Creaven wszedł do głównego z budynków uczelni. Jeśli nic się nie zmieniło, a szczerze wątpił by tak było, to właśnie tam znajdował się gabinet dziekana. Szedł pewnie przed siebie rozglądają się przy tym wokoło. Przypomniały mu się czasy, gdy sam był zaledwie studentem w tej szkole. Doskonale pamiętał każde pomieszczenie w tym budynku: tu biblioteka, tam teatr. Walter potrząsnął głową, aby odgonić nachalne myśli. Teraz powinien byc całkowicie skupiony. Bo oto dotarł na miejsce. Przed nim ciężkie mahoniowe drzwi prowadzące do gabinetu. Zapukał.
Wszedł do głównego budynku znajdującego się w całym kampusie uniwersytetu Columbia. Przywitał się ze wszystkimi znanymi mu osobami, po czym skierował się do swojego gabinetu. Już wczoraj uprzedzono go, że będzie miał za zadnie przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną z nowym wykładowcą. Dokumenty dotyczące tego mężczyzny czekały już na jego biurku, a więc usiadł w swoim wygodnym fotelu i zaczął je przeglądać, oczekując na gościa oraz w myślach przygotowując sobie pytania, które mu zada po jego pojawieniu się. Po dłuższej chwili usłyszał pukanie do drzwi. - Proszę! - zawołał głośno.
Walter odetchnął głęboko i nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się, a on wszedł do środka. Na wprost wejścia, za ciężkim drewnianym biurkiem siedział dziekan - jego przyszły pracodawca. Creaven przywołał na twarz swój profesjonalny uśmiech.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie Panu nie przeszkodziłem? - odparł, wskazując na lezące na biurku papiery.
Przywitał młodego bruneta ciepłym uśmiechem, wskazując na krzesło znajdujące się na przeciwko niego. - Ależ skąd, właśnie na Pana czekałem. Proszę usiąść. - powiedział, po czym odłożył dokumenty, które dopiero co przeglądał, na brzeg biurka, na którym panował idealny porządek. Dziekan Jake należał bowiem do bardzo porządnych i zorganizowanych osób. Najprawdopodobniej te cechy przyczyniły się do tego, że obecnie wykonuje taki zawód, a nie inny.
Creaven z ochotą opadł na jeden z foteli, stojących naprzeciw biurka. W tej chwili najbardziej żałował, że nałożył jeszcze nie rozchodzone buty. Zdążył w nich przejść niewielki kawałek dzielący budynek od jego samochodu, a już natarł sobie stopy. Zlekceważył jednak ból i skupił się na rozmowie z siedzącym za biurkiem mężczyzną.
- Bardzo się cieszę, że zgodził się Pan ze mną porozmawiać. Możliwość pracy na tej uczelni znaczy dla mnie naprawdę wiele.
Pokiwał twierdząco głową, uważnie go wysłuchując. - Dla nas również ważne jest, by mieć w zanadrzu tak świetnych nauczycieli, jak Pan. Słyszałem o Panu wiele pochlebnych opinii. - powiedział, a na jego twarzy przez cały czas widniał delikatny, ledwo widoczny, ale jednocześnie przyjazny uśmiech. - A specjalizuje się Pan w wykładaniu... jakiej dziedziny? - spytał, podnosząc z biurka ponownie dokumenty dotyczące Pana Waltera. Skierował do niego takie pytanie, ponieważ ten właśnie drobiazg uciekł mu z głowy. Cóż, starość nie radość, a on na swojej głowie miał naprawdę wiele spraw.
- Prawa konstytucyjnego oraz prawa podatkowego. Ukończyłem studia prawnicze właśnie na tej uczelni. - odparł zapytany, a w jego głoście brzmiała duma. Walter był z siebie zadowolony, że poświęcił tyle czasu na naukę i szkolenie. Zmarnowane godziny, nareszcie przyniosą jakiś zysk. Był pewny, że dyrektor doceni jego wykształcenie i znajomość zawodu.
- To świetnie. - powiedział, jeszcze raz zerkając na zbiór kartek, które trzymał w dłoniach. Po chwili znów je odłożył, wracając wzrokiem do swojego rozmówcy. - Czytałem wcześniej także listy polecające od Pana wykładowców. Muszę przyznać, robią wrażenia. - dodał. - Jakby nie patrzeć, nie mam się czego przyczepić. - rzucił z małym rozbawieniem słyszalnym w głosie, chcąc nawiązać dobrą więź ze swoim przyszłym współpracownikiem. - Od kiedy mógłby Pan zacząć? - spytał.
- Hmm... - Walter udał, że namyśla się nad czymś przez chwilę po czym odparł z uśmiechem. - Właściwie mógł bym w każdej chwili. Aktualnie nie mam jakichś większych planów.
Spodobało mu się to, że dziekan tak dokładnie sprawdził jego przeszłość. Sam pewnie nie zadałby sobie takiego trudu, jednak podobało mus ie że zrobił to jego nowy przełożony.
- W takim razie może po świętach? Od 3 stycznia? - zaproponował. Przerwa świąteczna na uniwersytecie już trwała, a więc najodpowiedniejszym terminem jego zdaniem byłby dzień, w którym się ona kończy. - Do tego czasu może się Pan rozejrzeć po kampusie, chociaż domyślam się, że zna oraz pamięta dokładnie Pan jego każdy zakamarek. - powiedział, odnosząc się do tego, że Creaven kiedyś uczęszczał na uniwersytet Columbii.
- Doskonale. 3 styczeń.
Mężczyzna pokiwał głową na znak aprobaty. W myślach pogratulował sobie świetnie rozegranej partii. Osiągnięty przez niego sukces w pełni go satysfakcjonował. - Tak się składa, że kampus znam lepiej niż wszystko inne w tym mieście.
- Wspaniale. - pokiwał twierdząco głową. - W takim razie do zobaczenia w poniedziałek trzeciego stycznia. - powiedział, powoli wstając. Wyciągną rękę w stronę Pana Waltera w celu uściśnięcia jej na pożegnanie. Był zadowolony, że ta rozmowa minęła tak szybko. Brunet wydawał się idealnym kandydatem, a więc nie miał potrzeby dłużej go zatrzymywać w swoim gabinecie i wypytywać o nieistotne rzeczy. Poza tym, oczywiście wolał wrócić już do swojego domu, do żony i dzieci, by móc rozpocząć świętowanie.
- Oczywiście. Do widzenia. - podniósł się z fotela i uścisnął wyciągniętą dłoń mężczyzny. Poprawił płaszcz i skierował się w stronę wyjścia. Trzymając już rękę na klamce, odwrócił się i z uśmiechem dodał - Wesołych Świąt.
Na podwórku wiało. Mężczyzna poprawił chroniący szyje szalik, po czym śpiesznie ruszył w stronę samochodu.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach