Keith Blackwell - living room

Keith Blackwell - 2010-11-30, 16:30
Temat postu: living room

Keith Blackwell - 2011-01-18, 23:29

O to, że zrobi mu krzywdę raczej się nie martwił, zresztą, Dane był zapewne przyzwyczajony do bycia ciąganym po podłogach. Taki perwers jak on miał bardzo bogate doświadczenie w tego typu sprawach.
- Taak, a co mi zrobisz, jeśli tego nie odwołam, naślesz na mnie kolegów z drużyny pływackiej? - zapytał rozbawionym tonem, odwracając się przodem do Ophelii z drwiącym uśmieszkiem na ustach i opierając się o kanapę. Gestem dłoni wskazał jej gdzie znajdowała się łazienka, jednak uśmieszek wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Chcesz żebym cię zaprowadził? A może pomóc ci się rozebrać?

Ophelia Bissette - 2011-01-18, 23:39

Ofelka wolała nie wnikać w te jego bogate doświadczenia, naprawdę. Niektóre sprawy lepiej taktownie przemilczeć.
- Dam sobie radę bez kolegów z drużyny - powiedziała, zatrzymując spojrzenie na jego drwiącym, charakterystycznym uśmiechu i podążyła spojrzeniem w kierunku, który wskazał.
- Rozebranie mnie musi pozostać w strefie twoich marzeń, jak mi przykro - rzuciła uśmiechając się słodko i ruszyła w stronę łazienki, odkręcając wodę, kiedy już tam dotarła, i mając nadzieję, że Keith nie wpakuje się za nią. Rozebrała się i weszła pod prysznic, z ulgą przyjmując strumień letniej wody na swojej twarzy i ciele.

Keith Blackwell - 2011-01-19, 20:15

- Uważaj, bo moje zachcianki mają tendencję do spełniania się. - zawołał jeszcze zanim zniknęła za drzwiami łazienki, żeby nie było, że jej nie ostrzegał. Prawda była taka, że Keith zawsze, prędzej czy później dostawał to, czego chciał. Obojętne, czy to dzięki niesamowitemu urokowi osobistemu, sile perswazji czy podobiźnie Benjamina Franklina. Chociaż, wierzcie mi lub nie, na tę chwilę blondyn nie miał żadnych niecnych zamiarów wobec Ophelii. Póki co rozwalił się wygodnie na wolnej kanapie, wydobył z kieszeni paczkę papierosów i włożył sobie jednego do ust. Już miał go zapalić, kiedy zawiesił wzrok na Dane'ie i zobaczył jego minę. Skrzywił się, woląc nawet sobie nie wyobrażać, co mogło się przyśnić karbowanemu. Przez tę niezbyt przyjemną kontemplację odechciało mu się palić zupełnie, toteż rzucił papierosa gdzieś na ziemie, wstał i udał się w stronę swojej sypialni żeby przebrać się z mokrych ciuchów.
- Tylko mi się nie spuść przez sen na kanapę, błagam. - mruknął jeszcze do śpiącego Dane'a zanim zniknął za drzwiami swojej sypialni.

Ophelia Bissette - 2011-01-19, 20:31

- Chyba w snach - rzuciła tylko nim zamknęły się za nią drzwi. Na tę chwilę może nie miał niecnych zamiarów, ale Keith był, zdaniem Ofelki, na tyle nieprzewidywalny, że mogła się spodziewać wszystkiego. I chociaż jej czujność była dość mocno uśpiona przez procenty, starała się jakoś trzymać, tym bardziej, że była w apartamencie chłopaka. Słysząc jeszcze dobę wcześniej, że skończy właśnie tak, najprawdopodobniej wyśmiałaby swojego rozmówcę.
Wzięła prysznic, po dwudziestu minutach wychodząc z kabiny. Sięgnęła po jeden z ręczników, wytarła się, ubrała pozostałości bielizny i już miała zamiar założyć na powrót koszulkę z szatni, kiedy uświadomiła sobie, że ta naprawdę cuchnie, o czym przypomniała sobie w trakcie zakładania. Zaniechała tego pomysłu i odnalazła koszulkę Keitha, która wydawała się znośna, więc założyła ją, sprawdzając czy zasłania to, co ma zasłaniać, a później wyszła z łazienki, wracając do salonu, gdzie zastała tylko śpiącego Dane'a.
- Keith? - zapytała dość głośno, mając w pamięci, że podobno nic ani nikt nie jest w stanie obudzić bruneta. Wolała nie szukać Blackwella w innych pomieszczeniach, nigdy nie wiadomo co właśnie wyprawia.

Dane Johnson - 2011-01-19, 21:27

Dane się wiercił, kręcił, rzucał na kanapie, jakby do jego uroczej wizji wślizgnął się nagle żarłoczny potwór i rzucił się na biednego brunecika, przygniatając swoim ogromnym cielskiem. O takie zdolności parapsychiczne Keitha nie podejrzewał, a dałby sobie rękę uciąć, że to przez niego. Zacisnął mocniej pięść na poduszce, próbując odgonić koszmary, jak to miewał robić w czasach, kiedy lody były po prostu lodami a ucieczkę przed potworami znajdowało się w szafie. Gdy w wyuzdanej krainie latynoskich piękności zapanował ład i porządek, mlasnął ustami i wreszcie znalazł idealną pozycję do spania, nagle ciałem Johnsona coś szarpnęło. Zaczęły targanić nim silne drgawki. Jego twarz nabrała koloru siwego, a na rozgrzanym czole pojawiło się kilka kropel potu. Myślę, że chyba mamy kłopot...
Keith Blackwell - 2011-01-19, 22:07

- Czyżbyś już się za mną stęskniła? - zapytał wkraczając do salonu już w czystych, suchych ubraniach. Prawie już suche blond włosy stały na wszystkie możliwe strony, uroczo komponując się z szelmowskim uśmieszkiem na Keithowych ustach. Uśmiech ten szybko znikł, kiedy blondyn zorientował się, że coś się dzieje z jego karbowanym przyjacielem. Przesunął wzrokiem po jego szarej jak papier twarzy i sam momentalnie zbladł. Mimo wszystko, nie ruszył się z miejsca ani o krok, po prostu stojąc jak sparaliżowany. Co jest Dane'owi? Zatruł się alkoholem? Przedawkował?
Ophelia Bissette - 2011-01-19, 22:16

Już wykrzywiała usta w kpiącym uśmieszku, kiedy podążyła spojrzeniem za Keithem, zauważając jednocześnie co się dzieje z jego przyjacielem. Zastygła na chwilę w bezruchu, z przerażeniem patrząc na jego poszarzałą twarz, zaraz jednak oprzytomniała i klęknęła przy kanapie.
- Dane! Dane! - zawołała, starając się przytrzymać go i jakoś powstrzymać drgawki, które stawały się coraz silniejsze. - Zrób coś! - fuknęła spanikowana, odwracając się przez ramię i patrząc na Keitha wystraszonym spojrzeniem.

