej.
- Wiesz, teraz to nie ma znaczenia. Kocham moich obecnych rodziców. - Tak naprawdę nigdy im tego wprost nie powiedział, uważając że z pewnością muszą to wiedzieć, a poza tym Shane nie był wylewną osobą. Tak więc po raz pierwszy w życiu odważył się to powiedzieć na głos i poczuł ulgę - pomimo wszystko wypowiedzenie tych słów przyszło mu zaskakująco łatwo, a nie tak opornie jak się spodziewał.
Senność ponownie wróciła i Shane mimowolnie przymknął oczy, cicho ziewając.
- Chyba pora się przekimać - stwierdził, gładząc Ophelię wzdłuż ramienia.

Ophelia Bissette - 2011-02-09, 13:59

To było poniekąd zrozumiałe, choć Ofelia w duszy wiedziała, że gdyby ją to spotkało, z pewnością chciałaby odnaleźć swoją rodzicielkę - choćby po to, żeby pokazać jej kogo straciła.
Uśmiechnęła się na jego wyznanie i nieznacznie uniosła żeby go pocałować, a po chwili znów położyła głowę na jego klatce piersiowej, dając już mu spokój z pytaniami. Wszystkiego dowie się w swoim czasie.
- Chyba masz rację - powiedziała z nieznacznym uśmiechem, stwierdzając, że też zrobiła się odrobinę senna. - Jeśli będzie ci niewygodnie po prostu mnie zrzuć - dodała jeszcze nie przestając się uśmiechać i przymknęła oczy wsłuchując się w bicie serca chłopaka i wkrótce przez ten dźwięk zasypiając.

Shane McKay - 2011-02-09, 17:26

Shane gdyby odnalazł swoją matkę, zapewne w przypływie furii pokazałby jej środkowy palec, odwrócił się na pięcie i odszedł, nie oglądając się za siebie. Ciężko czuć choćby cień szacunku względem osoby, która cię porzuciła, nawet jeśli została do tego przymuszona. Po prostu nie da się i tyle. Shane nawet nie był skłonny jej szukać, bo jaki byłby w tym sens?
Odwzajemnił pocałunek Ophelii, wciąż będąc w sferze rozmyślań i dalekosiężnych wspomnień. Niemal automatycznie przyciągnął dziewczynę do siebie, a w dopowiedzi na jej propozycję prychnął cicho pod nosem. Tak jakby miał w ogóle ochotę się od niej odrywać. A w takiej pozycji jak teraz było mu całkiem wygodnie.
- Jakoś szczerze w to wątpię - wymruchał, na dobre zamykając oczy. Nie spał jeszcze przez dobre pół godziny, chociaż bardzo chciał zaszyć się w swojej rozwiniętej dzięki książką wyobraźni. Zasnął, myśląc o matce.

Ophelia Bissette - 2011-02-09, 20:16

To było zrozumiałe, że nie chciałby utrzymywać z nią żadnych bliższych kontaktów, jednak Ofelia była człowiekiem, który nie mógłby się powstrzymać przed tym żeby zobaczyć swoją matkę i targające nią uczucia w chwili, w której stanęłaby przed nią oświadczając, że jest córką kobiety. Chciałaby zobaczyć czy choć trochę żałuje swojej decyzji i czy kiedykolwiek o niej myślała.
Całą noc spała spokojnie, zsuwając się w pewnym momencie z klatki piersiowej chłopaka, jednak zamiast tego wtuliła się w niego i spała tak dalej, budząc się dopiero nad ranem, kiedy śnił jej się dość nieprzyjemny sen. Otworzyła nagle oczy w pierwszej chwili nie kojarząc gdzie się znajduje. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że otula ją ciepłe ciało chłopaka, a ona słyszy jego miarowy oddech. Uśmiechnęła się na ten widok i dała mu delikatnego buziaka w policzek, zastanawiając jednocześnie jak wyplątać się z jego ramion, żeby go nie obudzić.
Kiedy w końcu jej się to udało, skierowała się do łazienki, gdzie zastała już Reese'a niezwykle uradowanego jej widokiem.

Shane McKay - 2011-02-09, 20:58

Shane pokazałby się swojej prawdziwej rodzicielce tylko dlatego, żeby zobaczyła co straciła i że nigdy już nie miałaby szans być jego mamą.
Chłopak o dziwo spał spokojnie, nie dręczony żadnymi koszmarami. Obudził się wyspany i jakby z przyzwyczajenia zacisnął ramiona, jakby chciał przytulić Ophelię, ale ku jego zdziwieniu nie było jej razem z nim w łóżku. Uniósł głowę i przez otwarte drzwi pokoju zobaczył, że w łazience świeci się światło. Niemal zaśmiał się, słysząc cichy skowyt Reese'a. Shane przeciągnął się i zerknął na zegarek stojący na skraju półki z książkami. Był zdecydowanie spóźniony na wykłady w uczelni, ale chociaż raz mógłby sobie odpuścić. Wstał i od niechcenia przeczesał zwichrowaną czuprynę ciemnych włosów. Jeszcze ogarnięty sennością, przeszedł do kuchni, gdzie w ekspresie zaparzył sobie kawę. Wyjął drugi kubek, ale nie był pewien czy Ophelia również chciałaby otrzymać ten pobudzający zastrzyk kofeiny. Ruszył w stronę salonu, mało co nie potykając się o swojego buta. Kopnął go na bok, a sam usiadł na kanapie i włączył telewizor. Leciała właśnie jedna z wielu durnowatych amerykańskich komedii, ale przynajmniej dzięki niej Shane rozbudził się na tyle, by w ogóle kojarzyć co się wokół niego działo. Najbardziej dziwił go fakt, że siedząc w samych bokserkach było mu zadziwiająco ciepło. Nie był pewny, czy to przez całą noc spędzoną na wtulaniu w siebie Ophelii, czy też chłopak zachorował, co mu się często zdażało. Było to jednak w tej chwili tak mało istotne, że Shane na dobre zaangażował się w oglądanie komedii.

Ophelia Bissette - 2011-02-09, 22:21

Ofelia w stroju i roli pielęgniarki byłaby niewątpliwie ciekawym widokiem, ale niestety, Shane nie uwinął się w pół sekundy z wykonaniem jej polecenia, więc zabawy w pielęgniarkę nie będzie. No dobrze, nie będzie stroju pielęgniarki, blondynka nie mogłaby teraz wyjść i zostawić Shane'a na pastwę grypy.
- Jeśli poczujesz, że słabniesz po prostu krzyknij - odpowiedziała z uśmiechem na wzmiankę o kąpieli i wstawiła wodę na herbatę. Przeszukała szafki znajdując różne ziółka, które rozpoznawała po zapachu. Przypomniała sobie co sama zawsze piła, kiedy miała gorączkę: herbata z utartym imbirem, kawałek cynamonu, a do tego cytryna i miód. Znalazła wszystkie potrzebne składniki i czekała tylko aż woda się zagotuje, w międzyczasie znajdując w lodówce jajka. Wydobycie z szafki reszty składników i przygotowanie omletów nie zajęło jej zbyt dużo czasu. Kiedy już herbata była zaparzona, a śniadanie gotowe, dziewczyna ruszyła do sypialni razem z tacą, na której wszystko umieściła.
- Mówiłam żebyś leżał, a nie sprzątał! - powiedziała na widok chłopaka, który krzątał się jeszcze po pomieszczeniu. - Kładź się w tej chwili - dodała jeszcze starając się przybrać nieco surowy ton, co ani trochę jej nie wyszło.
Tuż za dziewczyną kroczył Reese, czasami wchodząc blondynce pod nogi, więc poruszała się powoli, żeby nie potknąć się o psa i niczego nie stłuc. W końcu jednak dotarła do łóżka, odstawiając na bok tacę z jedzeniem.

Shane McKay - 2011-02-09, 22:36

Zaśmiał się tylko na wzmiankę o omdlewaniu. Jeszcze mu się to nigdy nie zdażyło i wątpił żeby tak się stało w najbliższym czasie, chociaż nie mógł tego w pełni wykluczyć.
Będąc w pokoju pozbierał wszystkie luźno leżące książki i poukładał je w wysokie stosy na podłodze. Miał się zająć ogarnięciem komody z ubraniami, kiedy to do pokoju wkroczyła Ophelia, przynosząc za sobą apetyczny zapach omletów.
Zrobił zbolałą minę, kiedy kazała mu się położyć, ale mimo chwilowego protestu wgramolił się na łóżko i przykrył do połowy kołdrą. Reese zaraz pojawił się koło niego i zaczął lizać po ręce, a Shane bezskutecznie starał się go od siebie oddalić. Na powrót wrócił spojrzeniem do Ophelii.
- Pielęgniarka i kucharka w jednym. Ja to mam szczęście. Reese, w końcu będzie nas kto żywił - zażartował, na co pies wywalił język na wierzch i entuzjastycznie machnął parę razy ogonem.

Ophelia Bissette - 2011-02-09, 22:57

Zbolała mina na nią nie podziałała, choć pewnie wynikło to z faktu, że Shane zbyt długo nie próbował zmiękczyć jej serca.
Kiedy Shane już wykonał jej polecenie i wszedł do łóżka, blondynka przekupiła kawałkiem omletu psa żeby zszedł z podestu i dał spokój chłopakowi.
Położyła mu na kolanach tacę z porcją jedzenia i odstawiła na bok herbatę która pachniała zachęcająco (przynajmniej zdaniem Ofelii).
- A to tylko dwa z moich wcieleń - powiedziała z tajemniczym uśmiechem, nim przysunęła zachęcająco talerz w jego stronę, żeby zaczął jeść.
Sama sięgnęła ręką do swojej torebki leżącej na ziemi i wyciągnęła telefon odczytując smsa od swojej najlepszej przyjaciółki, której nie widziała już dłuższy czas i odpowiadając na niego pospiesznie, a także wiadomość od... NYGirl, która jej się nie spodobała. Zaraz usunęła smsa, mając nadzieję, że mimika jej twarzy nie dała niczego po sobie poznać.
- I jak? - zapytała odkładając telefon i wskazując na omlet.

Shane McKay - 2011-02-10, 12:51

Reese'owi najwyraźniej zasmakował omlet, bo szybko ulotnił się z łóżka. Był to dość niespotykany widok, bo zwykle nawesz Shane'owi nie udawało się go przekupić. Spojrzał ze zdumieniem na Ophelię, która właśnie podsunęła mu tacę z jedzeniem.
- Z chęcią poznam resztę tych wcieleń - powiedział i dał dziewczynie delikatnego buziaka w policzek - miało to oznaczać "Dziękuję za śniadanie", bo Shane'owi z trudnością przychodziły uprzejmości tego typu. Zapisał w pamięci, że musi nad tym popracować i zajął się jedzeniem. Na początku jadł wolno, ale w miarę jak dochodziło do niego, że jest śmiertelnie głodny, zaczął coraz szybciej wpakowywać do buzi kazałki omleta. Przez ten czas obserwował Ophelię i dostrzegł tą jej fascynację, kiedy odpisywała komuś na sms'a, ale zdziwił się, kiedy chwilę później na jej czoło wpełzła dziwna zmarszczka, sugerująca niezadowolenie.
- Cholernie dobre - odpowiedział i skinął głową w stronę gdzie odłożyła telefon. - Co jest? - zapytał, bo pomimo tego, że dziewczyna najwyraźniej starała się coś przed nim ukryć, to i tak to dostrzegł.

