Wiek: 21
Zajęcie: córka ambasadora Anglii
Posty: 46
Wysłany: 2011-02-26, 17:47
Czy naprawdę Keith był tak naiwny, wierząc, że Pauline go posłucha? Dziewczyna wychodziła z założenia, że powierzchowność wykluczała inteligencję, jednak czy blondyn mógł okazać się aż tak nierozumny?
Spojrzała na jego dłoń, a potem na twarz, która wzbudzała w niej same negatywne odczucia. Przygryzła niezauważalnie dolną wargę, powstrzymując się przed zwłowieszczym uśmiechem. Miała ochotę zgasić wstrętnego papierosa o jego skórę albo przynajmniej dmuchnąć mu dymem prosto w twarz, co w pełni okazałoby jej lekceważący stosunek do jego osoby.
Jednak zamiast spełnienia tej uroczej wizji, upuściła papierosa na piasek i przydepnęła go, a że ten akurat upadł obok nowiusienkiego conversa Blackwella z pełną premedytacją nadepnęła mu na stopę.
- Ups - wyrwało jej się z ust niewinnie. - Przykro mi, spadł.
W zielonych oczach panienki Fossil pojawiła się satysfakcja. Przez tą płonącą niechęć i odrazę prawie zapomniała o uczuciu zimna. Odsunęła się od chłopaka o krok.
- Udanego życia z rakiem płuc. Przynajmniej nie będziesz umierał w samotności -powiedziała, odchodząc.
Owszem, Keith miał nadzieję, że Pauline zachowa na tyle zdrowego rozsądku i grzecznie wypełni jego prośbę, to jest odda mu papierosa. Wszak skąd miał wiedzieć, że brunetka jest całkowicie pozbawiona instynktu samozachowawczego? Normalny, inteligentny człowiek w mig wyłapałby ostrzeżenie/groźbę w jego wypowiedzi, oddałby potulnie papierosa a potem uciekł jak najdalej się da, nie chcąc doznać uszczerbku na zdrowiu bądź psychice. Keith powinien jednak mając na uwadze dotychczasowe spotkania z dziewczyną od razu założyć, że dziewczyna rozsądkiem nie grzeszy. Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia, które potęgował jeszcze wyraz satysfakcji w jej oczach. Cóż, na pewno nie miał zamiaru dać jej teraz odejść. Nie chodziło o tego papierosa, oczywiście. Chodziło raczej o pokazanie, że nie może robić sobie co chce, i kiedy chce, przynajmniej, jeśli chodzi o niego. Złapał ją za nadgarstek, dość mocno trzeba dodać, nim zdążyła się oddalić i szarpnięciem, co również mogło zaboleć przyciągnął ją do siebie.
- Nie chcesz mieć mnie za wroga, uwierz mi. - powiedział o dziwo spokojnym, jednak lodowatym tonem, wciąż nie puszczając dziewczyny.
_________________
Keith Blackwell, 23, student, call meortext me.
he thinks too much, such men are dangerous.
Wiek: 21
Zajęcie: córka ambasadora Anglii
Posty: 46
Wysłany: 2011-02-27, 11:47
Pauline w najmniej spodziewanym momencie poczuła silny uścisk na nadgarstku, a zaraz potem szarpnięcie i niemal wpadła z impetem na Blackwella. I kto tu mówił o braku zdrowego rozsądku? Zachowując się wobec niej w tak agresywny sposób, udowodnił, że nie ma takiego za grosz. Fossil skrzywiła się z bólu, lecz nie miała zamiaru krzyczeć.
Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Brunetka odruchowo spojrzała na swoją rękę, a potem zawistne i pełne wyrzutu spojrzenie podniosła na twarz chłopaka. Jak on śmiał!? Zaczęła szarpać ręką, chcąc uwolnić ją z uścisku.
- Idź do diabła - wycedziła przez zęby z odrazą, za nic mając jego groźby.
-Uważaj, bo mogę pójść. A wtedy naprawdę będę twoim koszmarem. - odparł powoli, jakby ważąc słowa, taksując Pauline uważnym, chłodnym spojrzeniem. Następnie, jak na pstryknięcie palców blondyn puścił dziewczynę i odsunął się o krok. Na jego ustach zagościł szeroki, uprzejmy uśmiech, na pierwszy rzut oka sympatyczny. Sympatyczny bynajmniej on nie był, przypominał raczej uśmiech, którym mordercy obdarowują swoje ofiary nim wbiją im nuż w serce, by te mniej się bały. Ktoś krzyknął 'akcja' a aktor powrócił do gry.
- Nadal potrzebujesz zadzwonić po swojego goryla, Ann Darrow? - zapytał, w krótkiej chwili wyciągając telefon i pomachał nim do Pauline, wciąż z tym samym uśmiechem na ustach.
_________________
Keith Blackwell, 23, student, call meortext me.
he thinks too much, such men are dangerous.
Wiek: 21
Zajęcie: córka ambasadora Anglii
Posty: 46
Wysłany: 2011-02-28, 17:39
W momencie, kiedy Keith rozluźnił uścisk szybko wyrwała dłoń. Pomasowała lekko obolały nadgarstek i spojrzała pogardliwie na chłopaka. Zdziwiła ją nagła zmiana w jego zachowaniu, jednak wiedziała, że był to tylko kolejny element jego mistyfikacji. Blackwell coś knuł i dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Chciał grać? Proszę bardzo.
- Daj mi telefon, a postaram się puścić w niepamięć to, co się stało - zaproponowała i korzystając z chwili nieuwagi chłopaka, zabrała mu z ręki komórkę. Przetarła urządzenie o materiał sukienki, gdyż stwierdziła, że zarazki Keitha mogą być bardziej toksyczne od jego osobowości, a i ostrożności nigdy za wiele. Posłała mu krótki, złośliwy uśmiech i oddaliła się na pewną odległość. Już wpisała numer do Mike'a, kiedy telefon zawibrował, a na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu pojawił ciąg cyfr...
Wróciła do blondyna ze złośliwym zadowoleniem, malującym się na twarzy.
- Dzwoniła jakaś Lindsay z Bungalow. Powiedziałam, że wyszłeś do apteki po krem na opryszczkę - powiedziała zjadliwie, oddając chłopakowi jego własność. Odwróciła się i ruszyła w kierunku rezydencji.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach