Bary & Kluby - Marquee

Audrey Hudson - 2010-11-08, 22:59
Temat postu: Marquee


David Marshall - 2010-11-21, 20:50

Weszli do Marquee, mieli ogrom pomysłów gdzie by można było spędzić normalnie wieczór,ale padło akurat na ten klub, tylko i wyłącznie dlatego że był niedaleko od kampusu. - Pierwszy raz w klubie? - roześmiał się i rozejrzał po pomieszczeniu w poszukiwaniu dziewczyn.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 21:12

Przewróciła z rozbawieniem oczami, po czym nie zwracając uwagi na jego głupi komentarz, ruszyła w kierunku baru. Usiadła na wysokim stołku, po czym z gracją założyła nogę na nogę, uśmiechając się uroczo do barmana i prosząc go o szklaneczkę whisky z lodem. Następnie obróciła się na krześle i rozejrzała po klubie szukając wzrokiem jakiś znajomych twarzy, celowo ignorując Dawida.
David Marshall - 2010-11-21, 21:21

Zamówił sobie coś dobrego do picia, nie było to nic konkretnego, tylko jakiś drink pierwszy lepszy z listy. Usiadł obok Audrey i tak samo jak ona rozgląda się po całym klubie szukając wzrokiem czegokolwiek interesującego. Specjalnie ją naśladuje, po prostu chce ją lekko poddenerwować, on nie lubi jak się go ignoruje.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 21:28

- Przestań. - powiedziała krótko, jednocześnie się uśmiechając. Miała zbyt dobry humor, żeby tak łatwo wyprowadził ją z równowagi. I lepiej, żeby dalej nie próbował. Westchnęła teatralnie, po czym odwróciła się z powrotem przodem do lady, dokładnie w tym samym momencie, kiedy barman postawił na niej szklaneczkę z zamówionym przez nią trunkiem. Sięgnęła po nią, po czym upiła kilka drobnych łyczków, pozostawiając na jej brzegu ślad po swojej szmince o czerwonym odcieniu.
David Marshall - 2010-11-21, 21:37

- Przepraszam. - sięgnął po szklankę z drinkiem i złapał ją obiema rękoma. Po dłuższej chwili przeniósł wzrok na Audrey i uśmiechnął się kącikami ust. - I co, lepsze to od biblioteki? - uśmiechnął się odrobinę szerzej i oparł ręką o blat baru.
Madeline Van der Bilt - 2010-11-21, 21:51

Przechodząc uliczkami Nowego Jorku, Maddie kątem oka zauważyła Davida i Audrey wchodzących do klubu. Z braku innych pomysłów, a i z chęci pobycia w jakże doborowym towarzystwie, weszła kilka kroków za nimi. Odruchowo skierowała się do baru, siadając na czarnym, wysokim krzesełku. Zamówiła swoje Martini, uśmiechając się rzecz jasna do kelnera. Był przystojny, to fakt. A ona... panienka Van der Bilt kochała takie nic niezobowiązujące, niewinne flirty. Kątem oka jednak obserwowała parkę przyjaciół. Audrey nie wyglądała na zachwyconą. Wręcz przeciwnie, celowo odrzucała zaloty Davida. A jednak, z niej była twarda sztuka. No proszę was, przecież to nic takiego. Ale że Maddie to Maddie, postanowiła uratować swoją przyjaciółkę. Podziękowała kelnerowi i skierowała się do zajętego przez nich stolika. Zignorowała Marshalla, całując Aud w policzek i siadając obok niej. - Witaj A - uśmiechnęła się łobuzersko, zakładając nogę na nogę. Nie żeby pokłóciła się z Davidem czy coś, ale Van der Bilt lubiła takie gierki.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 21:55

- Wybaczam. - powiedziała, a na jej twarzy w dalszym ciągu widniał ten sam, delikatny uśmieszek. Upiła kilka kolejnych łyków whisky, po czym odstawiła szklaneczkę na blat. - Tak, tak, lepsze. - odpowiedziała, po raz kolejny tego wieczoru przewracając oczami. Następnie odwróciła się przodem do parkietu, plecami opierając o bar. Po chwili milczenia zauważyła zmierzającą w jej stronę Maddie. - Hej Skarbie. - rozpromieniła się na widok przyjaciółki, od razu ciesząc, że być może nie umrze z nudów tego wieczoru. - Skąd się tutaj wzięłaś? - spytała z wesołym uśmiechem, sięgając ponownie po swoją szklaneczkę z bursztynowym trunkiem.
David Marshall - 2010-11-21, 22:01

- Właśnie, skąd. - wzruszył ramionami bezradnie. Nienawidził gdy go ktoś ignoruje, Audrey można zrozumieć ale żeby taka osoba jak Maddie? Szczyt chamstwa. Zapewne teraz się zgrywają, ale na kampusie nie będą wiedzieć co ze sobą zrobić, gdy cała uwaga dziewczyn spocznie na nim, więc czym sie przejmować.
Madeline Van der Bilt - 2010-11-21, 22:07

Skąd się tu wzięłaś?... a czy to naprawdę takie ważne pytanie? Bocian ją przyniósł. Usilnie powstrzymała się przed przewróceniem teatralnie oczami.
- Wynajęłam tajnego agenta żeby was śledził. Przed chwilą zadzwonił do mnie z wiadomością, że Marshall cię tu porwał - westchnęła cicho i wzruszyła obojętnie ramionami. Położyła ręce na kolanach, obciągając delikatnie swoją krwistoczerwoną sukienkę. Kątem oka spojrzała na Audrey. No ludzie, co tak sztywno? Przecież byliśmy w klubie, czyż nie?
- Normalny człowiek powiedziałby, że nie bawisz się najlepiej - obróciła się do przyjaciółki, przekrzywiając głowę leciutko w bok. - No chyba że David już wypadł z formy - kąciki jej malinowych ust uniosły się w górę, tworząc szeroki, diaboliczny uśmieszek. Och, no przecież chłopak słynął z tego iż pragnął zaliczyć każdą szanowaną laskę w kampusie. Ale Aud... Audrey była inna, niezależna.

Audrey Hudson - 2010-11-21, 22:14

Uniosła jedną brew, przysłuchując się przyjaciółce i obracając w dłoni szklaneczkę z whisky, która była do połowy pełna, czy też do połowy pusta, jak kto woli. - Zdecydowanie to drugie, to wszystko jego wina. - powiedziała, po czym odwróciła się w stronę chłopaka i zaśmiała się pod nosem, czego nie miał potraktować jako jakiś złośliwy gest, a wręcz przeciwnie. Po chwili zdecydowała się do niego podejść, co też zrobiła, uśmiechając się zalotnie, wcześniej dopijając trunek ze swojej szklaneczki. - Skończyła mi się whisky... - powiedziała, po czym bez pytania i dalszego tłumaczenia wzięła szklaneczkę z jego drinkiem i opróżniła ją prawie do samego końca. Następnie złapała go za rękę i pociągnęła delikatnie w stronę parkietu, przenosząc wzrok na Maddie. - Chodźcie na parkiet! - zawołała wesoło.
David Marshall - 2010-11-21, 22:24

Złapał ją za rękę i wywrócił oczami, on jeszcze nie wypił jednego drinka a ma iść tańczyć z jedną Audrey wśród dziwadeł, bo niektórych dziewczynami nie można nazwać i nikt im chyba nie powiedział że nie można na tak grube tyłki zakładać spódniczek. No ale nic. - Oszalałaś. - pozwolił się ciągnąć dalej.
Madeline Van der Bilt - 2010-11-21, 22:28

- Najlepiej jest zwalać wszystko na innych - zaśmiała się cicho, wywracając oczami. Dobra, nie będę tego komentować. Taniec? Taniec? Świetny pomysł. Wreszcie dali Maddie pole do popisu. W końcu studiowała ten kierunek, prawda? Kochała to robić, a teraz nadawała się idealna okazja ażeby poszaleć. Kiwnęła głową i z szerokim uśmiechem na ustach wpadła na parkiet, kiwając się w stronę muzyki. Oczywiście wzięła ze sobą szklaneczkę z trunkiem, popijając go od czasu do czasu. Ach, bosko. - Zdrówko - pokazała swoje białe ząbki, kręcąc prowokująco biodrami.
Vivien Queen - 2010-11-21, 22:32

Vivien dłużył się czas, co bardzo tego nie lubiła. Tak dla zabicia czasu poszła sobie do klubu. Oczywiście nie wiadomo czy wyjdzie pijana, czy trzeźwa. Najprawdopodobniejszy jest punkt pierwszy. Vivien weszła do klubu w krótkiej do kolan sukience i w wysokich czarnych szpilkach. Co pierwsze zrobiła, pierw rozglądała się po klubie idąc do baru. Usiadła na krześle zakładając nogę na nogę zapalając papierosa, po czym zamówiła sobie mocnego drinka.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 22:35

Ponieważ to Dawida zaciągnęła na parkiet, to z nim właśnie zaczęła tańczyć. Chodź ona nie studiowała tego kierunku, to i tak taniec należał do tych czynności, które wychodziły jej najlepiej. W końcu była kapitanem zespołu cheerleaderek, a więc musiała mieć poczucie rytmu. Swoimi rękami owinęła szyję chłopaka, a biodrami seksownie wywijała na boki, co jakiś czas ocierając się nimi nieznacznie o jego biodra. W między czasie rzuciła uśmiech w stronę Maddie, kątem oka podziwiając jej ruchy.
David Marshall - 2010-11-21, 22:52

Objął ją w talii i przeszedł na drugi bok, żeby nie obserwowała innych dziewczyn, tylko skupiła się na nim, egoista w każdym calu. - I co teraz zrobimy? Grzeczna uczennica z dala od kampusu o późnej godzinie. - uśmiechnął się do niej zalotnie. Przyjrzał się jedynie jej oczom, żeby nigdzie nimi nie uciekała.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 22:55

Zanim David odciągną ją na bok, zdążyła się pożegnać się z Maddie, która postanowiła już opuścić klub. Później dała się bezwładnie chłopakowi zaprowadzić gdzieś na bok, gdzie podczas chwilowego rozglądania nie zauważyła nikogo znajomego. - A na co masz ochotę, panie niegrzeczny imprezowiczu? - spytała uśmiechając się prowokująco i zagryzając delikatnie dolną wargę. Przez cały ten czas stała strasznie blisko niego, przez co innym mogłoby się wydawać, iż się całują, a w rzeczywistości najzwyczajniej w świecie po prostu patrzyli sobie w oczy z dość niewielkiej odległości.
David Marshall - 2010-11-22, 16:42

- Niegrzeczni ludzie mają nieodpowiednie pomysły, więc będę póki co milczał. - przybliżył się do niej jeszcze bardziej i złożył delikatny pocałunek na jej ustach . W sumie to wszystkim jedno co oni tam na boku robią, każdy zajęty jest samym sobą i swoją partnerką lub partnerem którego/którą ma tuż przy sobie. - Może lepiej na co ty masz ochotę - uśmiechnął się lekko.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 16:49

- Ale ja jestem ciekawa tego, co siedzi w twojej głowie. - powiedziała uparcie tonem głosu nieznoszącym odmowy. Jednocześnie ręką przejeżdżała powoli po jego ramieniu, a wzroku nie odrywała od jego oczu, wpatrując się w nie przez cały czas prowokacyjnie. - Więc, na co masz ochotę? - spytała ponownie, by mieć jasność, że wie on na jaki temat dalej ciągnie rozmowę. Po chwili przybliżyła się do niego jeszcze bardziej, o ile jeszcze się dało, ręką zjeżdżając co raz niżej.
David Marshall - 2010-11-22, 16:54

- Chciałbym przeciągnąć Cie na parę chwil na tą ciemną stronę. - pocałował ją ponownie, tylko że to nie było cmoknięcie, tylko dłuższy pocałunek. Położył dłoń na jej przedramieniu, zszedł niżej i objął ją wzdłuż talii, przyciągnął do siebie i nie miał zamiaru ją teraz puścić gdziekolwiek.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 17:03

- Co masz dokładnie na myśli? - spytała, gdy już skończył ją całować. Uniosła z zainteresowaniem jedną jasną brew, przyglądając mu się przez dłuższą chwilę, jakby miała nadzieję, że z wyrazu jego twarzy wyczyta, co chodzi mu po głowie. Niestety, nie posiadała takiego rodzaju nadprzyrodzonej zdolności, dlatego też pozostało jej jedynie czekanie, aż jaśnie pan sam z własnej woli zdecyduje się na uświadomienie jej na ten temat. Założyła kosmyk jasnych włosów, jednocześnie rozglądając się dookoła, chcąc się upewnić, czy na pewno ktoś z jej bądź jego znajomych nie przygląda im się z ukrycia. Gdy nikogo takiego nie zauważyła, wróciła wzrokiem do chłopaka, a na jej twarz wrócił delikatny, zaczepny uśmieszek, który nie każdy miał okazję kiedykolwiek podziwiać.
David Marshall - 2010-11-22, 17:13

- Skoro musisz wiedzieć. - pocałował ją w szyję i nachylił do jej ucha. - Mam na Ciebie niewyobrażalną ochotę. - wie ze Audrey nie przywykła chyba do takiego szalonego życia, jaki jest dla niego znaczną rutyną, ale mógłby zaryzykować taką cenę. Spojrzał w jej oczy i delikatnie je zmrużył, jakby chciał wyczytać z jej oczu co zamierza zrobić, albo cokolwiek na jakikolwiek temat. Jednak nawet gdy nic mu to nie dało, po prostu zatonął w jej spojrzeniu.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 19:06

Zaśmiała się pod nosem na tyle cicho, że mógł tego nie usłyszeć, szczególnie, że w klubie muzyka grała niewiarygodnie głośno. Cóż, już wcześniej domyślała się, o co mu chodzi, jednak chciała to usłyszeć z jego ust, jak mówi to na głos, a nie tylko rozbiera ją wzrokiem i na tym koniec. Zastanowiła się dłuższą chwilę nad tym, jak powinna zareagować i co mu odpowiedzieć. Przez jej głowę przeleciała nawet myśl dotycząca ucieczki, jednakże po chwili uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wymruczała mu do ucha: - Więc chodź... - następnie złapała go za rękę i pociągnęła delikatnie w stronę toalet, odgarniając do tyłu długie, jasne włosy i nie patrząc nawet na jego reakcję. Wiedziała, że ten pomysł na pewno mu się spodoba.
David Marshall - 2010-11-22, 19:17

Nawet nie naszła go chwila zawahania, po prostu poszedł za nią. Gdy weszli do toalety zamknął za sobą drzwi i zaczął ją bardzo namiętnie całować.Jedną dłonią zsunął ramiączko od sukienki z jej ramienia i objął ją potem ręką. - Jesteś szalona. - wyszeptał jej zaraz do ucha, musnął wargami jej ramię, szyję aż w końcu znowu wrócił do jej ust.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 19:25

- Czyli jestem pierwszą, z którą decydujesz się na taki wybryk? - spytała z mimowolnym rozbawieniem w głosie, na chwilę przerywając pocałunki, jednakże zaraz potem do nich wracając. Powoli kierowała się razem z nim do tyłu, aż doszli do umywalek. Usiadła na brzegu jednej z nich, po czym przyciągnęła Davida do siebie i oplotła go w pasie swoimi niesamowicie długimi nogami. W międzyczasie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, którą chwilę później już odrzuciła w bok. Jedną dłoń wplotła w jego ciemne włosy, a drugą błądziła po jego plecach, przez cały czas namiętnie odwzajemniając jego pocałunki.
David Marshall - 2010-11-22, 19:34

- Dokładnie. - Zszedł dłonią wzdłuż jej talii minimalnie się od niej odsuwając by móc zdjąć jej bieliznę, jednak w tym przypadku nie odrzucił jej gdzieś w kosmos tylko gdzieś obok nich, ale też żeby nikt się nie zorientował jakby wszedł, chociaż i tak wszystko jedno. Przeszedł po jej udzie i masuje jej nogę w tych okolicach. - A ja pierwszym? - wypowiedział między pocałunkami, które były coraz bardziej zachłanne.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 19:46

- Pierwszym w klubowej toalecie. - powiedziała zagadkowo, po raz kolejny przerywając na krótką chwilę pocałunki. Zsunęła z niego spodnie, a następnie bokserki, robiąc to niesamowicie szybko. Nie chciała, by ktoś ich przyłapał, a jutro na głównych stronach wszystkich portali internetowych, których była ulubienicą, widniało jej zdjęcie jak siedzi na umywalce bez bielizny obściskując się ze szkolnym podrywaczem.
David Marshall - 2010-11-22, 19:58

- Jesteś niemożliwa. - zauważył i przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej. Wszedł w nią, przez tą jedną jedyną chwilę odsunął się od pocałunku, lecz zaraz do niego wrócił z niesamowitą namiętnością. Całą powierzchnią jednej dłoni przyległ do jej uda i przytrzymał przy sobie maksymalnie. Wchodzi w nią coraz szybciej i starając się jak najgłębiej za każdym razem.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 20:17

Nie zdążyła już potwierdzić jego słów, tylko mimowolnie cicho jęknęła w momencie, gdy w nią wszedł. Przymknęła lekko oczy i odchyliła się delikatnie do tyłu, przerywając tym samym namiętne pocałunki. Czuła, jak oddech od razu jej przyspiesza, a tętno wzrasta. Swoje nogi nadal miała owinięte wokół jego pasa, dzięki czemu mogła go skutecznie do siebie przyciągać. Po dłuższej chwili wróciła do zmysłowych pocałunków, chcąc tym samym powstrzymać się od głośnych jęków.
David Marshall - 2010-11-22, 20:37

Zsunął po jej twarzy po jej szyi rozchylonymi ustami i całuje ją w kilku miejscach, chce usłyszeć jej jęki. Przecież nikt tego i tak nie słyszy, a to sama przyjemność. Za każdym razem stara się coraz bardziej przyspieszać, zaczął uwielbiać jej dotyk na swojej skórze, oraz ogólnie ją cała, jej ciepło.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 21:04

Ponieważ chłopak z pocałunkami przeniósł się na jej szyję, ponownie wróciła do jęków. Z każdą chwilą stawały się one co raz głośniejsze, aż w końcu doszła. Od razu poluźniła uścisk, w którym go przez cały czas trzymała nogami. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na niego, próbując powrócić do rzeczywistości, z której na chwilę odleciała.
David Marshall - 2010-11-22, 21:35

Powoli z niej wyszedł i ubrał się, że gdyby ktoś wszedł do łazienki nie zastałby go rozebranego do połowy. W sumie to całego, ale to kij. Przez chwile jeszcze wędrował dłonią po jej nodze. - Było cudownie, zdzwonimy się. - złapał wargami jej wargę i pocałował ją jeszcze raz. Nie chciał jej zostawiać, ale ktoś musi wyjść pierwszy.
Audrey Hudson - 2010-11-22, 22:50

Odprowadziła go wzrokiem do wyjścia, w ogóle się nie odzywając. Gdy drzwi za nim już się zamknęły, szybko odnalazła swoją bieliznę i z powrotem ją nałożyła. Następnie podeszła do lustra i przyjrzała się swojemu odbiciu. Przeczesała dłonią jasne, potargane włosy i poprawiła rozmazaną szminkę na ustach. Dokładnie w tym samym momencie, gdy wrzucała pomadkę do małej torebki, do łazienki weszła jakaś dziewczyna. Zignorowała ją, w duchu dziękując Bogu, że przyszła ona tutaj dopiero teraz, a nie dosłownie kilka minut wcześniej. Ostatni raz spojrzała w lustro, uśmiechnęła się delikatnie do swojego odbicia, po czym opuściła łazienkę, pisząc coś szybko na swoim telefonie. Po wypiciu kolejnej szklaneczki whisky wyszła z klubu i wróciła do swojego mieszkania.
Vivien Queen - 2010-11-23, 15:48

Vivien po godzinie czasu jest była troche podpita. Obserwując ludzi widziała różne sytuacje. Podarta sukienka, wylany alkohol. Tak jak sądziła, tutaj czas zleciał jej bardzo szybko. Kilka razy jacyś kolesie ją zarywali, a ta chętnie z nimi flirtowała. Podnosząc się z krzesła Vivien nie chcący wylała na jedną z dziewczyn whisky. Oczywiście nie przyznając się do winy, zachowywała się tak jakby o niczym nie wiedziała. - Niezdara - szepnęła cicho do ucha. Odwracając się w stronę wyjścia zaśmiała się krótko i ruszyła pewnym krokiem w stronę drzwi.
Charlotte Cooper - 2011-01-24, 19:16

Dlaczego akurat ten bar? Dobre pytanie. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, ani wnętrzem, ani przed klubem nie stały hostessy, rozdające darmowe kupony na piwo, po prostu weszła ot tak. Nie przejmowała się tym, że znowu może przytrafić jej się dość ciekawa sytuacja, nawet po jej głowie nie chodziły takie myśli. To oczywiście zależało od tego czy kogoś spotka w owym miejscu, czy też będzie nasycać się smakiem drinka sama.
Podeszła do baru siadając na jednym z wysokich krzeseł. Położyła na stoliku kilka zielonych, wyraźnie mówiąc barmanowi czego dziś sobie życzy. Pewnie kogoś tam zadziwi, że zamówiła dla siebie whiskey. O dziwo, wino pomału zaczęło jej przestawać smakować. Wino, przestaje smakować Szarlotce, toż to szok! Przez całe życie piła wino. Ma urodzinach, imprezach, było ono w czasie biegu jej drugą wodą. Bo dawało niezłego kopa. Człowiek się nie męczył, stawał raczej bardziej wesoły i gotowy do boju.

Shane McKay - 2011-01-24, 19:32

Siedział na samym końcu baru, od niechcenia poruszając kieliszkiem z bliżej nieokreślonym trunkiem i patrzył, jak alkohol krąży w naczyniu. Miał zamiar iść do domu po odwiedzinach w szpitalu, ale kiedy tylko wyszedł z taksówki swoje kroki skierował do baru. Siedział już tam przeszło godzinę, a barman co chwila podchodził do niego, pytając się czy nie podać czegoś jeszcze. Bardzo łatwo było go zbyć, na całe szczęście dla niego, bo Shane naprawdę nie był w nastroju by patyczkować się z nachalnymi barmanami. Kiedy ten zainteresował się kimś innym, Shane spojrzał tam, nie oczekując zbyt wiele. Jak bardzo się przeliczył! Parę miejsc od niego siedziała Charlotta, jego dobra znajoma. Nie zauważyła go, więc skinął na barmana i powiedział, żeby podał jej drinka, na jego koszt.
Charlotte Cooper - 2011-01-24, 19:42

Cóż Charlotte może i nie siedziała tu godziny, ale zaledwie pięć minut, co chwila popijając whiskey. Jej się nigdy nie nudzi, chyba że w na prawdę niezbyt godnych jej uwagi sytuacjach, a takie zdarzają się rzadko. Nawet teraz znalazła sobie rozmówcę, którym był jeden z barmanów. Kiedy to mężczyzny kolega z pracy, co chwila odchodził od nich, Szarlotka zamieniła kilka przyjemnych zdań z jego współpracownikiem. Nie ma co barmani zawsze byli pociągający, ale nie do tego stopnia, aby wywrzeć wrażenie na brunetce.
Nagle przed jej oczami została ustawiona szklanka, wypełniona płynem koloru jasno-zielonego. Uniosła wymownie brew ku górze, zastanawiając się czy coś jeszcze zamawiała. By rozwiać jej wątpliwości barman wskazał palcem na siedzącego mężczyznę kilka stolików od niej. Shane, uśmiechnęła się na widok chłopaka, zeskakując ze wysokiego krzesła i chwytając w dłoń tylko drinka jakiego jej zamówił.
-Nie ładnie tak pić samemu- powiedziała z uśmiechem dosiadając się do chłopaka.

Shane McKay - 2011-01-24, 19:49

Zrobiło mu się dziwnie gorąco, kiedy dziewczyna się do niego dosiadła, i nie miało to nic wspólnego z panującą w pomieszczeniu duchotą.
- I to mówi osoba, która samotnie siedziała przy barze - posłał jej pełny uśmiech, mimo ogarniającego go zmęczenia. Miał nadzieję, że alkohol go jakoś pobudzi, ale jak na razie się na to nie zapowiadało.
- Ominęła cię szalona impreza w Retreat. Naprawdę, będzie co wspominać - odparł ironicznie, upijając łyk z kieliszka. Napój był gorzki i rozgrzewający, co idealnie odzwierciedlało stan, w jakim znajdował się teraz chłopak.

Charlotte Cooper - 2011-01-24, 20:00

Przystawiła koniec kieliszka do swoich ust, wysłuchując z uwagą widoczną w oczach, co ten ma do powiedzenia.
-Samotnie?- spytała rozbawionym tonem, delikatnie mrużąc przy tym oczy -tak się składa, że poznałam bardzo sympatycznego barmana, który widocznie posmutniał, kiedy od niego odeszłam- uniosła brwi w geście zadowolenia, wskazując głową na barmana, który momentalnie przestał się uśmiechać jak wcześniej. Ona i samotność to dwie różne rzeczy, choć są strony Szarlotki o których nikt nie wie, a tym bardziej Shane. Czasem lubiła nasycić się chwilką spokoju, bo ileż można żyć w ciągłym zgiełku? To co ja uspokajało, niech zostanie słodką tajemnicą.
-Jakoś nie specjalnie żałuje, że nie byłam na tej imprezie- odparła obojętnie, wpatrując się w chłopaka. Była przy nim całkowicie odprężona, ale to pewnie przez ten alkohol. Co do imprezy, miała ich tyle zaliczonych na koncie, że było jej to na prawdę obojętne czy znalazła się na jakiejś czy też nie.

Shane McKay - 2011-01-24, 20:10

- Tak, z pewnością - odpowiedział na jej wzmiankę o barmanie, patrząc w jego kierunku i mimowolnie się uśmiechając. Sory, stary, pomyślał, chociaż niezbyt szczerze.
- Jednak musi być jakiś powód, dla którego tu jesteś. - Odchylił się na oparcie i zawiesił na nim ramię. - Może ci się to wydać dziwne, ale jesteś już trzecią znajomą, jaką spotkałem w ciągu dwóch dni. - Miał zamiar dodać, że chyba je do niego ciągnie, ale darował sobie ten komentarz.
- I dobrze. Przynajmniej nie oberwałaś kulką jak niektórzy. Sam ledwo się przed tym uchroniłem.

Charlotte Cooper - 2011-01-24, 20:19

-Po prostu wiedziałam, że cię tu spotkam- powiedziała pewnym tonem, odkładając spokojnie szklankę z drinkiem, na blat baru.
-To przeznaczenie mój drogi- mruknęła cicho, aby słyszał owe słowa tylko i wyłęcznie Shane. Po chwili z kieszeni torby Szarlotka wyciągnęła wibrujący telefon, ponieważ głos ma zawsze wyłączony (bez skojarzeń!). Spojrzała na ekranik, a raczej wyświetlającą się nazwę osoby, która do niej dzwoni, po czym jednym ruchem nacisnęła czerwoną słuchawkę i odłożyła telefon z powrotem do kieszeni. Nie miała z nikim teraz ochoty gadać, a raczej odgniatać sobie ucha.
-Wybacz, ale muszę się...- przerwała momentalnie, zaczynając głośno się śmiać. Kulką? Dostał ktos kulką? Musiało to przezabawnie wyglądać. Jeśli Keith dostał kulką w głowę, co z resztą mogłoby coś dać... to Szarlotka będzie miała co opowiadać jego pseudo fanką.
-Szkoda, że mnie nie było. Byłoby ciekawe widowisko, oczywiście ciebie osłoniłabym własnym ciałem przed tymi strasznymi, molestującymi kulkami- pokręciła głową, nie przestając chichotać pod nosem. Interesujący spektakl.

Shane McKay - 2011-01-24, 20:34

Musiał przyznać, dziewczyna potrafiła poprawić humor. Shane mimowolnie pomyślał o jej innych "zdolnościach" i aż potrząsnął głową, by pozbyć się tych zbereźnych myśli. Alkohol powoli zaczynał uderzać mu do głowy.
- Może lepiej było to odebrać. - Wskazał głową w kierunek telefonu. Czuł się jakoś winny temu, że ta druga osoba nie będzie miała szansy pogadać z Charlottą.
- Raczej nie miałabyś szans mnie osłonić. Bo to ciebie bym ochronił. - Przechylił kieliszek i wypił całą jego zawartość.

Charlotte Cooper - 2011-01-24, 20:45

Widziała jak chłopak jej się przygląda i szczerze jej to ani trochę nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie podobało się, że nie jest kolejnym spod typu tajemniczych agentów 007.
-To mama, nie warto- powiedziała z lekka zgorzkniałym tonem, nie miała szacunku do matki, tak samo jak i ona do córki, więc po co się trudzić? Pewnie znowu chciała zostawić Szarlotce kilka tysięcy na koncie, i wyjechać do Hiszpanii, kochanek chyba setny z kolei czekał na nią pod parasolem, na malowniczych wyspach.
Wstała z miejsca, poprawiając przy tym bluzkę, mocno opinającą ją na tali.
-Idę do ubikacji, zaraz wracam- odwróciła się na pięcie, zerkając przez ramię na chłopaka i uśmiechając się cwaniacko pod tym swoim zgrabnym noskiem.

Shane McKay - 2011-01-24, 20:59

Najwidoczniej Charlotte była doświadczoną i twardo stąpającą po ziemi kokietką, która doskonale potrafi wykorzystać swoje atuty. Shane bądź co bądź był facetem z potrzebami, a musiał przyznać, że już dawno żadna kobieta nie wywarła na nim takiego wrażenia. Widział w oczach dziewczyny, że tak naprawdę nie ma zamiaru skorzystać z toalety, tylko go tam zwabić i zdecydowanie jej się udało. Lekko podpity Shane wstał z krzesła i ruszył za nią. Przy drzwiach obejrzał się za siebie, sprawdzając czy nikt go nie obserwuje, a następnie wszedł do środka.
Charlotte Cooper - 2011-01-24, 21:04

Akurat kiedy do pomieszczenia wszedł Shane, Szarlotka przeglądała się w lutrze. Przeczesała palcami włosy i oblizała usta, bo to oczywiste, że taka dziewczyna jak ona nie wyciągnie zaraz z torebki kosmetyczki right?
Widząc odbicie chłopaka w lustrze, obróciła się do niego, delikatnie opierając na umywalce.
-Pomyliłeś ubikację, mój drogi?- spytała z wyczuwalną w tonie jej głosu ironią, a z twarzy nie znikał ten cwaniacki uśmieszek, który prezentowała ciągłe chłopakowi.
Grzeczny chłopak, poszedł za nią do ubikacji, dobre... Podobno wcale go do tego nie namawiała nieprawdaż? Może faktycznie pomylił ubikację.

Shane McKay - 2011-01-24, 21:15

Podszedł do niej, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Cholera, była dobra w uwodzeniu facetów, a on o tym doskonale wiedział i mimo to jej ulegał. Normalnie nigdy by nie wtargnął za dziewczyną do toalety, ale tym razem kierowało nim porządanie, a wypity alkohol potęgował to doznanie.
- Nie, mam wrażenie, że to ta właściwa. - Stanał naprzeciwko niej, dzieliło ich może piętnaście centymetrów. Pochylił się nad jej szyją, ledwo muskając ją ustami. Powędrował w górę, koło ucha, następnie zatrzymał się z wargami tuż przy jej policzku.
- Żałujesz, że tu zbłądziłem? - wymruczał, przysuwając się jeszcze bliżej.

Charlotte Cooper - 2011-01-24, 21:24

Uważnie śledziła kroki chłopaka i pomimo tego, że dzieliło ich jeszcze przed chwilką kilka metrów, on znalazł się tuż przy niej. Czuła bijące od niego ciepło. Natomiast Char. rzuciła spojrzenie, udając przez chwilkę nieśmiałą, choć jakby nie patrzeć przy tym chłopaku nie miała tyle odwagi co zawsze. Zachowywała się zupełnie inaczej, i choć nie było to przytulne łóżko, czuła jakby właśnie wkroczyli w ten etap wejścia powolnie do pokoju.
-Myślę, że trawiłeś pod dobry adres- mruknęła chłopakowi do ucha, przysuwając się do niego jeszcze z deka bliżej.
Kiedy on swobodnie pieścił ją swoim oddechem, Szarlotka położyła prawą dłoń na jego plecach, coraz to niżej zjeżdżając.

Shane McKay - 2011-01-24, 21:32

Uśmiechął się do siebie, słysząc słowa Charlotte.
- W takim razie dobrze się składa...
Zjechał ustami niżej, na szyję, tym razem delikatnie pieszcząc jej rozpaloną skórę. Odgarnął przy tym jej włosy, przy okazji rozkoszując się ich zapachem. Oderwał się od szyi i uniósł na sekundę głowę, by sięgnąć do jej ust. Na początku całował łagodnie, potem pogłębił pocałunek, a ich języki zaczęły toczyć prawdziwą walkę. Przywarł do niej i doskonale wiedział, że ta musi czuć jego interes ciasno opinający spodnie. Położył dłonie na jej biodrach i obdarował ją kilkoma gorącymi pocałunkami.

Charlotte Cooper - 2011-01-24, 21:44

Pocałunki chłopaka były jak narkotyk, pragnęła ich coraz więcej i więcej. Jego delikatne usta, pełne, smakowały jak wykwinty owoc, w który koniecznie musiała się wgryźć. Położyła jedną z dłoni na policzku Shane'a, przesuwając ją w stronę linii włosów, by już po chwili móc zatopić palce w czuprynie chłopaka.
Dłoń zsunęła z jego pleców, gdzie ta znalazła się na jego pupie, po prostu ot tak.
Odchyliła głowę lekko do tyłu, ukazując zgrabną szyję brunetowi, dawała mu znać, że chcę, aby obdarzył ją w ten czuły punkt większą ilością pocałunków. By jego subtelne usta, jeszcze trochę popieściły ową część ciała, chciała czuć na niej jego oddech, ciepły, który ja uspokajał.

Shane McKay - 2011-01-24, 21:53

Jemu podobała się ta sytuacja w równym stopniu co jej, i już sam nie mógł stwierdzić, kto wyciągnie z tego większe korzyści. Na ogół nie pozwalał nikomu dotykać jego włosów, ale tym razem nawet nie chciał protestować. Zsunął z siebie kurtkę, która z łoskotem uderzyła o kafelki i zabrał się za całowanie szyi dziewczyny, bo ewidentnie tego chciała. Parę razy delikatnie zahaczył zębami o jej skórę, zapewne powodując u niej dreszcze.
Jednym szybkim ruchem złapał ją za biodra, podniósł i przesunął się na drugą stronę łazienki, a następnie oparł dziewczynę o ścianę, raz po raz całując ją w okolicach szyi, linii kości policzkowych i odłoniętych barków.

Charlotte Cooper - 2011-01-24, 22:02

Pozwalała mu robić co tylko sobie zażyczył. Kiedy uniósł ją, nogami oparła się na jego udach, mocno napinając łydki, tak by móc trzymać się w odpowiedniej pozycji.
Zerkała na chłopaka, co chwila z ciekawości chciała dostrzec jaką w tym momencie miał minę gdy ją całował. Czy zawierała ona choć trochę uczuć, czy nie robił tego tylko z własnych korzyści.
Spojrzała się na drzwi, które chwilowo zostały uchylone, najwyraźniej ktoś chciał wejść lecz się rozmyślił i bardzo dobrze.
-Może wejdźmy do kabiny- dała hasło chłopakowi, nie chciała zostać wygoniona z baru za to, że po prostu chciała poczuć choć trochę przyjemności, no i w przypadku Shane'a ciepła i delikatności.

Shane McKay - 2011-01-24, 22:15

On także zauważył, a raczej usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi i jedno szybkie spojrzenie utwierdziło go w przekonaniu, że ktokolwiek chciał im przeszkodzić miał na tyle dużo oleju w głowie że po prostu się zmył. Jednak mimo tego bez słowa zgodził się na propozycję dziewczyny i ponownie uniósł ją nad ziemią i razem przeszli do obszernej kabiny. Zamknął na wyczucie drzwi i postawił Charlottę na podłodze. Posłał jej szybkie spojrzenie pełne porządania, a potem sięgnął ręką i zamknął klapę od ubikacji. Czuł się trochę niezręcznie z powodu zaistniałej sytuacji - zawsze powtarzał sobie, że nie będzie jak ten zboczeniec i nie dobierze się do dziewczyny w przydrożnym barze. Oczywiście on nie był jakoś wybitnie perwersyjny, ale targała nim rządza seksu i to wystarczyło. Ledwo zdążył pomyśleć o jego ulubionej kurtce, która leżała samotnie po drugiej stronie i była podatna na kradzież, a w chwilę później znowu przywarł do dziewczyny, wbijając się w jej wargi.
Charlotte Cooper - 2011-01-25, 18:11

Kabina nie była taka mała, jakby się mogło wydawać, jedyne co w niej przeszkadzało to kibel, cóż który odgrywał akurat w tym przypadku największą rolę, bo przecież kabina była tylko do zasłonięcia osoby załatwiającej się. Mniejsza.
Objęła chłopaka jak tylko długość jej rąk na to pozwalała, dwa palce wsunęła subtelnie za spodnie Shane'a, spokojnie pociągając je w dół, by choć trochę móc je zsunąć z jego bioder. Natomiast druga dłoń znalazła się na szyi bruneta, koniuszkami palców pieszcząc w tym miejscu skórę.
Nie miała ochoty myśleć o niczym innym, prócz tej chwili. To, że jej torebka leży obok kurtki chłopaka nie było istotne.

Shane McKay - 2011-01-25, 20:33

Podobał mu się sposób, w jaki dziewczyna zsunęła jego spodnie, zatrzymując je napięte na biodrach. Jedną ręką sięgnął do guzika i rozporka i odpiął je dwoma zwinnymi ruchami, nie przerywając pocałunków. Chwycił na materiał spodni i zsunął je na sam dół. To samo zrobił z ubiorem dziewczyny, delikatnie pozbawiając ją jego dolnej części. Oparł Charlotte o ścianę, wyciągnął swój interes, i ostrożnie, z dużą dozą romantyzmu, wsunął się w nią nieśpiesznie. Jego ruchy były powolne i subtelne, ale za to głębokie. które jego samego przyprawiały o dreszcze.
Charlotte Cooper - 2011-01-26, 18:45

Opierała się plecami o ściankę kabiny, która wraz z ich ruchami drżała. Na samym początku z pomieszczenia było słychać tylko ciche stęknięcie, które z każdym szybszym ruchem chłopaka przeradzało się w głośniejszą dozę doznań. Rozluźniła ramiona, napięła uda, a ręce oplotła wokół szyi bruneta.
Władało nią teraz to niepohamowanie uczucie, chciała więcej, pomimo tego, że brunet spełniał jej wszystkie wymagania.
Przystojny, wysoki, spokojna natura. Uwielbiała takich mężczyzn. To właśnie ten typ, był dla niej odskocznią od tych wszystkich innych z jakimi spędziła wieczór.
Delikatnie wbiła palce w szerokie barki chłopaka i wraz z nim wykonywała swobodne ruchy biodrami.

Shane McKay - 2011-01-26, 19:51

Będąc całkowicie szczerym, Shane nigdy nie napracował się przy seksie jak teraz, mimo, że uprawiali łagodny stosunek. Pojękiwania i stęknięcia wydobywające się z dziewczyny jeszcze bardziej go nakręcały, nie wspominając już o sposobie, w jaki poruszała biodrami. Po około dziesięsiu minutach był cały zgrzany, a ciepło bijące od dziewczyny zdecydowanie potęgowało ten efekt. Zaczął zwalniać, delektując się każdym delikatnym pchnięciem. Zawsze był zdania, że taki subtelny i wyrafinowany seks jest o wiele bardziej ekscytujący niż gwałtowny i szybki.
Obdarował dziewczynę tuzinem pocałunków w szyję, rozkoszując się jej dreszczami. Wsunął rękę pod jej bluzkę, masując brzuch, plecy i jędrne piersi.

Charlotte Cooper - 2011-01-27, 18:46

Kiedy chłopak zwolnił ruchy, Char opuściła delikatnie głowę i biorąc głęboki wdech. To nie było odsapnięcie od tego wszystkiego, a raczej kolejny dowód na to jaką dał jej przyjemność.
Wciął ręce miała oplecione wokół szyi chłopaka, tak żeby się nie zsunąć. Jego pocałunki były jak kolejna nuta przyjemności. Momentalnie przeczesała palcami ciemne włosy, opadające jej na twarz, a tym samym przeszkadzające w spoglądaniu chwilami na Shane'a.
-Nasza spontaniczność...- mruknęła cicho, z wyczuwalną w tonie jej głosu ironią, zakłócaną przez sap rozkoszy.

Shane McKay - 2011-01-27, 19:04

W odpowiedzi na jej słowa wpił się mocno w usta dziewczyny, co chwilę ssąc i ciągnąc za jej wargi. Smakowała cudownie, dokładnie tak, jak powinna smakować prawdziwa kobieta.
Wszedł w nią jeszcze parę razy, najwolniej i najdokładniej jak tylko umiał. Po chwili wyszedł, ale nie przerywał pocałunków i masowania ciała dziewczyny.
Kiedy wszystko się na dobre skończyło, a on trzymał ją w ramionach, zdał sobie sprawę, jak bardzo mu tego brakowało - od miesięcy nie uprawiał takiego seksu i była to przyjemna odmiana.
Odsunął się od dziewczyny, naciągnął na siebie spodnie i zapiął rozporek. Po chwili ponownie się do niej zbliżył i złożył na jej ustach pojedynczy pocałunek.

Charlotte Cooper - 2011-01-27, 19:14

Kiedy było już po wszystkim wykonała ten sam ruch i wsunęła na nogi spodnie. Poprawiła stanik i naciągnęła bluzkę. Oblizała usta i po raz kolejny przeczesała palcami włosy, dla jeszcze większego efektu ich puszystości. Z jej ust wydobyło się ciche mruknięcie, akcentujące ten cały wieczór jaki spędziła w towarzystwie Shane'a. Nie ma co był uroczy, inny niż wszyscy. Można by rzec, że jedyny w swoim rodzaju. Tak, tak wyjątkowy wręcz.
Wtuliła się momentalnie w chłopaka, opierając bok swojej głowy na jego klatce piersiowej, następnie prawą dłonią objęła subtelnie jego policzek, kciukiem przejeżdżając po powierzchni skóry.
-Trzeba to będzie powtórzyć- powiedziała cicho, uśmiechając się skromnie jak nigdy.

Shane McKay - 2011-01-27, 19:22

Sposób, w jaki na niego patrzyła, wprawiał go w lekką dekoncentrację. Nigdy nie uważał się za bożyszcze nastolatek - w jego mniemaniu był zwyczajny, ale mimo to nie chciał niczego w sobie zmieniać. Spojrzenie Charlotte dawało dość jasny przekaz, którego się szczerze mówiąc nie spodziewał.
Przejechał po jej włosach, które tak często dzisiaj poprawiała. Złapał ją za tył głowy w okolicach karku i przyciągnął do siebie, po raz kolejny całując.
Złożył ostatni pocałunek na jej delikatnej szyi i wyszeptał:
- Zdecydowanie.

Charlotte Cooper - 2011-01-27, 19:30

Uśmiechnęła się pod nosem, niemalże niezauważalnie. Odsunęła się od chłopaka, pchnęła drzwi kabiny i z niej wyszła. Podniosła z podłogi torbę i skórę chłopaka. Podała mu kurtkę, wpatrując się w jego oczy.
Zarzuciła torbę na ramie, jeszcze raz poprawiła bluzkę, po czym wyszła z ubikacji,a z jej twarzy nie znikał ten wciąż zadowolony uśmiech. Jakby wyszła właśnie z romantycznej kolacji, na której jej chłopak się oświadczył. Cholera... te rzeczy nie z Charlotte.
Wyszła z baru, mijając przy tym barmana, z którym rozmawiała przed całym tym wydarzeniem. Chyba wiedziała, kto w pewnym momencie chciał im wejść do ubikacji. Jego srogi wzrok, pełen pogardy, a raczej zazdrości świadczył o wszystkim.
-Spoko innym razem- powiedziała wrednie, wychodząc z baru.

Shane McKay - 2011-01-27, 19:39

Z zadowoleniem i ulgą stwierdził, że jego kochana kurtka jednak nie została brutalnie porwana przez jakiegoś wrednego klienta. Odebrał ją od dziewczyny, która w chwilę później ulotniła się z prędkością światła. Nie zdziwiło go to za bardzo. Charlotte już taka była, a jeśli postanowiłaby zostać i pogdybać z nim odnośnie ich seksu, zacząłby się poważnie martwić jej zdrowiem psychicznym.
Przeszedł obok baru, patrząc obojętnie na zazdrosnego barmana. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to Shane pewnie leżałby na ziemi w kałuży własnej krwi, jednak na szczęście tak się nie da, więc wyszedł nieśpiesznie z baru, zakładając na siebie kurtkę. Przypomniał sobie o umówionym spotkaniu z Ophelią, więc wyjął telefon i napisał do niej wiadomość.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-14, 00:35

Wyszła z mieszkania Opheli, chcąc (o dziwo!) spokój gołąbeczkom, którzy najwyraźniej powinni zająć się sobą, a nie zawracać głowę Nouvelle, bo mogą to zrobić kiedy indziej.
Wsiadła do żółtej taksówki, nawet nie wstępując po drodze do domu. Podała miejsce, gdzie kierowca ma ją zawieźć, zapłaciła za przejazd, i odetchnęła z ulgą, bo przynajmniej to miejsce nie było jedną wielką reklamą Walentynek. Uh!
Weszła do środka, oblookała, czy nie ma kogo znajomego, a nie widząc nikogo takiego, podeszła do baru, zamówiła dla siebie na sam początek tequile, oczywiście wykonując każdy "krok" jak należy. Kiedy wyjadła całą limonkę, zamówiła kolejnego drinka, jednak tym razem zajęła jakiś wolny stolik. Nie liczyła na jakieś towarzystwo. Zapewne każdy miał już kogoś, kim był zajęty. Zajęty na tyle, by olać Nouvelle i świetnie się bawić. Ona też powinna. Sprawdziła jeszcze raz listę znajomych w telefonie. Scott. O tak! Wcisnęła zieloną słuchawkę, a kiedy wreszcie raczył odebrać, zaśmiała się do słuchawki. - Powiedz mi, że nie wariujesz na punkcie Walentynek, i napijesz się ze mną w Marguee. Czekam. Znajdziesz mnie. A! Zmieniłam kolor włosów! - dodała pod sam koniec, i rozłączyła się, nie chcąc przyjmować odmowy.

Scott More - 2011-02-14, 00:49

Jemu natomiast nie brakowało w Walentynki towarzystwa, wręcz przeciwnie. Właśnie miał zamiar zasiadać wraz ze swoimi kotem Szakspirkiem na kanapie, częstować go whiskasem, a w siebie wpychać kolejną tonę owocowych żelek i czekoladowych mm's. Swoją drogą ten wieczór mógł się całkiem ciekawie zapowiadać, ale skoro dostał zaproszenie od jakiejś niewiasty na "miłe spędzenie wspólnie wieczorku" to why not? Tym bardziej, że nie miał możliwości odmowy.
Poklepał kota po główce, wtapiając dłonie w idealnie białe futerko futrzaka. Na nogi nałożył kremowe rurki, standardowo obniżając je do tego stopnia, że wisiały mu w kroku, plus szary t-shirt, który przysłaniała czarna a'la marynarka. Byle jak, ale zawsze coś. Palcami przeczesał na szybko włosy, wepchnął w siebie jeszcze trochę żelek i wyszedł z domu, zostawiając włączony telewizor oczywiście specjal for Szakspirek.
Wszedł do baru, zamykając z hukiem drzwi za sobą. Rozejrzał się po pomieszczeniu, wyszukując w tłumie znajomej mu twarzyczki.
-Kici kici Nouvelle, gdzie jesteś?- zawołał, starając się tonem głosu przebić przez muzykę lecącą w tyle. Skoro przefarbowała włosy to jak ją mógł zauważyć, tym bardziej jeśli mogła siedzieć tyłem do niego.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-14, 17:52

Dobrze jednak, że przynajmniej ona wiedziała, jak Scott wygląda, gdyby ten jednak jej nie przyuważył. Sączyła powoli drinka, kiedy jej wzrok przykuł wyróżniający się z całego tego tłumu chłopak. W jej wieku, ubrany w taki sposób, iż trudno by było go nie zauważyć. A że Nouvelle ma czujne oko, kiedy tylko ujrzała swojego przyjaciela, podniosła się z kanapy, machnęła kilka razy ręką, i taki oto efekt, że Scott pojawił się koło niej szybciej, niż mogła się tego po nim spodziewać. Ucałowała go w oba policzki, nie przestając się szczerzyć jak głupia, jakby co najmniej wykupiła przed wyjściem tutaj niezłą działkę, i "zajęła się nią sama". Nie. Nouvelle była taka z reguły. Narkotyki były przyjemnym dodatkiem do gry. - Jakże się mam odwdzięczyć za Twoje towarzystwo, hm? - szturchnęła go łokciem, ciągnąc w kierunku kanapy, gdyby chciał usiąść na fotelu, czy coś. Nie. Wolała go mieć przy sobie, z przyczyn oczywistych; lubiła bliskość. Jakiś fetysz, czy coś tam. - Co znaczy, że szalenie się nudziłeś w domu i wspomogłam cię, byś nie spędził wieczoru przed telewizorem. Tak tak, przyjmuję podziękowania.
Scott More - 2011-02-14, 19:56

Wejście, kanapa, rozmowa. To wszystko połączyło się w jeden moment, do tego stopnia, że Scott sam nie wiedział co się do końca dzieje. Zawsze spędzał walentynki sam i jakoś nigdy nie czuł potrzeby spędzenia ich z bliską osobą, bo tak owej nie miał. Zawsze traktował to "święto" jak Boże Narodzenie, siadał przed telewizorem miziając po sierści Szekspirka i zajadał się słodyczami, bądź śmieciowym jedzeniem jakie kupił uprzednio w budzie chińskiej.
Rozsiadł się wygodnie na kanapie, lustrując, znudzonym wzrokiem całe pomieszczenie, następnie zatrzymując się na piersiach dziewczyny, po czym w końcu wbił spojrzenie w jej oczy.
-Powiedzmy, że romantycznie spędzałem mój wieczór z kotem- odparł przytakując na swoje słowa. W końcu co jak co, futrzaka kochał bardziej niż nie jedną atrakcyjną kobietkę.
-Stop.- przerwał dziewczynie, kiedy ta o mało co nie zadławiła się własną śliną w czasie mówienia -To ty się szalenie nudziłaś w domu, to ja cię wspomogłem i to ja sprawiłem, że nie siedzisz samotnie przed telewizorem, oglądając brazylijską telenowele i wpychasz w siebie chińszczyznę. Tak, tak przyjmuje podziękowania.- zaakcentował wyraźnie, starając się wymienić te wszystkie rzeczy, o jakich wspomniała N. w swoich ostatnich słowach.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-14, 20:14

Blablabla. Ona wiedziała swoje, on swoje. Jakimś cudem i tak się dogadywali, mimo właśnie takich sytuacji, które miały miejsce bardzo często. W każdym bądź razie, kiedy znowu zajęła miejsce na tej jakże wygodnej kanapie, wsłuchując się w Scotta, który najwyraźniej nie dostrzegał, że to ona go uratowała przed nudy, nawet jeśli takowej nie dostrzegał sam. Machnęła lekceważąco ręką, jednak gdy wspomniał o telenowelach, założyła dłonie na biodrach, prychając. - Nie oglądam brazylijskich oper mydlanych, ot co! - podniosła kieliszek z drinkiem do góry, wypiła jego zawartość, odstawiła. - Nie mogłeś się doczekać spotkania ze mną, a fakt, że zaproponowałam je pierwsza jest najszczęśliwszą wiadomością w twoim życiu. - po czym jak gdyby nigdy nic puknęła go w czoło, śmiejąc się przy tym.
Scott More - 2011-02-14, 20:29

Faktycznie, umarłby z nudy gdyby Nouvelle nie wykazała się jakże wielkim bohaterstwem i męstwem dzwoniąc do niego, i uświadamiając mu wręcz, że ma natychmiast stawić się w barze bez żadnej dyskusji, której nie przyjęłaby do wiadomości.
Niech dziewczynie będzie, że to dzięki niej nuda odeszła od niego, a zaplanowanie wspólnego wieczoru z Szekspirkiem poszło w niepamięć.
-Ba, że najszczęśliwszą- puknął się w głowę, powtarzając gest, który przed chwilkę sprezentowała na jego czole N. Mogło być ciekawie, pod warunkiem, że oboje się nie spiją, z prostych przyczyn. Scott po alkoholu jest największym gwałcicielem jakiego można spotkać na ulicach NY, do tego dochodzi fakt, iż w jego towarzystwie kręci się ładna dziewczyna może nasilić jego "chętkę'', na wykonanie niebiezpiecznego ruchu w kierunku brunetki.
-Chłopcze, skoro już kierujesz się w stronę baru, weź oto tę gotówkę i kup mi butelkę jakiegoś dobrego whiskacza- zaczepił zupełnie mu obcego mężczyznę, który najwidoczniej aktualnie zmierzał w kierunku baru, trzeba wykorzystywać takie sytuacje.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-14, 20:40

Kiedy owy nieznajomy mężczyzna okręcił się niedaleko nich, a Scott, jako najwyraźniej facet leniwy jak cholera, chciał się nim posłużyć, Nouvelle miała ochotę wybuchnąć śmiechem, biorąc pod uwagę jak gościu wyglądał. Jakiś poker face, czy coś. W każdym bądź razie Nouvell próbowała zrobić megafacepalma, ale chyba nie przebije sobie twarzy dłonią. Nie, to chyba nierealne.
Facet chyba jednak przyjął do wiadomości, że po prostu MUSI kupić, to o co poprosił go Scott. Nie wiem, może pan More zrobił coś oczami, jak to robili bracia Salvatore w TVD. Jebać. Nouvelle, co za rozkminy!
- Stawiam dziesięć dolców, że nie kupi. - pochyliła się w kierunku przyjaciela, przekrzykując muzykę, która dawała po uszach. W sumie bez żadnego sensu. Żadnych słów, a jedynie głupia muzyka, która otumaniała ludzi do takiego stopnia, że już na samym parkiecie rozbierali się/pukali/obmacywali, co żeby tylko nakręcić i wstawić do Internetu. Ale Nouvell wolała dziś robić co innego. Nawet nie myślała o konsekwencjach, bo nawet jeśli się oboje spiją, do takiego stopnia, że nie będą pamiętać nic z poprzedniego dnia, no to co szkodzi? Dobra dobra, wieczór jeszcze się nie zaczął, a Rhodes już ma coś z głową. W sumie to miała od urodzenia, ale tego nie musi wiedzieć każdy.

Scott More - 2011-02-14, 22:26

Scott też miał coś z głową od urodzenia i nawet jak jeszcze się nie urodził. Z resztą lekarze to udowodnili, wiedzieli, że chłopak będzie najgorszym wybrykiem natury w rodzinie More, ale również gnojkiem, który wie jak w sprytny sposób wybrnąć z każdej nawet tej najtrudniejszej sytuacji.
Uśmiechnął się raptownie do mężczyzny kiedy ten spojrzał się na kochanego Scotta oczami niewiasty, zgwałconej przed minuty i porządnie zmacanej. Dobra, bo Scott będzie miał przez to wszystko ochotę dobrać się do faceta, a nie uroczej N.
-A ja stawiam dwie dyszki, że nie kupi- ukazał dziewczynie dwa banknoty, trzymając je miedzy palcami. Oczywiście chłopak nie dopuściłby do tak owej sytuacji. Co najwyżej skończyłoby się do źle dla mężczyzny, któremu powierzył pieniądze. Wystarczy, że przyniesie tę cholerną butelkę whiskacza, a resztę nawet jeśli byłoby to pięć tysięcy, może sobie zatrzymać.
-Nouvelle!- odwrócił gwałtownie głowę w kierunku dziewczyny, można rzec że wyglądało to jak scena z jakiegoś filmu, gdzie facet nachalnie chce poderwać dziewczynę zaskakując ją znienacka -Chcesz mi zrobić kitki?- spytał się radośnie, robiąc szeroki uśmiech i unosząc przy tym wymownie brwi ku górze. Lubił jak ktoś majstrował coś przy jego włosach, tym bardziej że stan długości obecnej czarnej szopy Scotta, pozwalała na ukazanie na prawdę wykwintnych wytworów wyobraźni.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-14, 22:37

Słysząc jego pytanie, które w sumie nic a nic jej nie zaskoczyło, a i tak zareagowała na nie śmiechem, przez jakiś czas próbowała opanować się, no bo niestety, nic powiedzieć nie mogła. Tu taka poważna sytuacja, zakład w drodze, a on wyjeżdża z tekstem, by pobawić się jego włosami. Dobrze, że zaproponował te na głowie, przeszło jej przez myśl, zaraz potem poczuła dreszcze na plecach, zatrzęsła się i wzruszyła ramionami. Opuszkami palców gładziła nagie ramiona, by w końcu odważyć się spojrzeć na Scotta. - A czy ja Ci wyglądam na fryzjera? - uniosła buntowniczo brew do góry, jednak zamiast dopowiedzieć coś jeszcze, wplotła palce w jego włosy. Zagryzła wargę, zacmokała, jakby ukończyła jakiś hiperważny kurs fryzjerski, a tak naprawdę jedyne co potrafiła zrobić z włosami to kucyka, warkoczyki i jakieś niedbałe koki. - Zainwestowałeś w gumeczki? I nie chodzi mi o prezerwatywy. Jeżeli o nie chodzi, znam odpowiedź. No dobra. Najlepiej takie słodziaszne z jakimś kwiatkiem, czy motylkiem. - pokiwała ochoczo głową, bo co jak co, Scott prezentowałaby się zajebiście z dwoma kucykami, przedstawiających na różowych gumeczkach jakieś słodkie misie.
Scott More - 2011-02-14, 23:01

Czy zainwestował w super ekstra słodziasie gumki? Ależ oczywiście, że tak. Jeśliby tak owych nie posiadał nie zaproponował by Rhodes zabawy we fryzjera.
Odchylił się delikatnie, aby móc wyjąć, z luźnych kieszeni kremowych spodni dwie gumki, z pyszczkiem Hello Kitty.
-Proszę- podał dziewczynie gumki, prostując odruchowo plecy i układając się wygodnie na kanapie.
-Niestety w szczotkę nie zainwestowałem, ale wierze w twoje zdolności fryzjerskie- mruknął przeczesując po raz ostatni włosy, a tym samym po raz ostatni widząc swoje czarne kosmyki w stanie nieładu. Zaraz jego czupryna będzie miała urok słodkiego dziecka.
-Bierz się do roboty, nie płace ci za obijanie się- powiedział konsekwentnie, tonem pełnym wyższości i pogardy, już po chwili zaczynając się z siebie śmiać.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-14, 23:10

Słysząc jego gburowaty ton, pociągnęła go za włosy, no bo w sumie teraz miała władzę. Ah, czyli wychodzi na to, że kto trzyma kogoś włosy, ten ma władzę. Tak, załóżmy, że tak właśnie jest.
Co do jej zdolności nie powinien mieć żadnych wątpliwości! Nie no, może powinien się obawiać, że połowę jego włosów wyrwie, możliwe, że nawet przez przypadek, no ale jakoś postara się mu to wynagrodzić. No, nie myślmy pesymistycznie na samym początku! To zdecydowanie nie w jej stylu.
Zabierzmy się więc do pracy. Palcami przeczesywała kosmyki jego włosów, próbowała je jakoś ulizać, próbując z niego zrobić kogoś na kształt Kurta z tego serialu Glee. Ten to dopiero miał liźnięte na główce, nie ma co. No ale, chcąc nie chcąc, uważała, że ten gostek jest słodki. Scott też był słodki, jak się starał. I jak czegoś chciał...? Nie, wtedy chyba nie był słodki. W każdym bądź razie znów powróciła do włosów Scotta. Naciągnęła gumkę z przedstawiającą buźkę Hello Kitty, zgarnęła kosmyki włosów, z których miał się utworzyć jeden kucyczek. Jakoś poszło. Wątpiła jednak, by gumki długo wytrzymały, biorąc pod uwagę fakt, że Scott nie miał aż tak długich włosów, no ale nadzieja nadal jest. - Teraz druuugi. - mruknęła sama do siebie, a w tym samym czasie facet przyniósł im butelkę whiskacza. Nouvelle spojrzała na niego wściekle, marszcząc brwi, a ten wystraszony odłożył resztę na stole i czmychnął czym prędzej, no bo widok taki, jaki zastał nie był zbytnio... no dobra, walić to! Drugi kucyk, jest. - O, czekaj. - rozsunęła suwak swojej torebki, wyciągnęła malutkie lusterko w kształcie koła, trzymając mu przed twarzą. - I jak? No, jesteś piękny i powabny, a pan nam przyniósł alko. Lepiej być nie może.

Scott More - 2011-02-18, 00:13

Dobra, żeby być pięknym trzeba pocierpieć, prawda? Aczkolwiek w przypadku Scotta, nawet gumeczki z Hello Kitty się na nic nie zdadzą. Tego dnia jego włosy wyglądały nadzwyczaj roztrzepanie. Każdy kosmyk wędrował w swoją stronę, albo jak kto woli żył swoim życiem- innymi słowy Scott nie wyglądał dziś dostatecznie Scottowato. Mogło świadczyć o tym samo jego ubranie, zazwyczaj nie zakładał na siebie kremowych rurek, choć wyglądał w nich zajebiście. Za a'la marynarkami też nie przepadał, ale oczywiście i w tym mu było do twarzy. Jakby nie patrzeć cały błyszczał od góry do dołu, świeciła nad nim taka aura, zajebistości. Za przeproszeniem.
-Tak całkowicie mnie odpicowałaś- odparł pewnie, unosząc lekko brodę ku górze, zero skromności, sama szczerość. Przeczesał palcami kosmyki włosów, które niestety były zbyt krótkie, aby zmieścić się pod naciskiem tych jakże uroczych gumeczek.
-Kochana Nouvelle, co ty na to abyśmy dzisiejszego wieczoru spili się na amen?- spytał "grzecznie", unosząc przyniesioną przez mężczyznę butelkę łiskacza. W końcu nie każdego dnia ludzie mają okazję się dobrze ze sobą zabawić, well nie traćmy czasu i zaczynajmy zabawę. Fakt, faktem w dwójkę, ale czasem lepiej w dwójkę niż z jakimiś fajfusami, parszywymi graczami w pokera.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-18, 14:47

Taktak, dla urody trzeba cierpieć, i niestety była to prawda. Dlatego chcąc nie chcąc, Scott musiał pocierpieć, by na sam koniec prezentować się po prostu perfekcyjnie! Oczywiście nie tak, jak Elle, no ale nie każdy może mieć wszystko, prawda? Nie. To nie jest narcyzm. O co wy tu ją posądzacie, hm? - Tak, tylko nie prezentuję się jak ten no.. co ma ten program, co z tymi samochodami cośtam. - podrapała się po głowie, bo za nic nie mogła sobie przypomnieć jak owy mężczyzna się nazywa. W każdym bądź razie nie było to aż tak ważne, by się na tym skupiać, dlatego Nouvelle pominęła ten fakt, skoro mieli zająć się czymś bardziej przyjemnym, jak na przykład alkohol. A po alkoholu dzieją się różne rzeczy, tirutiru! Ale to pozostanie na razie słodką tajemnicą. Naznaczam; na razie. Nigdy nie wiadomo co się stanie za chwilę, dlatego to jest takie zajebiste! Pełne niespodzianek! - Ja ci powiem, otwieraj tą butelkę i rozlewaj! - klasnęła w dłonie, bo co jak co, do picia nie trzeba jej było zbytnio namawiać. Nie, żeby była specjalnie uzależniona, ale jak się bawić bez drobnych wspomagaczy, skoro z nimi jest o wiele wiele fajniej? Tylko bez przesady, spić na amen nie. Tak, żeby się nie kontrolować i rozluźnić, a nie łazić po kiblach, nie mogąc już wytrzymać, albo zaliczyć zgona na kanapie, by cię okradli. Nie. Tak nie chciała. Nie potrzebowali dużo. Wystarczy zajebiste towarzystwo, dobry trunek i możemy się bawić. A to było. Na co jeszcze czekali, hm?
Scott More - 2011-02-19, 21:12

To, że wyglądał zajebiście nikt mu nie musiał mówić. Wystarczyło na niego spojrzeć. Hello Kitty zawsze pasowało do jego twarzy, przynajmniej on tak uważał i pewnie wielu innych też.
-Walić tego gościa z telewizji, przy mnie się umywa- powiedział z nutką ironii, znowu unosząc głowę ku górze w formie wywyższenia się. Tak wychodziło mu to w stu procentach bardzo dobrze.
Chwycił w dłoń butelkę, z ładnym napisem Jack Daniels, otworzył ją i pociągnął solidnego łyka.
-Wybacz, Nouvelle nie dostaliśmy szklaneczek, więc musimy sobie radzić po swojsku- dodał przerywając momentalnie konsumowanie, po czym zaczął znowu wlewać w siebie płyn. Wiecie co wam powiem? Scott nie miał swojego ulubionego trunku, mógł wypić każdy alkohol jaki tylko by mu podali na stół i nigdy by nie wybrzydzał. Nie jest tym typem człowieka. Zdradzając coś w sekrecie. Najbardziej lubi pić sok malinowy, oczywiście zrobiony przez jego babcie. Za szklaneczkę tej pyszności, był gotów przelecieć ocean, wracając do Anglii i kosztować sok w ciszy wraz z babcią. Chyba jedyną osobą , która kocha chłopaka takim jakim jest i nie stara się go zmienić. Ot co.

Nouvelle Rhodes - 2011-02-20, 17:50

Przechwalać się nie musiał. Nouvelle doskonałe wiedziała, jakie zdanie na ten temat ma sam Scott. Co nie znaczy, że każdy jego słowa brał na serio, bo co jak co, niektórzy byli po prostu zazdrośni. No ale takie życie. Trzeba se z nim poradzić i nie płakać, bo za dużo ci to nie da.
Kiedy tak przyglądała mu się, z jaką zachłannością pije tego JD, aż zaschło jej w gardle. Odruchowo zgarnęła butelkę, zupełnie nie patrząc, że Scotty był w trakcie jego "konsumowania". Jeden łyk, drugi łyk, trzeci łyk. To było tak kurewsko mocne, że kilka łyków wystarczyło, by cię odrzucić. Przynajmniej w pewnym stopniu. Jeżeli chcesz się szybko spić, kupuj Jacka Danielsa, ot co. Oblizała wargi, i niepotrzebnie wytarła je jeszcze wierzchem dłoni, czując ten intensywny smak w ustach. - Aż tak delikatna nie jestem, nie musisz się martwić. - przyjrzała się mu uważnie, a zaraz potem prychnęła. - Co ja mówię, ty się nie martwisz. To nie w twoim stylu. - skinęła głową, wzdychając, rozglądając się po tym sztucznym tłumie, który zrobił się tak zupełnie nagle dookoła.
(...) Czas mijał i mijał, a w jej głowie poprzez procenty coraz bardziej wirowało. Nie, żeby miała coś przeciwko. Przegięła dopiero wtedy, kiedy zupełnie niepotrzebnie wdała się w dyskusję z ochroniarzem, który uznał, że jest zbyt napita, by mogła tu dłużej być. Rzuciła na pożegnanie coś w stylu "pieprz się", po czym ciągnąc Scotta za rękę wyszli z baru.
Wszystko skończyło się pięknie i cudownie, tylko Nouvelle nic nie pamiętała, jedyne, co ją utwierdzało w przekonaniu, że piła, to wielki kac.

// przeeepraszam, wynagrodzę to innym razem; *


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group