Ophelia Bissette - 2011-02-10, 16:11

Najwyraźniej umiejętności kulinarne Ofelii były dość dobre skoro udało jej się przekupić takiego smakosza jak Reese, w dodatku bez większych protestów.
- Jeśli zasłużysz... - powiedziała zdawkowo i uśmiechnęła się, kiedy już jego usta spotkały się z jej policzkiem.
Sama zajęła się swoim omletem, jedząc go niespiesznie i myśląc o Nouvelle, za którą naprawdę się stęskniła i już nie mogła doczekać kiedy ją zobaczy. Hasło cholernie dobre uznała za niewątpliwy komplement i udała delikatnie zaskoczenie, kiedy wskazał głową w stronę telefonu.
- Nic, Nouvelle, moja przyjaciółka, wróciła do miasta i właśnie wysłała mi wiadomość. Czemu pytasz? - Nie chciała mówić mu o NYGirl żeby się nie przejmował, bo sama Ofelia nie sądziła żeby Shane miał przed nią jakieś znaczące tajemnice, które mogłyby zaważyć na ich związku.

Shane McKay - 2011-02-10, 21:35

Cóż, ulubionym przysmakiem Reese'a były biszkopty, a nawet tym Shane nie był w stanie go przekupić, więc coś musiało być na rzeczy.
Zaśmiał się na słowa Ophelii.
- A ja myślałem, że już zasłużyłem - odparł zadziornie i sięgnął po kubek z herbatą. Upił łyk i niemal wybałuszył oczy ze zdumienia. Matkafaszerowała Shane'a różnymi herbatami, ale nigdy nie taką dobrą.
- Powinnie serwować to w kawiarniach. - Odstawił kubek ja podłogę, na powrót wrócił do jedzenia omleta, który nawiasem mówiąc zbyt szybko znikł z talerza.
- Rozumiem - powiedział, ale ciagle nie był w pełni przekonany. Skoro jej przyjaciółka wróciła, to Ophelia powinna się cieszyć, za to na jej twarzy widniało lekkie zdenerwowanie. Shane postanowił jednak nie drążyć dlaczego tak zareagowała i zamiast tego odparł: - Skoro o znajomych mowa. Nie sądzisz, że byłoby dobrze, gdybym poznał twoich? - Wpakował do ust ostatni kawałek omleta, dokładnie pogryzł i przełknął. - Założe się, że chcą sprawdzić, czy jestem dla ciebie odpowiednim facetem - zażartował i ponownie sięgnął po gorący napój, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.

Ophelia Bissette - 2011-02-10, 22:11

To zdecydowanie znak, że Ofelia przypadła do gustu goldenowi, a co za tym idzie, została wkupiona w łaski pana domu, bo jakoś nie wierzyła, że to Shane sprawuje tę funkcję, mimo wszystko.
- Nie zasłużyłeś, bo się mnie nie słuchasz - powiedziała z lekkim przekąsem, choć w rzeczywistości nie mogłaby powiedzieć złego słowa na chłopaka. Oprócz tego, że sprzątał zamiast grzecznie leżeć w łóżku, kiedy go Ofelka prosi.
- To herbata na przeziębienie, działa napotnie. - Uśmiechnęła się, bo takiej mieszanki raczej nie serwowano by w kawiarniach, choć sama blondynka lubiła pić akurat tę herbatę.
Ucieszyła się, że Shane jej uwierzył - a przynajmniej tak wydawało się dziewczynie - i nie drążył tematu. Naprawdę chciała ich trzymać jak najdalej od plotek i bezpodstawnych oskarżeń.
- Przecież znasz moich znajomych - powiedziała, bo w gruncie rzeczy tak było. Żadne z jej przyjaciół się do niej ostatnio praktycznie nie odzywało, utrzymywała kontakt jedynie z Sashą, teraz Nouvelle się do niej odezwała. Od długiego czasu nie widziała Adama, Jareda ani nawet Jasona, który był jedynym człowiekiem szczycącym się wiedzą absolutną o Francuzce.

Shane McKay - 2011-02-11, 17:55

Reese potrafił sobie okręcić każdego wokół palca i poustawiać wszystkich po kątach, mimo że był psem. Shane już się do tego przyzwyczaił i mu to nie przeszkadzało, a nawet bawiło go to, że jego czworonożny przyjaciel jest takim panem na włościach.
- No wiesz, jak możesz? - Zrobił udawaną urażoną minę, wydymając lekko usta. Nie tkwił długo w tej pozie, bo czuł się niemal w obowiązku jakoś podziękować Opheli za zrobienie herbaty. Nachylił się w jej stronę, ale zamiast pocałować ją w usta tak jak zapewnie oczekiwała, ten skierował się do jej szyi i złożył tam delikatny pocałunek, idąc w górę w stronę szczęki. Nim doszedł do jej warg, oderwał się od niej z tajemniczym uśmieszkiem. Uwielbiał się z nią droczyć.
- Tylko Sashę - skomentował jej słowa i upił resztę herbaty. Płyn był gorący i palił go w język, ale gdy już spłynął po gardle i trafił do żołądka, przyjemne ciepło rozlało się po ciele Shane'a, z miejsca go relaksując. - Nie zaszkodziłoby poznać więcej. Moich znajomych tu nie znajdziesz, ale jeśli byś chciała, możemy się kiedyś wybrać do mojego rodzinnego domu. - Sam nie wiedział, czemu to powiedział. Słowa jakoś same z niego wypadły, ale Shane mimo wszystko ich nie pożałował. Doszło do niego, że naprawdę chciał, by Ophelia poznała jego adopcyjnych rodziców.
Nagle coś sobie uświadomił.
- Rany, ty tutaj się mną zajmujesz, a zapewne masz jakieś plany. - Zmarszczył brwi w zamyśleniu. - Zapewne twoja nowo przybyła kumpela będzie chciała się z tobą spotkać. Jak chcesz, możesz ją tu później zaprosić, przynajmniej po części odbębnimy tą sprawę z poznaniem twoich znajomych. - Mimowolnie się uśmiechnął, obserwując reakcję Ophelii.

Ophelia Bissette - 2011-02-11, 18:18

W takim razie czas pokaże, czy Ofelia również całkowicie ulegnie urokowi psa i podporządkuje mu się.
Uśmiechnęła się na widok jego minki i faktycznie oczekiwała, że zaraz ich usta się spotkają, choć kiedy wargi Shane'a wylądowały na jej szyi nie protestowała. Przymknęła oczy przysuwając się do niego i delikatnie rozchyliła usta, kiedy zaczynał się do nich zbliżać, jednak nie doczekała się upragnionego pocałunku. Otworzyła oczy i popatrzyła na niego z teatralnym oburzeniem.
- A jak ty możesz? - zapytała z wyrzutem, ale skoro ma ochotę się droczyć... proszę bardzo, dzisiejszy dzień się jeszcze nie skończył, a Ofelka też może go trochę pomęczyć. Jeśli da radę, rzecz jasna.
- Z pewnością nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego ilu mamy wspólnych znajomych - powiedziała z uśmiechem i odpisała na kolejnego smsa Nouvelle, nie powstrzymując cichego śmiechu, kiedy go odczytała.
Zjadła ostatni kawałek omleta i odłożyła pusty talerz na ten, który zostawił Shane.
- Jasne, że bym chciała - uśmiechnęła się do niego ciepło, bo poznanie rodzinnych stron chłopaka było kolejnym krokiem w stronę poznania go, co bardzo chciała zrobić.
- Jednak skupmy się na dzisiejszym dniu, plan jest taki: ty grzecznie leżysz w łóżku, ja zabieram Reese'a na spacer w czasie którego spotkam się z Nouvelle, a po drodze zrobię jakieś zakupy na kolację i ściągnę ją do ciebie jeśli będzie miała ochotę i brak planów na wieczór - powiedziała z uśmiechem i dopiła swoją kawę, po chwili odstawiając wszystkie brudne naczynia na tacę, żeby ją wynieść. - Co ty na to?
Wstała, żeby odnieść wszystko do kuchni, a później się ubrać. Miała zamiar jeszcze wpaść na krótko do mieszkania Sashy żeby przebrać się w świeże ubranie, a później czmychnąć nad zatokę.

Shane McKay - 2011-02-11, 18:55

Z pewnością dziewczyna nie będzie musiała na to długo czekać, Reese już upatrzył ją sobie jako ofiarę.
Zaśmiał się, widząc oburzenie na twarzy Ophelii po tym, jak uciekł z pocałunkiem.
- Jestem facetem, taka branża - zażartował, uśmiechając się jeszcze szerzej. - A z tymi wspólnymi znajomymi to nie byłbym taki pewien, wiesz przecież, że nie uchodzę za towarzyskiego typa - odparł lekko i zatknął za ucho kosmyk włosów, który poleciał mu na oczy.
Akceptacja Ophelii na pomysł, by zabrać ją do rodziców Shane'a, trochę zaskoczyła chłopaka. Widocznie jakaś jego część była pewna, że dziewczyna odmówi.
Kiedy opowiedziała mu swoją koncepcję na spędzenie dnia, Shane zmarszczył delikatnie brwi, a potem skinął głową.
- Brzmi logicznie. W takim razie cały dzień będę tu leżał i grzał dla ciebie łóżko na wieczór - odparł i uśmiechnął się konspiracyjnie. - Oczywiście, będę musiał zrobić zaległe prace na wykłady, ale to mi raczej nie przeszkodzi w wypełnieniu misji - dodał, nawiązując do jego wcześniej wypowiedzianych słów.
Chłopak wykopał się z pościeli i podszedł na czworaka do Ophelii. Przejechał opuszkami palców po jej ciepłym policzku, patrząc jej głęboko w oczy.
- Udanego spotkania ze znajomą - mruknął, całując ją. Z uwagi na swoje przeziębienie postarał się, by jego usta pozostały zamknięte, nie zarażając dziewczyny. Oderwał się od niej i powrócił do wcześniejszej pozycji. Zagwizdał, na co Reese przytruchtał do niego z uniesionym wysoko ogonem, którym machał jak oszalały.
- Stary, nasza kucharka się zmywa - powiedział, drapiąc psa za uszami. Ten szczeknął głośno, na co Shane prychnął. Spojrzał na Ophelię.
- Ten zwierzak jest totalnie w tobie zakochany - rzekł, powracając wzrokiem do czworonoga i patrząc na niego z niedowierzaniem.

Ophelia Bissette - 2011-02-11, 19:13

- W takim razie czas to zmienić - zauważyła, niedokładnie podkreślając czy mówi o wspomnianej branży czy też jego towarzyskości. Ophelia lubiła towarzystwo ludzi, ale lubiła też spędzać czas samotnie, lub tylko we dwoje, co będzie miała okazję praktykować w najbliższym czasie z Shane'm.
Blondynka była przekonana, że jej rodzice również z chęcią poznaliby partnera swojej córki, jednak nie chciała go wystraszyć tak szybkim spotkaniem z nimi. Tym bardziej, że musieliby polecieć do Paryża żeby się zobaczyć z państwem Bissette.
- Właśnie, nie miałeś dzisiaj wykładów? - zapytała podejrzliwie. - Zresztą, i tak bym cię nie wypuściła z mieszkania - stwierdziła w końcu, bo lepiej było żeby pozbył się drobnego przeziębienia nim rozwinie się ono w chorobę.
Stała niewzruszona, kiedy do niej podszedł, starając się nie okazywać żadnych emocji. Chwilę nawet walczyła z tym, żeby nie spoglądać mu w oczy, jednak ostatecznie przegrała tę walkę, w końcu w nie zerkając, kiedy poczuła jego palce na swoim policzku.
- Takim pocałunkiem mnie nie udobruchasz - burknęła buntowniczo, nie mogąc powstrzymać się przed uniesieniem kącików ust. - Wasza kucharka, skoro już przydzieliłeś mnie do siedzenia w kuchni, zabiera ze sobą przeuroczego Reese'a na spacer, jako że on na to zasłużył. - Pokreśliła ostatnie słowo, drocząc się odrobinę z Shane'm. - Obdarzając mnie bezgranicznym uwielbieniem i wykonując moje prośby.
Na koniec uśmiechnęła się do niego i wyszła z pokoju, postanawiając jeszcze szybko pozmywać naczynia, a później wróciła do sypialni po swoje ubrania i przebrała się w łazience, z której wyszła po dziesięciu minutach gotowa do wyjścia. Znalazła jeszcze smycz Reese'a i przywołała go do siebie, na sekundę zaglądając do sypialni Shane'a.
- Bądź grzeczny - powiedziała i wysłała mu w powietrzu buziaka, w później wyszła z mieszkania.

Shane McKay - 2011-02-11, 20:10

W zasadzie to nie był specjalnie przejęty propozycją zrobienia z Shane'a osoby bardziej towarzyskiej. Mógłby się zmienić, owszem, ale tylko dla dziewczyny. Osobiście nie widział w tym dla siebie jakiś szczególnych korzyści, za bardzo podobał mu się obecny stan rzeczy.
Zrobił skruszoną minę na wspomnienie o wykładach, ale następne słowa dziewczyny sprawiły, że się szczerze zaśmiał.
- Co do tego nie mam wątpliwości. Jesteś jak ten Jigsaw nie pozwalający wyjść ludziom ze swoich pułapek - zażartował, ciągle chichocząc. Dziwne, że mimo przeziębienia nadal potrafił kpić sobie z różnych rzeczy, nawet tych absurdalnych.
Nic nie odpowiedział na jej wzmiankę o udobruchaniu pocałunkiem, bo dobrze wiedział, że dziewczynę mimo wszystko to kręci. Za to kiedy wspomniała o kucharzeniu, nie mógł pozostawić tego bez komentarza.
- Bycie kucharką w tym mieszkaniu to przywilej, serio. Oczywiście dopóki czegoś nie podpalisz, ale o to się jakoś szczególnie nie martwię.
Potem, kiedy Ophelia rzuciła mu niewypowiedziane wyzwanie, Shane wiedział, że to ich droczenie się będzie bardzo interesujące, zaczynając od uprowadzenia Reese'a.
- A bierz tą szkaradę. - Machnął ręką w stronę psa, uśmiechając się szeroko. Kiedy pies i Ophelia opuścili sypialnię, Shane nasłuchiwał każdy krok dziewczyny, z braku innych zajęć ale także z czystej ciekawości. Ophelia była tu zaledwie dzień, a już zdążyła się zadomowić. Stwierdzając to, na twarzy Shane'a mimowolnie pojawił się uśmiech zadowolenia. Kiedy jego dziewczyna zerknęła do sypialni w drodze do wyjścia, Shane zrobił minę porzuconego szczeniaka. Nie mógł już się doczekać, kiedy Ophelia wróci ze spotkania, niekoniecznie ze swoją znajomą.
- Zawsze jestem - odpowiedział na jej słowa i zmierzwił swoje rozczochrane włosy. W chwilę później dziewczyna opuściła jego mieszkanie, a on słyszał głośne szczeknięcia dobiegające z klatki schodowej. Cóż, jeśli Reese będzie rzucał się na wszystko, tak jak to zawsze miało miejsce, kiedy Shane go wyprowadzał, Ophelia nie będzie miała z nim lekko. Ten pies to zesłaniec z piekła, ale mimo tego chłopak go ubóstwiał.
Shane rozejrzał się po pomieszczeniu i przez chwilę tkwił w bezruchu, ogarnięty przytłaczającą ciszą. Zegarek stojący na półce cicho odmierzał sekundy, ale poza tym dźwiękiem nie było żadnego innego odgłosy. Shane wstał i postanowił zabrać się za prace na uczelnię, ale przed tym postanowił wykonać jeden telefon. Wyciągnął komórkę i wybrał numer do domu w LA. Czekał i czekał, aż w końcu odezwała się automatyczna sekretarka. Shane pomyślał, że to może i lepiej.
- Hej, tu Shane. Wiem, że jestem w Nowym Jorku od niedawna, ale rozważam przyjazd do domu na parę dni. Zgaduję, że ty Ellen będziesz zadowolona z powodu z jakiego bym się tam zjawił. Oddzwońcie, jak to odsłuchacie - powiedział to wszystko niemal na jednym wydechu, a potem rozłączył się i upuścił telefon na pościel. Przeszedł do salonu i włączył radio stojące na komodzie, potem chwycił swoją torbę i poszedł z powrotem do sypialni. Miał taki głupi nawyk, że lubił włączać muzykę, ale jednocześnie być w innym pokoju. Wtedy dźwięki nie były wyraźne i ostre, ale przyjemnie stłumione przez ścianę.
Shane usiadł wygodnie na łóżku, wcześniej kładąc obok torbę z książkami i notatkami, a następnie sięgnął do tyłu i wyjął laptopa z najniższej półki. Chwilę trwało, nim komputer w pełni się włączył, podczas gdy Shane sprawdzał tematy do przerobienia i nurkując rękoma w gąszcz luźno rzuconych kartek. Znalazł jedną, na której zapisał zakres materiału do nauczenia się i otworzył podręcznik na właściwej stronie. Nie zabrał się jednak od razu do nauki. Położył sobie laptopa na kolanach i zapatrzył się na czarno-białe zdjęcie na pulpicie. Przedstawiało jego, kiedy zamierzał się z deską na wielką falę. Tą fotografię zrobiono ponad rok temu, kiedy to w LA odbywały się zawody surfingowe. Shane wiedział, że długo czasu minie, nim na nowo powróci do tego sportu. Poniekąd ciągle żałował, że opuścił rodzinne miasto, przynajmniej przed paroma dniami tak było... Chłopak przejechał z roztargnieniem wierzchem dłoni po czole i zabrał się za sporządzanie notatek do czekającego go niedługo egzaminu.

Sasha McLaren - 2011-02-11, 21:18

Sasha, choć wielkiej ochoty na naukę, ani korepetycje nie miała, postanowiła mimo wszystko wpaść do Shane'a. Zwłaszcza, że był chory. Po jakimś czasie, bo nie gnała na złamanie karku, pojawiła się pod drzwiami mieszkania, którego adres dostała w smsie. Cieszyła się, że to właśnie on jest chłopakiem jej przyjaciółki, ale z drugiej strony była podminowana wymianą smsów z Victorem. Tym bardziej przyda jej się towarzystwo. Zapukała do drzwi, czekając aż chłopak wstanie. Gdyby długo to trwało, miała sama spróbować wejść, sprawdzając, czy jest zamknięte na zamek. W końcu nie wiedziała na ile prawdziwe jest stwierdzenie, że chłopak jest obłożnie chory.
Shane McKay - 2011-02-11, 21:23

Po krótkiej rozmowie sms-owiej z Sashą, Shane wstał i zgarnął kartki w jedno miejsce, następnie podszedł do fotela i zabrał z niego brudne ciuchy, umieszczając je chwilę później w koszu w łazience. Kiedy znalazł się w kuchni, zrobił sobie kawę i usiadł na blacie, popijając napój. Szybko przeszła mu ochota na naukę, ale wiedział, że jak nie zrobi tych notatek to obleje egzamin. Wyciągnął z szafki drugi kubek i postawił obok ekspresu. Siedział tak przez chwile, aż zrobiło mu się zimno w nogi, więc wrócił do pokoju i założył na stopy grube, ciemne skarpetki. Zwykle miał szczęście z chorobami, bo szybko mu przechodziły, ale wolał nie wywoływać wilka z lasu. Po chwili siedział w salonie na kanapie i wsłuchiwał się w jakąś piosenkę z lat siedemdziesiątych puszczaną w radiu.
Po około minucie usłyszał ciche pukanie i poszedł do drzwi, by otworzyć jej przed Sashą, jak się spodziewał.
- Hej. Wejdź. - Przepuścił ją przez próg i zamknął drzwi. - Kawy? - zapytał, kierując się do kuchni.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group