"Kto normalny je kanapki na dachu?" No właśnie w tym sęk, że nikt. To jest właśnie cała Charlotte, zawsze wpadła na jakiś głupi pomysł. A że na dachu wieżowca, pod kocykiem nie było wcale aż tak zimno, to całkiem przyjazne klimaty panowały.
-Lubię romantyczne kolacje na dachu wieżowca- skitowała, z uśmiechu. Ona i jej samotne jedzenie kanapek, było do tego stopnia dziwne, że aż romantyczne, nieprawdaż?
Kiedy tylko usłyszała o zombiakach odruchowo wyprostowała plecy, oczy natychmiastowo jej się rozszerzyły, a mina zamieniła się w pełną łaknienia krwi...
-Jasne, pewnie się boisz, że cię...rozwalę- mruknęła, wymownie unosząc brew ku górze i udając głos znawcy.
Cóż, widocznie oboje byli znanymi wariatami, w dosłownym tego słowa znaczeniu. On w prawdzie nigdy nie jadł kanapek na dachu wieżowca, ale robił wiele innych równoważnych rzeczy, z których raczej wolał się nie chwalić.
Zaśmiał się na wspomnienie "romantycznej kolacji". Sama perspektywa tego zjawiska była dziwna, nie wspominając o Charlotte biorącej w tym udział.
Zaskoczyła go zmiana w jej zachowaniu, kiedy ten wspomniał o graniu.
- Czy ty rzucasz mi wyzwanie? - zapytał, teatralnie wskazując na siebie palcem i mrużąc oczy. Sięgnął po pady i jednego wyciągnął w stronę dziewczyny, ciągle niepewny. Tak jak wcześniej chciał pograć, tak teraz zwyczajnie zbiła go z tropu ta rządza, która zawładnęła Charlottą.
- Dobra, co mi tam - mruknął z rozbawieniem i usiadł obok niej na kanapie, podając jej pada. W kilka sekund odpalił konsolę i zaczęli grać. Ekran podzielił się na dwie części, na dole była postać człowieka sterowana przez Shane'a, który chodził z karabinem i strzelał do zombiaków, natomiast zielonkawy stwór kierowany przez Charlottę uganiał się za ludźmi i urywał im łby.
Naprawdę, Shane musi przestać proponować dziewczynom, żeby grały z nim w tą nawalankę.
Żeby jeszcze było mało, Charlotte świetnie grała w takiego rodzaju gierki. Świetnie to nawet mało powiedziane i choć nie miała brata, który godzinami mógłby ją uczuć to wystarczyli dobrzy koledzy.
-"Co mi tam"?- powtórzyła po nim, unosząc brwi ku górze -Zginiesz marnie- mruknęła nabuzowana, całą ta energia gry. Nie wiem jak Shane, ale Charlotte brała to całkiem do siebie. Lubiła rywalizować, a dla niej rywalizacja równa się wygrana. Kapiszi?!
-Nie chcę cię martwić, ale masz mało życia- powiedziała kpiąco dumna z siebie. Widząc, że postać jaką grał znajomy, pomału opada z sił.
Musiało to dość śmiesznie wyglądać. Zaraz... dość to za słabe słowo. Chłopak, który opanowany siedział na kanapie, obok psychopatycznie nastawionej do gry Szarlotki. Uroczo.
Shane również lubił rywalizację i tym razem też nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. W końcu grał w tych zombiaków już od dłuższego czasu, i gdyby nie był taki skromny to pewnie nazwałby siebie mistrzem w tej grze.
Faktycznie, postać Shane'a była na ostatku zdrowia, jednak chłopak szybko odbił to sobie, poprzez znalezienie pakunku z dodatkowym zdrowiem, także pod koniec rozgrywki to on miał więcej życia, niż postać Charlotte.
Shane też zauważył ten kontrast pomiędzy ich postawami, więc nie omieszkał tego nie skomentować.
- Aż zaczynam się zastanawiać jak musisz wyglądać podczas bitwy na śnieżki.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach