Po zajęciach weszła do domu, przebrała się w wygodne ciuchy i poszła do kuchni, aby zaparzyć herbatę, która ją rozgrzeje. Wyjęła kilka magazynów o dekorowaniu wnętrz na stolik, by przygotować się do zrobienia projektu. Usłyszała dzwonek do drzwi, ale coś ją tknęło by spojrzeć najpierw w judasza, gdzie zobaczyła swoją matkę. Wróciła cicho na sofę, gdzie skuliła się, podciągając kolana pod brodę. Kobieta pewnie chciała porozmawiać z córką, aby ta zdecydowała się wpaść choć na moment w trakcie świąt.
W dzień przed Wigilią postanowił raz jeszcze odwiedzić Madison, by dowiedzieć się, co u niej słychać, jakby nie widzieli się zaledwie dwa dni temu. Gdy wchodził po schodach na górę, spotkał matkę swojej przyjaciółki. Przywitał się z nią uprzejmie, nie mając zbyt wielkiej ochoty na miłą pogawędkę z nią. Na pewno znajdzie się na to jeszcze kiedyś okazja. Kobieta także nie okazywała jakiś wielkich chęci na rozmowę z nim. Spytała jedynie, co słychać u jego mamy, a kiedy odpowiedział, już się pożegnali, a chłopak ruszył dalej. Gdy dotarł pod drzwi Maddie, zadzwonił dzwonkiem.
Dziewczyna słysząc kolejny dzwonek nieco się zdziwiła. Nastąpiła długa przerwa, więc była pewna, że jej matka już sobie poszła. Tak samo po cichu, na paluszkach podeszła do judasza-Adam?-zapytała marszcząc brwi. Nie wiedziała co on tu robi i właśnie zaczęła się zastanawiać, czy jej rodzicielka nie nasłała go na nią, aby przemówić jej do rozsądku. Miała nadzieję, że nic takiego się nie stało, że Adam szybciutko wbiegł po schodach, a nie szedł powoli mogąc ją spotkać.
Uśmiechnął się do niej delikatnie, kiwając przecząco głową. - Nie, święty mikołaj. - powiedział rozbawionym tonem głosu, zastanawiając się skąd te jej zdziwienie. Przecież nie raz do siebie nawzajem wpadali bez wcześniejszego uprzedzenia, więc nie powinno być to dla niej aż tak wielkim zaskoczeniem. - Nie w porę? - spytał po chwili, widząc jej minę.
-Świetnie, byłam grzeczna-powiedziała siląc się na uśmiech, lecz nie miała najmniejszej ochoty na to. Wpuściła go, zamknęła drzwi i skierowała się do salonu.-Nie, w porządku-odpowiedziała i znów odwróciła się tyłem do chłopaka.-Napijesz się czegoś?-zapytała chowając na moment twarz w dłoniach. Na szczęście wyglądało na to, że Adam przyszedł tu z własnej woli, ale kto wie, czy indoktrynacja z jego strony nie zacznie się za kilka chwil. Adam był takim dobrym chłopcem, który chciał aby wszyscy żyli w zgodzie.
- W takim razie należy ci się duży prezent. Niestety... chyba zostawiłem go w drugich spodniach. - powiedział zabawowo, wchodząc za nią do środka, a wcześniej zdejmując buty oraz kurtkę. Przeczesał dłonią jasne włosy, rozglądając się dookoła. - Dzięki, chyba na razie nic. - odpowiedział na jej pytanie, po czym wszedł do salonu i rozsiadł się na kanapie.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech i natychmiast się odwróciła do chłopaka.-Więc, coś cię do mnie sprowadza?-zapytała kuląc się na drugim końcu siedziska, gdzie chłopak usiadł. Nie lubiła się spotykać z ludźmi, gdy miała zły humor, a zdecydowanie taki miała dziś, jej matka zdecydowanie jej go zepsuła.
Spojrzał na nią uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Chciałem cię powiadomić, że przysłali już spodnie ze sklepu, w którym ostatnio razem byliśmy. Pasują idealnie. - odpowiedział, oczywiście sobie kpiąc, ale nie w ten taki wredny sposób. - A tak poważnie, to chciałem się spytać co u ciebie i czy nadal planujesz spędzić święta sama? - spytał.
Dobrze, że wyczuła tą kpinę w głosie, bo jeszcze by stwierdziła, że Adam się w rozwoju cofnął. Nie spodobało jej się to, czego spodziewała się, że się stanie.-Adam... proszę.-powiedziała jedynie w odpowiedzi spoglądając na niego uważnie. Jej głos nie był zdecydowany, ale o bolesnych sprawach nie mówi się łatwo. Pokazywać swoją słabość przed przyjacielem może nie było wstydem, ale dobrym pomysłem na pewno też nie. Zwłaszcza przed takim, który jest uparty i wie czego chce.
Przyjrzał się jej, kompletnie zaskoczony jej reakcją. Nie wiedział, że dla niej jest to aż tak drażliwy temat. - O co prosisz? - spytał, skupiając wzrok na jej twarzy. - Madison, bądź ze mną szczera, o to ja proszę. - dodał po chwili, przybliżając się do niej ze zmartwioną miną.
Skuliła się jeszcze bardziej, przyciskając poduszkę do siebie.-Adam... nie chcę rozmawiać na temat świąt, dobrze?-powiedziała cicho i niepewnie. To była szczerość? Tak, ale nie całkiem, bo mogła mu powiedzieć, że nie rozmawiała z matką niemal pół roku, kolejny raz kazała jej stać pod jej drzwiami, bo jej córka nie miała odwagi, aby otworzyć jej drzwi. Co prawda przeczytała list od swoich rodziców z zaproszeniem na świąteczny obiad. Nie miała odwagi się przyznać, bo nie dość, że by się rozkleiła, to pewnie Adam zaczął się tym przejmować, jakby mało już się przejmował Madison.
Przyglądał jej się cały czas, milcząc. Nie miał zielonego pojęcia, co powiedzieć. Chciał ją pocieszyć, ale jednocześnie nie wiedział, z jakiego powodu miałby to zrobić. Z braku innych pomysłów jedynie przysunął się do niej i delikatnie ją przytulił. Nie wiedział, czy go odepchnie, czy odwzajemni uścisk, w ogóle niczego od niej nie oczekiwał. Chciał jej jedynie pomóc, w końcu była jedną z najbliższych mu osób.
Madison nie odepchnęła go. Nie zareagowała nawet, lecz po chwili rozluźniła się. Oparła głowę o jego tors, mimowolnie się rozklejając. Adam był na prawdę najbliższą jej osobą, zwłaszcza teraz. Ceniła go za to, że się nie zraził do niej, oraz że dawał jej poczucie bezpieczeństwa oraz jakiejś tam cząstki normalności. Jednak ostatnie czego oczekiwała to litość. Przełknęła ślinę.-Moi rodzice chcą, abym się z nimi spotkała. Ty chcesz, żebym spotkała się z ludźmi. A ja na prawdę tego nie chcę...-otworzyła się po chwili.
- Masz jakiś konkretny powód, przez który tego nie chcesz? - spytał po dłuższej chwili milczenia, gdy próbował ułożyć sobie to wszystko w głowie. Przez cały czas delikatnie głaskał ją po głowie, palcami przeczesując jej długie, blond włosy, które rozsypały się na jego torsie i udach.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach