Ty z reguły był uczynnym chłopcem, gdy tylko usłyszał wołanie o pomoc, wstał z łóżka dziewczyny, mimo że miał przykazane tam siedzieć. Bez koszulki podszedł do drzwi, zerkając, gdzie znajduje się poszkodowana. Gdy zobaczył kto leży na podłodze, uniósł brew do góry. Nieźle, nieźle.-Ja mogę pomóc-powiedział kucając przy kobiecie i podając jej rękę.
_________________
Ty Gevinson, 21 lat.
*# When I met you at the party
And I told you you were pretty
I was honestly just trying to score
Pani Cooper, siedziała oczekując na pomoc córki i tym samym spoglądając na swoje paznokcie. Widząc jak z pokoju wychodzi jakiś chłopak bez koszulki, na jej twarzy natychmiastowo pojawił się kuszący uśmieszek, taki który raczej oceniał rzeźbę chłopaka. Nie ma co wyglądał... a z resztą.
-Z chęcią skorzystam z pomocy- powiedziała, chwytając za rękę chłopaka i wstała z miejsca, stając twarzą w twarz z młodzieńcem.
-Gdzie podziała się moja córka?- spytała, nie przestając się uśmiechać. Teraz przestało ją to w ogóle interesować. Charlotte mogła już nie istnieć.
-Poszła do łazienki-stwierdził przeczesując swoją niezbyt bujną czuprynę. Gdy kobieta wstała, mógł się przyjrzeć jej w całej okazałości. Zdecydowanie było na co popatrzeć.-Wszystko z panią w porządku?-powiedział nieco flirciarsko, nie wiedząc, czy dobrze zrobił, nazywając matkę swojej kochanki panią.-Zawołać ją?-zapytał wracając do tematu Szarlotki. Dla niego znacznie mniej krępujące będzie wejście do łazienki dziewczynie, jeśli ta bierze prysznic, niż własnej matce, prawda?
_________________
Ty Gevinson, 21 lat.
*# When I met you at the party
And I told you you were pretty
I was honestly just trying to score
Lustrowała cały czas spojrzeniem chłopaka. Kurcze, jednak w tym NY coraz to lepszy towar na półkach się pojawia. Za czasów pani Cooper byli jedynie przewrażliwieni chłopcy, słuchający popu. Los się do niej jednak uśmiechnął, miła niespodzianka po przebytej drodze. Paris.
-Wołałam już ją, najwyraźniej nie chce widzieć swojej matki- powiedziała o dziwo radosnym tonem, bo wcale, a wcale nie martwiło ją to, że Charlotte nie wyszła na spotkanie z matką. Tak, tak kochała swoją córkę, ale takie widoki jeszcze bardziej.
-Pomagasz mojej córce remontować mieszkanie?- spytała żartobliwym tonem, bo w końcu chłopak był bez koszuli. Takie skojarzenie... Obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku kuchni. Kawa, potrzeba jej kawy.
-Można tak powiedzieć-uśmiechnął się, bo możliwe było, że w trakcie swojego uniesienia poprzestawiali kilka przedmiotów, co można było nazwać zmianą wyglądu mieszkania, dumnie przechodząc do nazwania tego remontem-Ty-przedstawił się, oczekując, że kobieta każe nazywać się po imieniu (po tym, jak się przedstawi), albo ten dalej będzie się do niej zwracał per pani-Potrzebowałaby pani takiej pomocy?-zapytał, unosząc dość zabawowo kącik ust. To jego pytanie wcale nie zabrzmiało dwuznacznie.
_________________
Ty Gevinson, 21 lat.
*# When I met you at the party
And I told you you were pretty
I was honestly just trying to score
"Można tak powiedzieć", na słowa chłopaka roześmiała się. Doskonale wiedziała, co jej kochana córeczka wyrabiała z owym chłopakiem. Jej krew, Char zna swoje atuty. Weszła do kuchni i zaczęła szperać po wszystkich szafkach, nie była dawno u Szarlotki to skąd mogła wiedzieć, gdzie ta trzyma kawę? W końcu, natknęła się na pojemniczek z naklejką "coffee", wyciągnęła z innej szafki kubeczek, nastawiła wodę i w oczekiwaniu, aż ta się zagotuje odwróciła się do chłopaka.
-Mów mi Mary- powiedziała, unosząc w geście kącik ust i opierając sie rękoma na blacie, jednej z szafek.
-Jak będę chciała przestawić parę mebli, dam ci znać- odparła, kręcąc przy tym delikatnie głową. Flirtowała z kochasiem swojej córki, bezczelna matka.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach