Zaśmiała się mimowolnie pod nosem, ponieważ jego pytanie było naprawdę oczywiste. Jednak jeśli on chciał się podroczyć, to proszę bardzo. - No nie wiem, co masz na myśli. - odpowiedziała, wzruszając przy tym delikatnie smukłymi ramionami. - Nie mogę się zgodzić, nie wiedząc, o co chodzi. - dodała, po czym odgarnęła do tyłu rude włosy, które specjalnie na ten wieczór potraktowała prostownicą, czego efekt zapewne zniknie za maksymalnie godzinę. Jak na złość, ponieważ będzie to w okolicach północy.
-No co ty, nie lubisz niespodzianek?-zapytał nieco zdziwiony, bo nie często spotykało się takich ludzi. Popatrzył chwilę na miłą buźkę dziewczyny, jakby się zastanawiał, po czym delikatnie wyjął kieliszek z rąk dziewczyny, nie przejmując się tym, czy dziewczyna go dopiła czy nie. Gdy odłożył dwa szklane naczynia na blat, ruszył się ze stołka, poprzednio zapinając guzik w swoim smokingu. -Shall we dance?-zapytał, niczym szarmancki staruszek z filmu o tym samym tytule. Nie, żeby takie ckliwe opowiastki Ty oglądał.
_________________
Ty Gevinson, 21 lat.
*# When I met you at the party
And I told you you were pretty
I was honestly just trying to score
Pokiwała przecząco głową, ponieważ rzeczywiśnie, nie lubiła niespodzianek. Wolała wszystko wiedzieć i nie narażać się na to, że spotka ją jakieś niemiłe zaskoczenie. Gdy zaprosił ją do tańca, ponownie delikatnie się uśmiechnęła, rozważając jego propozycję. Musiała przyznać, chłopak odrobinę ją zainteresował, dlatego postanowiła się zgodzić. - Z przyjemnością. - odpowiedziała, po czym złapała jego dłoń i zeszła z wysokiego, obrotowego stołka.
-Cała przyjemność po mojej stronie-skłonił się delikatnie, wygłupiając się. On nie był taki szarmancki i nie widział powodu, aby aż tak zachowywać się przy dziewczynie. Poprowadził swoją koleżankę na parkiet, po czym lekko objął w pasie, bo przecież nie będą tańczyć jak dzieci w podstawówki, na wyciągnięcie wyprostowanych rąk. Jedną z rąk niemal natychmiastowo przesunął na lędźwie dziewczyny nie wierząc, że ta będzie miała coś przeciwko takiemu zabiegowi, w końcu to nie było nic wielkiego.
_________________
Ty Gevinson, 21 lat.
*# When I met you at the party
And I told you you were pretty
I was honestly just trying to score
Keith w spokoju obserwował wyczyny przyjaciela, opróżniając butelkę Jacka Danielsa. Dane to świr. Dlaczego on w ogóle się z nim przyjaźnił? Przez niego stawał się takim samym świrem. 'Z kim się zadajesz, takim się stajesz' czy jakoś tak. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, nieco powątpiewająco, kiedy natrafił na spojrzenie bruneta. Już on dobrze znał te szaleńcze spojrzenie. Wychodzi na to, że znowu będzie musiał ratować mu tyłek, żeby nie skończył w sądzie, albo w kałuży krwi na podłodze. Ale kto będzie ratował jego, kiedy on będzie ratował Dane'a?
- Skapitulowałem? Chyba śnisz. - rzucił gdzieś na podłogę pustą butelkę po dżaku, poprawił z nie wróżącym nic dobrego pół uśmieszkiem szapoklak na włosach i przeskoczył zwinnie przez ladę. Ruszył w stronę tłumu, w którym zniknął jego przyjaciel, po drodze zgarniając lampkę szampana niedawno napełnioną przez Johnsona. Wypił jej zawartość, wręczając puste naczynie jakiemuś zdezorientowanemu facetowi, a potem szybko oceniając sytuację poprawił mocnym ciosem w szczękę facetowi, który wcześniej uderzył Dane'a, a przed chwilą dostał od Charlotte.