Dane Johnson - 2011-01-19, 22:40

Całym ciałem chłopaka ogarnęły bolesne konwulsje. Ruchy stawały się coraz gwałtowniejsze, a jego wargi zaś dygotały niby w gorączce. Zachłysnął się powietrzem i zaczął krztusić własną śliną... Pełne popękane wargi miały siny odcień, a jego zielone oczy choć wciąż otwarte były jakby przerażone albo nieobecne. Świat zaczął się rozmazywać... Wszystko traciło swój kształt i formę. Głosy dochodzące do uszu Johnsona były odległe i zdeformowane...
Keith Blackwell - 2011-01-19, 23:01

O ile Keith w wielu skrajnych sytuacjach potrafił zachować stoicki spokój, o tyle teraz panikował. Ledwo docierało do niego to, co się dzieje. A co jeśli Dane umrze? Przez dłuższą chwilę stał jak sparaliżowany, dopiero kiedy jego umysł zarejestrował, że Ophelia kieruje swoje słowa do niego wziął się w garść na tyle, aby wydobyć z kieszeni jeansów komórkę i wybrać numer na pogotowie. Przez krótką chwilę tłumaczył im sytuację, a następnie podał adres i się rozłączył. Zdziwiło go, iż mimo tego, że cały był spanikowany potrafił jeszcze mówić spokojnie i dość racjonalnie.
Ophelia Bissette - 2011-01-19, 23:12

Cóż, Ofelia nigdy nie była w podobnej sytuacji i nigdy nie była tak przerażona jak teraz, widząc te nieobecne, otwarte szeroko oczy i słysząc, że chłopak krztusi się własną śliną.
Natychmiast postanowiła obrócić go na bok, jednak drobna Ofelia nie dawała sobie specjalnie rady z Dane'm, którym dodatkowo targały drgawki, dość silne, należałoby dodać.
- Pomóż mi, szybko - rzuciła w stronę Keitha, nadal siłując się z brunetem.

Dane Johnson - 2011-01-19, 23:25

Czy ja umieram? - pomyślał, nie mogąc opanować drżenia rąk. W głębi duszy bał się przeraźliwie. Nigdy nie był wzorem przykładnego, Bogobojnego chrześcijanina. Co jeśli zostanie skazany na wieczne potępienie w piekle? A co jeśli nie ma niczego po drugiej stronie? Co wtedy z nim się stanie? Krew w jego żyłach zaczęła pulsować, miał wrażenie, że zwymiotuje gdy nagle poczuł... ulgę? Ku jego zdziwieniu i euforii, zaczął odzyskiwać ponowanie nad swoim ciałem. Ja żyję! Wciąż żyje, kurwa! Spojrzał na stojącą nad nim Ophelię i Keitha, którzy wyglądali jakby naprawdę przejęli się jego stanem. Ręce karbowanego opadły bezwładnie, a oddech ucichł. Kiedy jedno z nich chciało sprawdzić trzęsącą się dłonią, czy wciąż bije mu puls, podniósł się gwałtowanie. - Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknął, poczym wybuchnął gromkim śmiechem. Stwierdził, że obróci wszystko w żart, bo sam był zbyt przerażony zeby przyznać że coś z nim jest. - Żebyście widzieli swoje miny! Klasyka! Trochę dramaturgii nigdy za wiele, co stary? - Wstał i poklepał Keitha po ramieniu, jak gdyby nigdy nic.
Keith Blackwell - 2011-01-20, 00:37

Oczywiście, że Keith się przejął stanem Johnsona! W końcu był jego przyjacielem, jakby nie patrzeć. Jedynym prawdziwym, w dodatku, jedynym, z którym ze znajomości nie czerpał żadnych korzyści materialnych, wręcz przeciwnie, niemożebnie go wkurwiał, ale i tak nie wytrzymałby długo bez niego. Przez krótką chwilę na jego twarzy wymalował się wyraz ulgi spowodowany tym, że karbowanemu nic nie jest, ten wyraz szybko jednak zastąpiła wściekłość oraz przemożna chęć odciśnięcia swojej pięści na jego nosie, aczkolwiek koniec końców blondyn westchnął jedynie z frustracji i rzucił Dane'owi spojrzenie od którego mniej odpornym zdarza się umierać.
- Ja ci zaraz cholera pokażę dramaturgię, pieprzony popaprańcu. - warknął i odsunął się na bezpieczną odległość, to znaczy taką, żeby przypadkiem na serio nie przyjebać Johnsonowi. - Będziesz się tłumaczył ratownikom kiedy karetka przyjedzie. - powiedział jeszcze, zanim opadł na drugą kanapę i wydobył z kieszeni paczkę papierosów, po czym włożył sobie jednego do ust i zapalił.

Ophelia Bissette - 2011-01-20, 16:27

Blondynka może nie przyjaźniła się z Dane'm, co nie oznaczało, że życzy mu śmierci, bo wcale nie życzyła. Tym bardziej na kanapie, w wieku dwudziestu dwóch lat i w jej towarzystwie.
Kiedy podniósł się gwałtownie, odskoczyła wystraszona i mimowolnie pisnęła, patrząc na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. Ona nie poczuła ulgi. Po sekundzie poczuła wściekłość i zerwała się na równe nogi prostując.
- Trochę dramaturgii?! - fuknęła głośno, patrząc na niego ze złością. - Myślałam, że przedawkowałeś i UMIERASZ, a ty chciałeś wprowadzić trochę dramaturgii?!
Jeśli któryś z panów miał ochotę obejrzeć Ofelię wyprowadzoną z równowagi - proszę bardzo, oto ona. Nieczęsto się zdarzało żeby jej oczy ciskały takie iskry, usta zacisnęły w prostą linię, a dłonie w pięści.
Obrzuciła bruneta ostatnim wściekłym spojrzeniem i ostentacyjnie wyszła z salonu, pakując się do pomieszczenia, które było najbliżej - akurat padło na sypialnię Keitha - i trzasnęła głośno drzwiami, nie mając w tej chwili ochoty oglądać chłopaka.

Dane Johnson - 2011-01-20, 17:01

Właściwie to tłumaczyć będzie musiał się Keith, bo brunet w tym czasie miał zamiar udać się po cichu do toalety. Wiecie ile wynosi kara za nieuzasadnione wezwanie karetki? Dane też nie, ale był pewien, że to napewno nie suma na jego biedną kieszeń. Nadal kręciło mu się w głowie, choć mniej intensywniej niż kilka minut temu. Przystąpił z nogi na nogę, chcąc zachować równowagę.
- Jest słodka... - stwierdził, patrząc znacząco na Keitha, kiedy to Ophelia na ich oczach wspaniałomyślnie przetestowała nowe zawiasy w drzwiach. - Po namyśle... byłbym skory wybaczyć jej nawet brak cycków i tyłka. Podwójne plecy to nic wielkiego przy takim temperamencie. Ciekaw jestem co ty w niej widzisz? Spotykam cię z nią już na kolejnej imprezie, a to wielki przełom w twojej kilkunastoletniej karierze podrywacza. Jej sutki smakują piwem...? - Karbowany uwielbiał wszystko wyolbrzymiać, a w tym wypadku raczej minimalizować, bo blondynka może i była niesamowicie szczupła, ale była bardzo ładna i napewno coś tam miała. Blackwell powinien wiedzieć to lepiej.

Keith Blackwell - 2011-01-20, 17:46

Zbawienna dawka nikotyny podziałała na niego na tyle, że złość skierowana w Johnsona zamieniła się miejscami z czymś w rodzaju podziwu. Tak, to chyba był podziw.
- Wiesz, ile się namęczyłem, żeby wyprowadzić ją z równowagi? - zapytał retorycznie, kiedy franzuzka zniknęła za drzwiami jego sypialni - A tobie wystarczyła tylko niewinna, udawana śmierć! - pokiwał głową z uznaniem, zaciągając się ostatni raz papierosem zanim sięgnął z powrotem po telefon do kieszeni jeansów.
- Sutki o smaku piwa? - powtórzył i podniósł niepewne spojrzenie na przyjaciela, po krótkiej chwili stwierdził, że jednak woli nie zagłębiać się w myśli bruneta. To mogłoby się źle skończyć. - Nie spałem z nią. - wyjaśnił Dane'owi, powstrzymując się aby nie dodać magicznego słowa 'jeszcze', a następnie wybrał numer na pogotowie aby odwołać karetkę. Skrzywił się teatralnie kiedy kobieta po drugiej stronie słuchawki zaczęła się na niego wydzierać, pytając, czy uważa to za zabawne i takie tam różne. Nie odpowiadając na wszelkie pytania zdajeszsobiesprawęcogroźizanieuzasadnionewezwaniekaretki? rozłączył się zanim skończyła ten swój monolog. Poza tym, nie rozumiał problemu tej kobiety, wystarczy przecież tylko powiadomić grzecznie i kulturalnie panów ratowników pędzących tu z prędkością światła na sygnale, że zgłoszenie jest nieaktualnie i tyle, prawda?
- Kogoś tu chyba dawno nikt nie zaspokoił... - mruknął chowając telefon i obrzucił Dane'a pretensjonalnym spojrzeniem, dając mu do zrozumienia, że to wszystko jego wina.

Dane Johnson - 2011-01-20, 20:55

Keith powinien częściej palić fajki, a tym samym podziwiać swojego nieodłącznego przyjaciela. Żaden inny nie odznaczał się błyskotliwym poczuciem humoru i wysokorozwiniętą elokwencją, jak kędzierzawy. Może dla Blackwella nie jest jeszcze za późno i nikotyna zrobi z niego porządnego człowieka?
- Nie pytałem się, czy leżałeś obok niej na łóżku - prychnął rozbawiony. Pokręcił głową, mrugając oczami, niedowierzając temu, co słyszy. Nie spałem z nią, dobre sobie. - Skoro pierwsza śmierć sprawiła, że wlazła ci do sypialni... - Podrapał się po brodzie, niczym wykwalifikowany profesor. Ta rola idealnie pasuje naszemu kochanemu Johnsonowi, nieprawdaż? - Sugerujesz, że druga pozbyje się jej ubrań? - zmrużył oczy w zamyśleniu. Między gęstymi brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Wyglądał niezwykle uroczo w swojej pozie starego filozofa. - Nie bierz tego do siebie, ale wydaje mi się, że ostatnio tracisz swoją formę.

Keith Blackwell - 2011-01-20, 22:31

Tak, Dane ma bardzo błyskotliwe poczucie humoru i faktycznie odznacza się wysokorozwiniętą elokwencją, jak na kogoś, kto ma mózg całkowicie przeżarty przez wszelakie środki odurzające. Acz jego towarzystwo było miłą odskocznią od tych wszystkich srających pieniędzmi bufonów, którzy myśleli, że pozjadali wszystkie rozumy. W sumie, Dane ratował Keitha przed staniem się właśnie takim oto człowiekiem. A że czasem odbijało się to na inteligencji blondyna to już inna sprawa.
- Brawo, Johnson, jak tak dalej pójdzie to może uda ci się wyciągnąć z tych rozważań jakieś pożyteczne wnioski i popełnisz samobójstwo. - kiedy zatrzymał wzrok na swoim kędzierzawym przyjacielu obojętny wyraz jego oczu ustąpił miejsce rozbawieniu. - Uważaj, w twoim przypadku próby myślenia mogą być bolesne. - uprzedził Dane'a, jak normalny martwiący się przyjaciel. Słysząc jego ostatnie zdanie zmrużył oczy i prychnął urażony. - Wolę nie wiedzieć, pederasto, w jaki sposób sprawdzasz, czy jestem w formie.

Dane Johnson - 2011-01-21, 13:29

- Cóż, jest kilka niepokojących znaków - odpowiedział brunet tonem znudzonego arystokraty, mimo, iż wcale nie był o to pytany. Trudno spodziewać się po nim znajomości zasad savoir vivre.
- Spod poduszki wystaje ci styczniowe wydanie "Wilgotnych Azjatek" - zauważył trafnie. Poczuł zadowolenie i przypływ pewności siebie, że wciąż potrafi wykorzystywać swój dar spostrzegawczości. Wystarczył mu skrawek papieru, by rozpoznać okładkę ulubionego czasopisma, gdy miał szesnaście lat. Niezwykłe, że przez tyle lat nie zmienili szaty graficznej...
- Twoja ręka wydaje się niesaaaamowicie zmęczona, jak po przebiegniętym, czterogodzinnym maratonie. Uwierz mi, wygląda jakbyś dorabiał po godzinach za pana Rączkę z Rodziny Adamsów - zaśmiał się, poczym chwilowo zmienił ton na nieco pretensjonalny. - Nie dzwonisz do przyjaciół, nie odpisujesz na wiadomości... Co oznacza jedynie, że całą kasę przechulałeś na seks telefon albo ktoś ukradł ci komórkę, w co wątpię - podsumował, prychając cicho z rozbawienia. - Gorąca jak piekło laska leży w twoim łóżku, a ty dyskutujesz ze mną. Wystarczająco dużo powodów, by twierdzić, że jedyną niezapokojoną osobą w całym, pieprzonym budynku jesteś ty? - Skwitował swoją wypowiedź szerokim, pełnym zadowolenia uśmiechem oraz miną I kto tutaj jest frajerem?

Keith Blackwell - 2011-01-21, 16:21

Wzniósł oczy ku niebu, słysząc ten pseudo-arystokratyczny ton Johnsona i przygotował się psychicznie na codzienną dawkę wymiotów werbalnych wypływających z ust kędzierzawego. W porównaniu do autorki tego postu Keith powstrzymał się przed wybuchnięciem śmiechem czy przed typowym facepalmem, Zamiast tego uniósł jedną brew słuchając coraz to ciekawszych teorii bruneta, jakoby miałby się staczać na dno drabiny kontaktów damsko-męskich. Wyciągnął z kieszeni paczkę marlborasów i niespiesznie zapalił jednego papierosa, czekając aż Dane skończy swój wywód, który był nawet zabawny. W końcu odezwał się wypuszczając uprzednio leniwie obłoczki szarego dymu w kształcie kółeczek.
- Wyolbrzymiasz, mój przyjacielu. Pomijając fakt, że nie słyszałem nigdy takiego epitetu jak zmęczona ręka, mógłbyś wziąć pod uwagę fakt, że targałem cię przez cały korytarz, a jak na człowieka wypchanego marihuaną jesteś dość ciężki. Po drugie, nie dzwonie i nie odpisuje na smsy, bo naprawdę znalazłbym sobie miliard innych ciekawszych zajęć niż esemesowanie z tobą. Poza tym ośmielę się stwierdzić, że jestem wystarczająco 'zaspokojony' jak na osobę która parę godzin temu uprawiała seks. I oczywiście, że spod poduszki wystaje mi styczniowe wydanie "Wilgotych Azjatek", bo je tam, cholera, zostawiłeś. - przy końcu jego wypowiedzi było słychać już lekką nutkę irytacji, która jednak szybko ustąpiła. Co do Ophelii, podejrzewał że jej ognie piekielne nie wiele mu pomogą, kiedy już go wykastruje. Kobiety przepełnione nienawiścią zdolne są do wszystkiego.

Ophelia Bissette - 2011-01-22, 00:03

Wściekłość powoli jej przechodziła, przeradzając się w zwykłą złość i irytację. Rozumiała, że Dane to nie jest zbyt poważny człowiek i bierze życie mniej serio niż ona, ale blondynka mimo wszystko była przerażona patrząc jak cały się trzęsie i wygląda jakby miał lada moment umrzeć. Przynajmniej na przyszłość będzie pamiętała, że jeśli kolejny raz zobaczy go w takim stanie, należy po prostu wyminąć bruneta i nie zwracać na niego większej uwagi. A to, czy będzie udawał, czy też nie... cóż, to nie jej problem.
Wiedziała, że w tym stroju będzie wyglądała co najmniej jak uciekinierka z jakiegoś zakładu, ale nie chciała siedzieć w tym apartamencie ani chwili dłużej. Początkowo opcje były trzy: wybaczyć idiotyczny żart Dane'a (co zdaniem upartej Francuzki w ogóle nie wchodziło w grę), zabarykadować się w sypialni Keitha i odmówić wyjścia dopóki Dane w dziwny sposób nie zniknie (co zostało też wkrótce odrzucone), albo wynieść się stąd jak najszybciej. Wybór był oczywisty.
Jako że Ofelka nie miała pieniędzy, ale portfel Keitha zachęcająco leżał na stoliku, wyjęła odpowiednią kwotę, która powinna jej wystarczyć na dojazd do domu taksówką, jeśli tylko kierowca nie będzie chciał jej odwieźć do psychiatryka, a później wstała, poprawiła koszulkę blondyna i z obojętną, nic nie wyrażającą miną wyszła z sypialni.
- Pożyczam to - zaszeleściła banknotem, unosząc go nieco do góry. - I to - dodała, pokazując na koszulkę blondyna, a później jak gdyby nigdy nic przeszła przez salon i wyszła z apartamentu chłopaka. Oczywiście boso. Zjechała windą na parter, wydostała się z budynku, a później szybkim krokiem ruszyła w stronę ciemnej uliczki, która może była niebezpieczna, ale z pewnością mało uczęszczana. Może uda jej się złapać taksówkę i wrócić do domu w jednym kawałku?

Dane Johnson - 2011-01-22, 00:05

Dane coraz częściej podejrzewał blondyna o to, że jest podrzuconym dzieckiem rdzennego Indianina i białego smoka z Never ending story. Facet kopcił za trzech, a przy tym wypuszczał z ust znaki dymne, jakby chciał zakomunikować swoim przodkom, że ma do czynienia z debilem. Johnson był na tyle świadomy swojej wiedzy intelektualnej, że nie przejmował się głupimy docinkami swoich przyjaciół.
Wysłuchał monologu Blackwella w milczeniu. Spojrzał na niego, mrużąc podejrzliwe oczy. Podszedł do skórzanej kanapy i szybkim ruchem wyciągnął czasopismo.
- Może masz racje - odparł nonszalancko. - Brakowało mi kilku numerów do kolekcji - wziął gazetę pod pachę, jakby obawiając się, że lada moment ponownie straci swoją własność i bez słowa ruszył do toalety. Odprowadził jeszcze wzrokiem Ophelię, poczym położył dłoń na klamce i odwrócił się w stronę przyjaciela.
- Zaczaiłem - odrzekł. - Próbujesz wziąć ją na obojętność. Kilka dni bezczynności, a Aurelia - nigdy nie miał pamięci do imion - rzuci się na ciebie jak wygłodniała anorektyczna na pyszne, czekoladowe ciastko... Sprytne.

Keith Blackwell - 2011-01-22, 00:31

Oczywiście, on zawsze miał rację. Dane jako jego kumpel powinien to wiedzieć. A co do kółeczek, kędzierzawy pewnie mu po prostu zazdrościł, bo sam tak nie umiał. Podobno żeby opanować tę jakże skomplikowaną sztuczkę trzeba mieć konszachty w samym piekle. Poza tym, Keith wcale nie kopcił jak smok. Chyba. Zresztą, nawet jeśli, to kim jesteś ty, Danie Johnsonie, idealny przykładzie ćpuna, aby mu to wypominać, choćby i w myślach? Keith odprowadził kędzierzawego podejrzliwym spojrzeniem w stronę drzwi toalety i już otwierał usta, aby zapytać się, po co tam idzie, ale chyba wolał nie wiedzieć.
- Taak, a potem mnie wyrzyga, mhm. - co prawda, blondyn nie był zbyt dobrze obeznany w temacie anorektyczek, bo co go to do chuja obchodziło, ale wydawało mu się, że to robią właśnie anorektyczki. Wiecie, nie jedzą, jedzą dużo, rzygają i znowu nie jedzą. Ale mniejsza. - Ophelia. - mruknął pod nosem poprawiając Johnsona, raczej tak machinalnie. I o wilku mowa, bo właśnie z jego sypialni raczyła wyjść francuzka. Przesunął obojętne spojrzenie z banknotu który trzymała w ręce na swoją koszulkę, a potem już mniej świadomie na nogi dziewczyny. Skinął tylko głową, na znak, że przyjmuję do wiadomości jej pożyczkę, chciał również coś dodać, bo jakaś część umysłu podpowiadała mu, że nie powinien puszczać dziewczyny samej w środku nocy prawie nagiej na ulice nowego jorku, ale koniec końców nie powiedział już nic. Bo to nie była jego sprawa, prawda? Blondynka umiała chyba o siebie zadbać.

Dane Johnson - 2011-01-24, 12:40

Oczywiście, że potrafił! Tylko starał się nie demonstrować wszystkich zdolności przy Blackwellu, żeby choć w jednej dziedzinie blondyn mógł poczuć się wyjątkowo.
Wyszedł z toalety po kilku minutach, siejąc spustoszenie w wyniku którego rozsypały się wsadzone do małego słoiczka tabletki, krople wody leniwie skapywały z umywalki, a czyjaś szczoteczka do zębów topiła się w kibelku. Ups.
- Mogłeś uprzedzić mnie o śliskich kafelkach. Przyniósłbym łyżwy - powiedział urażony. Skrzywił się z bólu i pogładził dłonią bolące biodro. Ponownie zakręciło mu się w głowie, ale na szczęście podpierała go drewniana framuga drzwi. Uczucie po jeździe na karuzeli było krótkotrwałe i gdy tylko minęło, Dane postanowił opuścić mieszkanie, nim Blackwell zorientuje się jaki huragan przeszedł właśnie przez jego łazienkę. - Idę, może Kyle skończył już swoje odwiedziny przy pysznej herbatce i pączkach - mruknął ironicznie o swoim bracie. Zarzucił na ramiona ulubioną marynarkę, a po chwili zniknął za drzwiami.

| Szpital - Sala 122

Blair Backfalls - 2011-02-05, 17:02

Blair trzymając dwa kubki kawy ze starbucksa i z łobuzerskim uśmiechem na ustach znalazła się w mieszkaniu pana Blackwella.
Co tu robiła? Powiedzmy że stęskniła się za przyjacielem. Ostatni raz widziała go ... na tej imprezie w klimatach Hawaii. I co tu dużo mówić, panna Backfalls miała nadzieje że zastanie Keitha no i że nie będzie mu przeszkadzać.
A tak ogólnie to miała bardzo dobry humor. Rana już praktycznie nie dawała o sobie znać, Jared schował się w cieniu, nie widziała ostatnio żadnej brzydkiej i irytującej blondyny ani pewnego wrednego członka rodziny. I co tu dużo mówić, po prostu czuła się świetnie wciskając dzwonek do drzwi, o.

Keith Blackwell - 2011-02-05, 21:07

Tak się składa, że Blair miała dużo szczęście, bo nie dość, że zastała Keitha to w dodatku w niczym mu nie przeszkadzała. Co więcej, zastała go w bardzo dobrym humorze, co mogło świadczyć o tym, że jakby wpadła jakąś godzinę, dwie godziny temu mogłaby mu już przeszkadzać. No, ale wpadła kiedy wpadła, więc blondyn chwilę po usłyszeniu dzwonka do drzwi ruszył w ich stronę, nieogarnięty, tzn, w samych spodniach i ze stojącymi na wszystkie strony lekko wilgotnymi włosami, bo niedawno brał prysznic, więc wiecie.
- O Blair, widzę, że postanowiłaś w końcu do mnie wpaść, po tym jak olewałaś mnie na rzecz siwiejącego, perwersyjnego wykładowcy, od którego nudniejszy jest tylko przedmiot który wykłada. - powiedział na przywitanie, opierając się o framugę drzwi. I nie, nie powiedział tego jakimś wrednym, pretensjonalnym tonem, może trochę złośliwym ale pozytywnym, co świadczyło o tym, że rzeczywiście cieszył się na jej widok. - W każdym razie, przyniosłaś kawę, więc ci wybaczam. - stwierdził łaskawie, odbierając od niej jeden z kubków, a następnie przepuścił ją w drzwiach zamykając je za nią.

Blair Backfalls - 2011-02-05, 21:12

Blair zaśmiała się cicho wchodząc do domu Blackwella i siadając na kanapie w salonie.
- wiesz, to taka moja zemsta. Nawet nie przysłałeś wieńca pogrzebowego do szpitala.
Spojrzała na Blackwella karcącym wzrokiem. No dobra, wyglądał tak seksownie że już po chwili uśmiechnęła się łobuzersko.
- a poza tym, na profesorka lecą te same kobiety co na Ciebie. Twoja Saszka już się zapisała na domowe korepetycje.
Panna Backfalls uśmiechnęła się złośliwie i napiła parę łyków kawy.

Keith Blackwell - 2011-02-05, 21:33

- Słyszałem, że byłaś w tym szpitalu bardzo zajęta. Nie chciałem ci przeszkadzać. - stwierdził ze złośliwym uśmieszkiem, wchodząc za nią do salonu i rozkładając się na kanapie obok Blair. Zdjął na chwilę z kawy wieczko aby dolać do niej nieco whiskey z butelki leżącej koło stolika. Wiecie, nałogowcy już tak mają.
- Słyszałem. - skrzywił się lekko, na jej wspomnienie o panie Dumblelove. - To trochę smutne, do jakich poświęceń zdolne są dziewczyny dla lepszej oceny. - stwierdził, jakby faktycznie ubolewał nad losem tych dziewczyn, wyobrażając sobie, jak to ze skwaszonymi minami odwiedzają dom Victora, powstrzymując odruch wymiotny przy każdym pocałunku, a podczas seksu zamykają oczy i wyobrażają sobie, że wcale nie śpią z facetem z pięćdziesiątką na karku a Keithem. Mhm.

Blair Backfalls - 2011-02-05, 21:40

- wiesz, nie mogłam sobie na zbyt wiele pozwolić ... zresztą, jak chcesz sam możesz sprawdzić czy już mogę ...
Stwierdziła z westchnieniem podsuwając mu swój kubek kawy z lekkim uśmiechem.
- chyba dopiero teraz mogę sobie pozwolić na jakieś bardziej intensywne ruchy. I wiesz jak jest. Kiedy leżałam w szpitalu nie było w pobliżu nic lepszego niż okaleczona Summer, jej chłopak ... i Dane. Słyszałeś że bił się z Victorem? Przeszkodził mu w randce z Saszką.
Zaśmiała się cicho. Blair wciąż bawiła wizja Victora powalanego jednym ciosem przez Karbowanego. Mimo wszystko. No ale jak on mógł? Rzucić Blair dla .. Sashy? Przecież to obraza.
- ale nie zamierzam już sobie zaprzątać głowy ani wykładowcami ani mordercami. Moje życie stanie się aż nienormalnie spokojne.
Panna Backfalls zaśmiała się cicho.
- może nawet przerzucę się na monogamię?
Uniosła brwi w rozbawieniu. To by było doprawdy ciekawe doświadczenie.

Keith Blackwell - 2011-02-05, 21:57

Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, słysząc jej nie takie subtelne sugestie, z których blondyn z chęcią skorzysta, na tę chwilę jednak jak na razie nalał jej trochę whiskey do kubka z kawą który mu podsunęła i podał go jej.
- Słyszałem, słyszałem. Moja krew. - odparł najwyraźniej dumny z przyjaciela. Z resztą, Keith podejrzewał, że Vicotr był już po prostu za stary. Wiecie, nie był już na tyle sprawny, aby zadowalać Blair, więc zrezygnował z seksu z nią dla picia herbatki z Sashą. Nie wytrzymał takiego napięcia seksualnego. Niektórym to nawet viagra nie pomoże. A skoro już jesteśmy przy temacie seksu, Keith złapał Blair za ręce i przyciągnął do siebie, po czym objął ją w tali, uśmiechając się szelmowsko.
- Z monogamią ci nie do twarzy. - odparł, z ustami przy jej ustach, i patrząc jej w oczy z tymi łobuzerskimi iskierkami w swoich własnych zielonych tęczówkach.

Blair Backfalls - 2011-02-05, 22:04

Buhaha, faktycznie. Przecież S. zadowalało byle co, seks z Keithem musiał być dla niej jak ... armagedon. No ale musiała wrócić do swoich starych, znanych pięciosekundowych partnerów xd
Ale przecież nie o tym myślała panna Backfalls kiedy pewniej Blond Bóg ją do siebie przyciągnął. Usiadła mu na kolanach patrząc mu prosto w oczy.
- a z czym mi do twarzy?
Blair uniosła zadziornie brew przenosząc wzrok na nagi i niesamowicie seksowny tors blondyna. Przygryzła lekko wargę znów przenosząc wzrok na jego oczy i pochylając się tak że jej usta przy każdym słowie muskały jego.
- i z czym Tobie do twarzy? Jak na tą chwilę ... te mokre włosy są bardzo seksowne ...
Dziewczyna zamruczała cicho przesuwając końcem języka po jego dolnej wardze. Zdecydowanie zbyt zbyt dużo czasu spędzała z dala od seksownych męskich ciał. I zdecydowanie musiała to nadrobić. Na przykład z panem Blackwellem, jeśli był chętny ^^

Keith Blackwell - 2011-02-05, 22:20

Oczywiście, że był chętny. Kto by nie był chętny na małe tête à tête z Blair? Bo wiecie, jeśli on był Blond Bogiem to Blair spokojnie można by nazwać Blond Boginią.
- Do twarzy ci choćby z tą seksownie przygryzioną wargą, która monogamistką zdecydowanie nie pasuje. - wymruczał niskim, pociągającym tonem po czym pocałował blondynkę, przygryzając delikatnie jej dolną wargę, podczas gdy jego dłonie zajęły się ściąganiem koszulki, sweterka, czy co tam miała Blair na sobie, coby wyrównać szanse.

Blair Backfalls - 2011-02-05, 22:25

Blerka miała na sobie sweterek jako sukienkę, wiec nie do końca sprawiedliwie było ... bo została w samej bieliźnie.
No ale szanse musiały się wyrównać więc panna Backfalls, lub jak kto woli, Blond Bogini, przesunęła dłonie po nagim torsie Keitha, później po umięśnionym brzuchu, aż w końcu docierając do zapięcia spodni blondyna.
W między czasie z lekkim uśmiechem całowała Blackwella coraz namiętniej i coraz gwałtowniej. Nie muszę chyba mówić że osoba o ciele Keitha pobudzała i tak wygłodniałe zmysły.
A że rana Blair była już tylko czerwoną kreską i nic ją nie bolało wiedziała że Blackwell ją zaspokoi.

Keith Blackwell - 2011-02-05, 22:40

Keith oczywiście jako dobry samarytanin pomógł jej ze swoimi spodniami, coby się nie przemęczyła, a następnie powrócił do namiętnego i nieco agresywnego całowania jej. W między czasie dłońmi błądził po jej prawie nagim ciele, pieszcząc palcami jej odsłoniętą skórę, a że po krótkim czasie zaczęło mu przeszkadzać, że blondynka była prawie naga, a nie naga, jednym ruchem rozpiął jej stanik, który po chwili wylądował na oparciu sąsiedniej kanapy. Z pocałunkami zjechał nieco niżej, na szyję dziewczyny, krótki odcinek pokonując koniuszkiem języka, a potem znów pocałunkami obsypując jej ramię, obojczyk, i w końcu piersi.
Blair Backfalls - 2011-02-05, 22:50

Tak się składało że szyję była słabym punktem panny Backfalls. Uśmiechnęła sie odchylając głowę do tyłu i poddając się serii pieszczot Blackwella.
Jako że on pozbywał się nieprzydatnych części garderoby dziewczyny, ona zajęła się bielizną blondyna. A kiedy Blond bóg stał się nagim bogiem, Blair wsunęła palce we włosy Keitha przyciągając go bliżej. Wygięła się w lekki łuk przywierając kolanami do boków chłopaka. Gdyby panna Backfalls mogła, to oplotłaby go swoimi długimi nogami chcąc go poczuć bliżej i głębiej jak najszybciej. Kanapa jednak narzucała pewne ograniczenia. Łóżko było wygodniejsze. Ale komu chce się iść tak daleko? xd
No i zdecydowanie koronkowe majteczki dziewczyny były tutaj nie na miejscu. Powinny być zdecydowanie co najmniej pare metrów dalej.

Keith Blackwell - 2011-02-05, 23:01

Keith oczywiście podzielał zdanie dziewczyny co do jej koronkowych majteczek, i choć może i były bardzo ładne, dziewczyna lepiej prezentowała się bez nich, dlatego po krótkiej chwili podzieliły los jej stanika. A co do kanapy, mimo, że łóżko byłoby wygodniejsze sama kanapa nie była znowu aż taka niewygodna, zresztą lepsze to niż, np, kabina w klubowej toalecie. Tam to są dopiero ograniczenia! A jeśli wzięłoby się te wszystkie mniej lub bardziej wygodne miejsca w których się próbowało, kanapa wydawała się całkiem miła. Powracając do tematu, Keith w końcu wszedł w Blair, bo to niekulturalne kazać dziewczynie czekać, a w międzyczasie usta Keitha na piersiach Blair zastąpiła jego dłoń, podczas gdy druga obejmowała dziewczynę w talii, a usta powróciły z pocałunkami do jej ust.
Blair Backfalls - 2011-02-05, 23:11

Ten przebieg wydarzeń bardzo odpowiadał pannie Backfalls. Poranny seks był lepszy niż poranna kawa, zdecydowanie.
No ale nie odbiegając od tematu, to Blair uważała na lekcjach muzyki i miała wyczucie rytmu. I teraz dawała temu pokaz poruszając się rytmicznie na Keithcie. Objęła go za szyję całując chłopaka gwałtownie i namiętnie, przyciągając bliżej. Faktycznie, patrząc na możliwe sex place's, kanapa była luksusem xd Ale Blair była rozpieszczoną dziewczyną i zdecydowanie miała w planach jeszcze zaciągnąć blondyna do łóżka :mrgreen:
No ale teraz na kanapie jęknęła cicho z zadowolenia. Tego jej było trzeba.

Keith Blackwell - 2011-02-06, 13:11

Podejrzewam, że Keith z chęcią da się jeszcze zaciągnąć Blair do łóżka i gdziekolwiek blondynka zechce, bo to bardzo uczynny chłopak jest. Cieszył się również z tego, że panna Backfalls uważała na lekcjach muzyki, bo to zdecydowanie dawało w tej chwili wiele korzyści. Również ten cichy jęk blondynki w uszach Blackwella brzmiał bardzo przyjemnie i zachęcał do przywołania jeszcze kilku takich cichych jęków zadowolenia. Przyśpieszając nieco ruchy z pocałunkami znów zjechał na szyję dziewczyny, coby mogła zaczerpnąć trochę powietrza.
Blair Backfalls - 2011-02-06, 13:19

Panna Backfalls zamruczała cicho imię chłopaka a w jej głowie pojawiało się już nawet parę interesujących miejsc w których mogliby się jeszcze znaleźć. Oczywiście bez ubrania.
A przyśpieszenie tempa tylko wzmogło znajome i bardzo przyjemne uczucie w dole brzucha, które mężczyźni odczuwali na sam widok Blair ... no a kobiety pewnie na samo spojrzenie pana Blackwella.
No a że trzeba się będzie jeszcze pokazać na imprezie w parku, no i nawiasem skandal że nie zorganizowano przyjęcia z okazji wyjścia B. S. i A. ze szpitala. No i w każdym razie blondynce było teraz cholernie dobrze a jej donie błądziły po ciele blondyna, jak to się mówi ucząc się go na pamięć, chociaż to straszne farmazony.

Keith Blackwell - 2011-02-06, 14:44

Keith jak już wspomniałam nie będzie miał nic przeciwko odwiedzeniu tych paru miejsc, i pewnie nawet z chęcią uda się z Blair na tę imprezę w Central Parku, w końcu kiedyś tam powiedział, że wynagrodzi jej to, że zostawił ją na Hawaii Party, a chociaż zwykle nie dotrzymywał obietnic to wywiązanie się z tej może być całkiem przyjemne. Po jakimś czasie całowania jej szyi z pocałunkami powrócił do jej ust, a czując, że dziewczyna jest już bliska finishu sam nieco zwolnił, żeby to jakoś zsynchronizować.
Blair Backfalls - 2011-02-06, 14:53

A no faktycznie, cośtam jakieś wynagrodzenie obiecywał. Chociaż przez to całe zamieszanie ze strzelaniną panna Backfalls prawie o tym zapomniała. No i musiała kogoś wykorzystać na tą walentynkową imprezę, czy co to był za shit. Zdecydowanie przereklamowane święto monogamistów.
No ale wracając do tematu, Blair rzeczywiście zbliżała się do tego cudownego momentu. Taka długa przerwa sprawiała że ten seks był jednym z najlepszych w jej życiu. Blondynka odchyliła głowę do tyłu z cichym jęknięciem szczytując razem z Blackwellem.
Po wszystkim spojrzała na niego z łobuzerskim uśmiechem.
- no no, jak to się stało że dopiero teraz wylądowaliśmy w łóżku?
Spytała unosząc lekko brew w zaciekawieniu. No dobra, może i nie było to łóżko ... jeszcze :mrgreen:

Keith Blackwell - 2011-02-06, 15:19

- Łóżkiem bym tego nie nazwał. - stwierdził, uśmiechając się jednym kącikiem ust. A właściwie, to bardzo dobre pytanie. I mój pokrętnie myślący mózg właśnie podsunął mi odpowiedź! No bo wcześniej mógł uprawiać seks z Blair tak na legalu, bez żadnych konsekwencji, co nie było już takie interesujące, a teraz, kiedy wyszło na jaw, że panna Backfalls jest siostrą Dżejmsa, który jest bardzo dobrym kolegą Keitha (czy może raczej był, bo ostatnio coś zniknął) jest to takim zakazanym owocem, wiecie.
Blair Backfalls - 2011-02-06, 15:26

No i wcześniej Blair tkwiła w monogamii. A James ... znajdę go i znów siłą sprowadzę, o. To będzie moja misja xdd Może na walentynki mi się go uda sprowadzić.
No ale wracając do kochanków.
Blair zaśmiała się cicho i znów pocałowała blondyna.
- i teraz co? Powtórka czy idziemy się pokazać w Central Parku?
Spytała z łobuzerskim uśmiechem. Nie można pół dnia tkwić w domu. No i dawno nie widziała paru osób.
No i panna Backfalls wstała z Keitha rozglądając się za swoimi ubraniami. Już po chwili miała na sobie koronkowe majteczki i zapinała czarny stanik do kompletu.
- wiesz może i jesteś seksowny nago, ale chyba nie chcesz sobie czegoś ... odmrozić? Szkoda by było.
Mrugnęła do Blackwella który najwyraźniej się jej przyglądał, o.

Keith Blackwell - 2011-02-06, 15:41

On oczywiście wolałby powtórkę niż siedzieć w Central Parku, tak więc pytanie Blair wydawało mu się zbędne, no ale jak widać dziewczyna zdecydowała jednak iść do CP, tak więc blondyn również wstał i zaczął się ubierać.
- Myślę, że na miejscu znalazłby się ktoś kto by mnie ogrzał, i co za tym idzie zapobiegł odmrożeniu. - odparł z uroczym, perwersyjnym uśmieszkiem, a potem zniknął na chwilę za drzwiami swojej sypialni, coby skompletować swój ubiór o koszulkę. Bo wiecie, może i miło by było gdyby wpadł na tę imprezę bez koszulki wprawiając w ogólny zachwyt będących tam ludzi, ale chcąc nie chcąc, mamy luty. Kiedy nałożył już na siebie koszulkę i szarą bluzę z kapturem wrócił do salonu, lustrując wzrokiem ubraną już (chyba) Blair, a potem sięgnął po butelkę whiskey, upijając z niej parę łyków na rozgrzanie.

Blair Backfalls - 2011-02-06, 15:49

Panna Backfalls zakładała już swoje długie buty na jeszcze dłuższe i seksowniejsze nogi.
- tak tak, słyszałam że Saska bardzo chętnie Cię tam rozgrzeje.
Zaśmiała się cicho i uśmiechnęła się wrednie podchodząc do blondyna.
- to się przyda.
Blair wskazała na butelkę i zmrużyła oczy zastanawiając się nad czymś.
- chcesz ją naprawdę wkurzyć?
Uniosła zadziornie brew z złośliwymi iskierkami w oczach.

Keith Blackwell - 2011-02-06, 16:01

Czy chciał wkurzyć Sashę? Nie wiedział. To znaczy, Keith ogólnie uwielbiał wkurzać ludzi. Patrzeć jak ich względnie utrzymujący spokój mur pęka i kruszeje. To zabawne, obserwować jak innym puszczają nerwy, podczas gdy samemu zachowuje się stoicki spokój, co ofiary doprowadza do jeszcze większego szału. Ale czy chciał wkurzyć Sashę?
- Pytanie brzmi raczej, czy ty chcesz wkurzyć Neithara? - zapytał, przekrzywiając nieco głowę. Oczywiście, od razu załapał co chodzi po ślicznej blond główce Blair. Miał talent do rozgryzania ludzi.

Blair Backfalls - 2011-02-06, 16:06

Blair uśmiechnęła się ze zrozumieniem mrużąc lekko oczy.
- więc chodź, kochanie. Musimy złapać taxi do CP.
Tak, panna Backfalls chciała wkurzyć i Neithara i S. A że przy okazji można się było nieźle zabawić, dlaczego nie?
Złapała Blackwella za rękę, co było może i dziecinne, ale przekaz był jasny i prosty, no i pociągnęła go do wyjścia.

| Sheep Meadow


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group