Plaża - Huśtawka

Audrey Hudson - 2010-11-15, 22:36
Temat postu: Huśtawka

Pauline Fossil - 2011-02-23, 18:08

| Ulica

Powoli kołysała się na huśtawce, odbijając od ziemi uderzeniami stóp. Dryfowała swobodnie w przód i w tył, wsłuchana w szum fal rozbijających się o brzeg. Chłodny wiatr delikatnie podwiewał jej sukienkę, a włosy subtelnie tańczyły na jej plecach. Mimo iż termometr nieznacznie przekraczał temperaturę powyżej zera, miała na sobie tylko cienką, powiewną sukienkę. Właśnie wymknęła się z biznesowego bankietu państwa Fossil. Nie sądziła, by ktokolwiek zorientował się, że zniknęła. Objęła się ramionami, wyczuwając pod palcami gęsią skórkę.

Keith Blackwell - 2011-02-23, 18:36

Właściwie, nie mam pojęcia, co Keith robi na plaży, on sam pewnie też nie wie, jednak uznajmy ten fakt za nieistotny, po prostu tu jest i tyle. I kiedy tak tu sobie był, zauważył na ławce znajomą sylwetkę, która należała do dziewczyny, której nie darzył sympatią w najmniejszym stopniu. Większość ludzi za pewne nie chcąc wchodzić w konfrontację ze znienawidzoną osobą oddaliłaby się czym prędzej, jednakże nie Keith. Bo wiecie, tak się składało, że Pauline również nienawidziła Keitha. A on, jako człowiek który za najlepszą rozrywkę - no, dobra, prawie najlepszą - uznaje robienie ludziom na złość, w szczególności własną osobą, postanowił dotrzymać towarzystwa pannie Fossil. Dlatego w przysłowiowym mgnieniu oka znalazł się przy owej huśtawce i zwinnie przeskoczył przez jej oparcie, lądując miękko na deskach. Usadowił się wygodnie, opierając się o podłokietnik, jedną stopę odzianą w conversa opierając o deski huśtawki, a drugą zwieszając swobodnie ku piasku.
- A więc to jednak prawda, że wiedźmy są uodpornione na warunki pogodowe. - stwierdził w zadumie, jak jakiś naukowiec, mierząc uważnym spojrzeniem Fossilównę. - Zawsze wiedziałem, że jest w tobie coś złego. Mnie nie zmylisz tymi sztucznymi, przesłodzonymi uśmiechami. - dodał, wzrok podnosząc do twarzy swojej rozmówczyni, a na jego usta wpełzł ironiczny uśmieszek.

Pauline Fossil - 2011-02-24, 11:30

Pochłonięta własnymi myślami, bezmyślnie wpatrując się w spokojny ocean, nie zauważyła, że ktoś snuł się w pobliżu. Plaża była pusta, żaden rozsądny człowiek nie spacerował podczas tak paskudnej pogody. Zlękła się, gdy huśtawka nagle zadrżała pod czyimś ciężarem. Odwróciła głowę w stronę intruza. Na widok Blackwella skrzywiła się zniesmaczona. Już wolałaby seryjnego mordercę.
W przypadku Keitha zwykła nienawiść była niedopowiedzeniem. Jak kiedyś trafnie określił Shakespeare, Pauline nienawidziła go ogniem tysiąca słońc. Nie znała bardziej prymitywnej, prostackiej i frustrującej osoby, a zapewniam, wiele w życiu widziała.
- Najwyraźniej moje moce nie są wystarczająco potężne, bo wciąż tu jesteś. A jeśli tak rozpaczliwie szukasz towarzystwa, zwróć się do kogoś, komu za to płacą. Jestem pewna, że zapamiętałeś kilka numerów z reklam po dwudziestej drugiej - odgryzła się, mrużąc zielone oczy i starając się nie szczękać zębami. Miała ochotę odejść, zakończyć to osobliwe spotkanie, nim w pełni się rozpocznie, jednak na tym zależało blondynowi, a ona nie miała najmniejszego zamiaru dać mu safysfakcji, nawet za cenę własnego zdrowia. Przyjęła wyzwanie.
- Następnym razem powinieneś zapytać, zanim usiądziesz na miejscu mojej wyimaginowanej przyjaciółki - odparła, mierząc chłopaka nieprzychylnym wzrokiem i uśmiechając się współczująco. Gdzie podziały się jego maniery? Miała nadzieję, że zrozumie jasny przekaz i zniknie jej z oczu.

Keith Blackwell - 2011-02-24, 16:00

Widząc jej zniesmaczoną minę nie mógł się powstrzymać przed szerokim, przesympatycznym uśmiechem. Poza tym, Blackwell może i bywał frustrujący, ale z pewnością nie był ani prostacki, ani prymitywny. Był po prostu wspaniałomyślny, zniżając się do poziomu inteligencji swojego rozmówcy, aby ten nie przeciążył sobie zbytnio główki, zastanawiając się nad sensem jego słów.
- Miło, że wieczory spędzasz przed telewizorem ucząc się od bardziej doświadczonych pań, ale powinnaś wiedzieć, droga Pauline, że akurat ja nie narzekam na brak towarzystwa, szczególnie wieczorami. - sprostował, wykrzywiając usta w współczującym, przyjaznym uśmiechu. Tak jak się spodziewał, dziewczyna nie odeszła, konsekwentnie przyjmując jego wyzwanie. Była bardzo przewidywalna. Miał nadzieję, że po tym spotkaniu brunetka zachoruje na jakąś wyjątkowo trudną do wyleczenia chorobę.
- Myślę, że te numery jednak tobie przydadzą się bardziej, zważywszy na fakt, że zmuszona jesteś wymyślać sobie przyjaciół. Chociaż, nie jestem pewien, czy ktokolwiek wytrzymałby twoje towarzystwo nawet za wszystkie pieniądze twojego ojca.

Pauline Fossil - 2011-02-24, 19:36

Podkurczyła nogi pod siebie i usiadła bokiem tak, żeby nie patrzeć wprost na blondyna, ale żeby cały czas mieć go w kąciku oka. Wygładziła swoją sukienkę, która nieznacznie się podwinęła. Ganiła się w myślach za to, iż nie miała na sobie czegoś wygodniejszego i cieplejszego.
- Akurat tym bym się nie szczyciła - prychnęła odnośnie przechwałek naszego Casanovy. - Twoja wiedza na temat życia ogranicza się do zastosowania środków antykoncepcyjnych. Choć patrząc na to z drugiej strony, dzięki swoim praktykom przyczyniasz się do przetrwania ludzkości - stwierdziła. Wizja małych, rozwydrzonych Blackwellków, biegających po łąkach Central Parku i siejących wszędzie wokół destrukcję i spustoszenie, przyprawiła ją o dreszcze. Jeden dorosły na całą kulę ziemską w zupełności wystarczył.
- Przyjaciółka właśnie mówi mi, że jesteś skończonym idiotą i chce odzyskać swoje miejsce - dodała dobitnie z przeuroczym uśmiechem na ustach. Dopóki trzymał ręce przy sobie, nie musiał się obawiać, że Pauline zarazi się czymś od niego.
- Poza tym... - zaszczyciła go swoim krótkim spojrzeniem - masz coś na twarzy - rzekła znacząco i po chwili milczenia dodała. - I nazywa się to brzydotą. - A w szczególności tą wewnętrzną.

Keith Blackwell - 2011-02-24, 21:44

Skrzywił się nieznacznie, kiedy tak między wierszami wspomniała o dzieciach. Jego dzieciach! Ble, też mi coś. On nie będzie miał dzieci. Nigdy. Są małe, brzydkie, różowe, pomarszczone i cały czas tylko płaczą albo robią kupy. I co jest fajnego w takich dzieciach? Nic. Poza tym, takie dziecko to straszna odpowiedzialność, a Keith, jak powszechnie wiadomo, do zbyt odpowiedzialnych osób nie należał. W tym musiał przyznać jej rację, jeden Blackwell to i tak za dużo dla tego świata. Taki miły prezent od Boga w postaci Keitha zdarza się raz na setki tysięcy lat.
- Twoja przyjaciółka nie powinna oceniać ludzi tak pochopnie. To, plus niewidzialność może skutecznie zrazić do niej ludzi, a wtedy będzie zmuszona spędzić życie w twoim niezbyt ciekawym towarzystwie. Może przy odrobinie szczęścia uda jej się umrzeć wcześniej z nudów. - odpowiedział kąśliwie, odwzajemniając przeuroczy uśmiech dziewczyny. Uniósł z rozbawieniem jedną brew słysząc kolejną wypowiedź dziewczyny. Wypowiedź godna gimnazjalistki, co najwyżej licealistki. Poza tym, dziewczynie w jej wieku nie wypada również mieć wyimaginowanych przyjaciółek. Czyżby panna Fossil powoli popadała w szaleństwo i zaczynała cofać się w rozwoju?
- Poza tym... - zaczął, idealnie parodiować ton głosu dziewczyny - masz coś na twarzy. I nazywa się to zazdrością.

Pauline Fossil - 2011-02-24, 22:23

Gdyby jeszcze jakakolwiek kobieta posunęła się do tak drastycznego kroku. Pauline wątpiła, czy kochanki blondynka miały w sobie tyle pokładów sadyzmu, by skazywać własne dziecko na długie lata cierpienia. Dlaczego ten raz na setki tysięcy lat musiał trafić się akurat teraz? Czy Bóg nie mógł poczekać z prezentem aż osiągnie wiek emerytalny?
- Zna się na ludziach i sceptycznie podchodzi do założenia, że coś tak płytkiego może mieć drugie dno - odrzekła elokwentnie. O jej zdrowie psychicznie nie trzeba się martwić. Blackwellowi jeszcze wiele brakowało do doprowadzenia jej do szaleństwa. Choć obawiała się, że z każdą sekundą może przenosić się na nią jego idiotyzm. Niech ktoś czym prędzej zakończy tą absurdalną konwersację!
- Po twoim zakłamaniu i obłudzie spodziewałam się większych zdolności aktorskich. Cóż, teraz myślę, że tak jak każdy, jesteś pełny rozczarowań... - skwitowała litościwie, wzruszając niewinnie ramionami.

Keith Blackwell - 2011-02-25, 13:53

Jaki znowu drastyczny krok! Pauline nawet sobie nie wyobraża, ile kobiet skrycie marzy, aby nosić w sobie jego dziecko. Taki Keith w wersji mini. Można sobie przypiąć do kluczy, czy coś. Zaraz... czy ona właśnie zasugerowała, że Keith jest płytki?! Wypraszam sobie, Keith nie jest płytki! Bynajmniej. Jest głęboki jak... jezioro Bajkał.
- Skąd taki pomysł, że jestem płytki? Nawet mnie nie znasz, tym bardziej twoja wyimaginowana koleżanka. - zauważył, bo tak na dobrą sprawę wcale go nie znała, wiedziała o nim tyle, ile chciał, żeby o nim wiedziała, czyli praktycznie nic, a plotki czy wpisy NYGirl również nie dostarczały zbyt wielu potrzebnych informacji. I vice versa, można powiedzieć, bo on też o niej nic nie wiedział.
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem lepszy od innych - no dobra, to ewidentnie było kłamstwo, ale kogo to obchodzi - A co do moich umiejętności aktorskich, jeszcze nie miałaś okazji poznać ich w pełni.

Pauline Fossil - 2011-02-25, 15:00

Keith miał rację, nigdy sobie tego nie wyobrażała, a nawet nie chciała wyobrażać. Nie lubiła budzić się w nocy z przeraźliwym krzykiem. Dbała o swoje zdrowie psychiczne. Traumatycznych przeżyć w dzieciństwie, związanych z klaunami miała pod dostatkiem. W sumie Blackwell nie różnił się od nich zbyt wiele. Gdyby tak przyczepić mu czerwony nos...
Kiedy Pauline zanotowała, że trzęsie się z zimna, starała się opanować ciało. Zaraz tu zamarznę! - pomyślała zirytowana, pocierając dłonią ramię. - A temu samolubnemu, egoistycznemu socjopacie sprawi to przyjemność - dodała kąśliwie, mrużąc zielone oczy.
- Nie muszę cię znać, by odczuć twoją arogancję i bezczelność - oświadczyła lekko. Wątpiła, czy Keith ma swoją drugą, lepszą stronę, a jeśli tak, to musiał bardzo dobrze ukrywać ją na samym dnie swojej "głębokiej niczym jezioro Bajkał duszy".
Uniosła brwi rozbawiona stwierdzeniem jakoby blondyn nigdy nie stawiał siebie ponad innymi. Chyba sam sobie nie wierzysz - prychnęła w myślach, powstrzymując się przed śmiechem. Od zawsze pamiętała go jako zadufanego w sobie egocentryka z zapędami narcystycznymi, myślącego, że pozjadał wszystkie rozumy.
- A chwila, w której je obnażysz nadejdzie gdy zamarznie piekło. - wymamrotała, odnośnie jego zdolność aktorskich. Być może grał już zbyt długo, by rozróżnić prawdę od fikcji.
- Jedno muszę ci przyznać, masz talent zrażania do siebie ludzi. Nie dziwię się, że każda dziewczyna ucieka od ciebie zaledwie po jednej nocy.

Keith Blackwell - 2011-02-25, 15:26

On również zanotował, że Pauline trzęsie się z zimna, i być może gdyby była jakąkolwiek inną dziewczyną, choćby i brzydką, podzieliłby się z nią swoją kurtką ale, że była Pauline uśmiechnął się jedynie ledwo zauważalnie pod nosem, by potem wzrok zielonych tęczówek przenieść na powrót do twarzy Pauline. Zastanawiał się czy brunetka schowa dumę do kieszeni i da mu za wygraną, nim zamarznie, czy raczej będzie chciała dalej ciągnąć tą nie mającą większego sensu rozmowę. Oczywiście, że miał gdzieś swoją dobrą stronę. Każdy miał! I on też miał, gdzieś. Tyle, że nie miał pojęcia gdzie. Schował ją kiedyś gdzieś bardzo dobrze i teraz nie może znaleźć.
- Skąd wiesz, że moja arogancja i bezczelność nie jest tylko grą aktorską? Może tak naprawdę jestem wrażliwym człowiekiem, który w wolnych chwilach przygarnia bezdomne kotki i płacze przy tanich romansidłach? - uniósł lewą brew, a kącik ust lekko mu zadrżał kiedy powstrzymywał uśmiech. Może dziewczyna miała rację, może naprawdę grał już zbyt długo.
- Uwierz mi, dziewczyna nie jest mi potrzebna na więcej niż jedną noc.

Pauline Fossil - 2011-02-25, 18:10

Niestety Pauline nie miała kieszeni, a i dumy nie zamierzała nigdzie chować. Gdyby Keith nie był takim... Keithem, nie chciała się więcej wulgarnie wyrażać, być może odpuściłaby całą tą farsę, a że był... kim był, brnęła w to dalej.
- Kiedy nosi się maskę zbyt długo może przeniknąć w czyjąś skórę - zauważyła. - Domniemam, że ty nosiłeś taką od wczesnego dzieciństwa i nigdy nie zobaczysz swojej prawdziwej twarzy. Trochę to smutne. Poza tym wydaje mi się, że nie jesteś gejem... choć mogę się mylić - dodała z czystej złośliwości, przykładając palec do brody.
Czując na sobie jego uważne spojrzenie, odwróciła wzrok. Nie lubiła gdy ktoś patrzył na nią, zastanawiając się nad czymś w myślach.
- Masz rację, ty nie potrzebujesz dziewczyny, a porządnego psychologa, który pomoże ci w rozwiązaniu wewnętrznych problemów i obaw. Może wtedy ktoś w końcu by cię polubił - przyznała bezceremonialnie, postawiając stopy na ziemi. Wystawiła otwartą dłoń w stronę chłopaka, patrząc na niego nagląco.
- Mógłbyś? - zapytała, a widząc niezrozumienie w jego oczach, dodała. - Telefon?

Keith Blackwell - 2011-02-25, 20:11

Gdyby Keith nie był Keithem to nie byłby Keithem i nie byłoby tak zabawnie! Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Jej komentarz na temat masek gustownie przemilczał, wzrokiem jedynie jeszcze uważniej lustrując jej twarz. Na jego ustach wykwitł nikły, triumfalny uśmiech kiedy ta odwróciła wzrok.
- 'Wydaje mi się, że nie jesteś gejem, choć mogę się mylić'? Czyżbyś chciała sprawdzić? - westchnął głęboko, jak matka tłumacząca swojemu dziecku tysięczny raz by nie bawiło się jedzeniem or something - Twoje usilne próby pocałowania mnie są naprawdę przeurocze, ale na twoje nieszczęście szanuje się. - tu położył jej dłoń na ramieniu i pokiwał głową. Zanim brunetka odgryzłaby by mu rękę czy coś zabrał dłoń z jej ramienia, dla odmiany wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i wsadzając sobie jednego do ust, po czym, słysząc jej kolejne słowa zerknął na nią z ukosa. Przez krótką chwilę w której odpalał papierosa lustrował dziewczynę wzrokiem, jeszcze bardziej intensywnie niż wcześniej, aż w końcu, zaciągnąwszy się mocno, wypuścił powoli dym i raczył odpowiedzieć Fossilównie.
- Przykro mi, zgubiłem. - odparł, z przeuroczym, niewinno-diabelskim uśmiechem. Nie miał zamiaru ułatwiać dziewczynie powrotu do domu. Poza tym, jeszcze by nasłała na niego tego swojego Goryla-Majkusia, albo coś.

Pauline Fossil - 2011-02-26, 13:05

Blackwell musiał mieć zdziwaczałą definicję zabawy, bo Pauline nie widziała w tym nic przyjemnego. Zastanawiała się za jakie grzechy popełnione w poprzednim życiu, skazano ją na jego drażniące towarzystwo. Obrabowała bank, przejechała kota sąsiadki, włożyła plastikowe opakowanie do pojemnika z napisem szkło? Na szczęście rzadko napotykała na swej drodze blondyna, więc istniała nadzieja, że przez najbliższe kilka tygodni będzie żyć w spokoju.
- Śnij dalej. Masz takie same szanse jak włóczęga z Wall Street - warknęła, próbując strącić chłodną dłoń ze swojego ramienia. Wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia. Zeskoczyła z huśtawki i stanęła na przeciwko Keitha. Kiedy wlepił w nią swoje zielone oczy, zastanawiała się czy przypadkiem nie był jednym z tych upośledzonych, którzy myślą, że mogą prześwietlić kogoś wzrokiem? Świr.
Wyrwała mu z ręki papierosa. Nie pozwoli, by bezkarnie zatruwał jej ogranizm. Wystarczyło, że jego obecność robiła to z psychiką. Będę musiała dokładnie zdezynfekować dłonie - pomyślała, patrząc z obrzydzeniem na rulonik, który blondyn jeszcze przed chwilą trzymał w ustach. Poniosła wzrok na blondyna, wyczekując jego reakcji.

Keith Blackwell - 2011-02-26, 14:46

Robiąc minę niezadowolonego monarchy powiódł wzrokiem za swoim papierosem którego do niedawna dzierżawił w ustach, a który teraz został brutalnie uprowadzony przez dziewczynę, a przez twarz przeszedł mu cień poirytowania. Zabieranie Keithowi papierosów było rzeczą na tyle nierozsądną, że jedynie Pauline mogła się na to zdobyć. Wzrok znów skierował na brunetkę, obrzucając ją dość niechętnym, pogardliwym spojrzeniem, a następnie wstał powoli, tak, że teraz patrzył na nią z góry i wyciągnął w jej stronę dłoń w wyczekującym geście.
- Oddaj. - powiedział powoli, swoistym dla siebie, leniwym tonem, jednakże w spojrzeniu którego wciąż nie spuszczał z Pauline, oprócz dość wyraźnej niechęci, kryło się swojego rodzaju ostrzeżenie. Nie chodziło oczywiście o papierosa, nawet nie o tego konkretnego, w końcu zawsze mógł wyciągnąć z kieszeni paczkę marlboro i zapalić kolejnego. Teoretycznie, bo gdyby to zrobił, dałby za wygraną, czego nie chciał, a już na pewno nie chciał dawać Fossilównie satysfakcji.

Pauline Fossil - 2011-02-26, 17:47

Czy naprawdę Keith był tak naiwny, wierząc, że Pauline go posłucha? Dziewczyna wychodziła z założenia, że powierzchowność wykluczała inteligencję, jednak czy blondyn mógł okazać się aż tak nierozumny?
Spojrzała na jego dłoń, a potem na twarz, która wzbudzała w niej same negatywne odczucia. Przygryzła niezauważalnie dolną wargę, powstrzymując się przed zwłowieszczym uśmiechem. Miała ochotę zgasić wstrętnego papierosa o jego skórę albo przynajmniej dmuchnąć mu dymem prosto w twarz, co w pełni okazałoby jej lekceważący stosunek do jego osoby.
Jednak zamiast spełnienia tej uroczej wizji, upuściła papierosa na piasek i przydepnęła go, a że ten akurat upadł obok nowiusienkiego conversa Blackwella z pełną premedytacją nadepnęła mu na stopę.
- Ups - wyrwało jej się z ust niewinnie. - Przykro mi, spadł.
W zielonych oczach panienki Fossil pojawiła się satysfakcja. Przez tą płonącą niechęć i odrazę prawie zapomniała o uczuciu zimna. Odsunęła się od chłopaka o krok.
- Udanego życia z rakiem płuc. Przynajmniej nie będziesz umierał w samotności -powiedziała, odchodząc.

Keith Blackwell - 2011-02-26, 20:56

Owszem, Keith miał nadzieję, że Pauline zachowa na tyle zdrowego rozsądku i grzecznie wypełni jego prośbę, to jest odda mu papierosa. Wszak skąd miał wiedzieć, że brunetka jest całkowicie pozbawiona instynktu samozachowawczego? Normalny, inteligentny człowiek w mig wyłapałby ostrzeżenie/groźbę w jego wypowiedzi, oddałby potulnie papierosa a potem uciekł jak najdalej się da, nie chcąc doznać uszczerbku na zdrowiu bądź psychice. Keith powinien jednak mając na uwadze dotychczasowe spotkania z dziewczyną od razu założyć, że dziewczyna rozsądkiem nie grzeszy. Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia, które potęgował jeszcze wyraz satysfakcji w jej oczach. Cóż, na pewno nie miał zamiaru dać jej teraz odejść. Nie chodziło o tego papierosa, oczywiście. Chodziło raczej o pokazanie, że nie może robić sobie co chce, i kiedy chce, przynajmniej, jeśli chodzi o niego. Złapał ją za nadgarstek, dość mocno trzeba dodać, nim zdążyła się oddalić i szarpnięciem, co również mogło zaboleć przyciągnął ją do siebie.
- Nie chcesz mieć mnie za wroga, uwierz mi. - powiedział o dziwo spokojnym, jednak lodowatym tonem, wciąż nie puszczając dziewczyny.

Pauline Fossil - 2011-02-27, 11:47

Pauline w najmniej spodziewanym momencie poczuła silny uścisk na nadgarstku, a zaraz potem szarpnięcie i niemal wpadła z impetem na Blackwella. I kto tu mówił o braku zdrowego rozsądku? Zachowując się wobec niej w tak agresywny sposób, udowodnił, że nie ma takiego za grosz. Fossil skrzywiła się z bólu, lecz nie miała zamiaru krzyczeć.
Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Brunetka odruchowo spojrzała na swoją rękę, a potem zawistne i pełne wyrzutu spojrzenie podniosła na twarz chłopaka. Jak on śmiał!? Zaczęła szarpać ręką, chcąc uwolnić ją z uścisku.
- Idź do diabła - wycedziła przez zęby z odrazą, za nic mając jego groźby.

Keith Blackwell - 2011-02-27, 19:11

-Uważaj, bo mogę pójść. A wtedy naprawdę będę twoim koszmarem. - odparł powoli, jakby ważąc słowa, taksując Pauline uważnym, chłodnym spojrzeniem. Następnie, jak na pstryknięcie palców blondyn puścił dziewczynę i odsunął się o krok. Na jego ustach zagościł szeroki, uprzejmy uśmiech, na pierwszy rzut oka sympatyczny. Sympatyczny bynajmniej on nie był, przypominał raczej uśmiech, którym mordercy obdarowują swoje ofiary nim wbiją im nuż w serce, by te mniej się bały. Ktoś krzyknął 'akcja' a aktor powrócił do gry.
- Nadal potrzebujesz zadzwonić po swojego goryla, Ann Darrow? - zapytał, w krótkiej chwili wyciągając telefon i pomachał nim do Pauline, wciąż z tym samym uśmiechem na ustach.

Pauline Fossil - 2011-02-28, 17:39

W momencie, kiedy Keith rozluźnił uścisk szybko wyrwała dłoń. Pomasowała lekko obolały nadgarstek i spojrzała pogardliwie na chłopaka. Zdziwiła ją nagła zmiana w jego zachowaniu, jednak wiedziała, że był to tylko kolejny element jego mistyfikacji. Blackwell coś knuł i dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Chciał grać? Proszę bardzo.
- Daj mi telefon, a postaram się puścić w niepamięć to, co się stało - zaproponowała i korzystając z chwili nieuwagi chłopaka, zabrała mu z ręki komórkę. Przetarła urządzenie o materiał sukienki, gdyż stwierdziła, że zarazki Keitha mogą być bardziej toksyczne od jego osobowości, a i ostrożności nigdy za wiele. Posłała mu krótki, złośliwy uśmiech i oddaliła się na pewną odległość. Już wpisała numer do Mike'a, kiedy telefon zawibrował, a na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu pojawił ciąg cyfr...
Wróciła do blondyna ze złośliwym zadowoleniem, malującym się na twarzy.
- Dzwoniła jakaś Lindsay z Bungalow. Powiedziałam, że wyszłeś do apteki po krem na opryszczkę - powiedziała zjadliwie, oddając chłopakowi jego własność. Odwróciła się i ruszyła w kierunku rezydencji.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group