- Hej, nie słyszałeś, że nie zadziera się z mafią? - wyszczerzył się, a potem przywalił mu jeszcze raz - I zapamiętaj na przyszłość, nie wyzywaj dam od dziwek. - tu posłał uroczy uśmieszek pannie Cooper. Cóż, będą mieli przejebane, ale kto by sobie zawracał tym głowę.
_________________
Keith Blackwell, 23, student, call meortext me.
he thinks too much, such men are dangerous.
Jakby nie patrzeć Charlotte musiała wykonać ten ruch z uwagi na to, że jej przyjaciel miałby niezłe kłopoty. Natomiast w jej wypadku nie ma co się zastanawiać nad przyjaźnią z Dane'm, bo to właśnie w towarzystwie takich osób spędziła niemalże całe swoje życie, a brunet nie różnił się niczym od tych zmor z przeszłości.
Szarlotka tylko patrzyła się bezlitośnie na pakera zwijającego się z bólu. To było wprost godne podziwu, powinien dostać od niej jeszcze raz za nazwanie ją dziwką, ale co tam dla takich facetów to normalne. Widać było, że jest tym spod typu fapujących się przy zdjęciach kulturystek, bo w końcu to ich ideał i pasują do siebie. Teraz cała trójka miała kłopoty i raczej nie zapowiadało się na to, żeby wyszli z tego. Charlotte rozejrzała się po całym pomieszczeniu szukając jakiegoś wyjścia awaryjnego, ale niestety wyższa część społeczności zasłaniała jej cokolwiek i zapowiadało się na to, że mężczyzna, który przed chwilką otrzymał dwa porządne ciosy będzie miał wsparcie.
-Mniejsza o tę dziwkę- powiedziała stając tuż przy blondynie - co teraz?- spytała się oczekując, że Keith wpadnie na genialny plan i jakoś szybko stąd uciekną. W między czasie, czekając na odpowiedź chłopaka pomogła Dane'owi podnieść się.
Wiek: 23
Zajęcie: sprzedawca proszków i ziół
Posty: 134
Wysłany: 2010-12-28, 21:21
To było do przewidzenia. Już jakiś czas temu Dane nauczył się, że komuś takiemu jak Charlotte nie należy podskakiwać, bo zarobi się porządnego kopniaka w jaja. Późniejszy wyczyn Keitha również go nie zdziwił, wręcz przeciwnie, czekał na interwencję przyjaciela.
Kiedy Szarlotka zadała dość retoryczne pytanie, do głowy przyszła mu szybka odpowiedź, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, tuż przed nimi wyrósł jakiś barczysty typek, który wydawał się Dane’owi dziwnie znajomy. Chłopak przekrzywił kpiąco głowę.
- Nie zapłaciłem ci za usługę, że tak się na mnie pożądliwie gapisz? – zapytał ironicznie.
Facet, ku zaskoczeniu Dane’a, wyszczerzył się w uśmiechu.
- Johnson, na drugi raz radzę ci uważniej przyjrzeć się facetowi, któremu jesteś winien kasę – odparł i przywalił chłopakowi w to samo miejsce, gdzie wcześniej oberwał od szefa baru. W jednej sekundzie rozpętał się istny chaos. Dane oddał gościowi, albo raczej próbował, ale tamten się schylił i pięść ciemnowłosego złamała z trzaskiem nos jakiegoś innego typa. I tak oto wszystko potoczyło się jak fala domina, każdy zaczął walczyć z każdym. Dane usłyszał za plecami pisk jakieś dziewczyny, a kiedy się obejrzał, zobaczył jak Charlotte uchyla się przed dziewczyną, która była gotowa przeorać jej policzek długimi tipsami. Kątem oka zobaczył w górze oldschoolową laskę Keitha i jego okrzyki.
- No, i to się nazywa zabawa! – zawołał Dane, rzucając się w wir walki.
At home, he throws a hissy fit.
Time out, he doesn't give a shit. Got drunk off all of grandmas schnaps.
Got caught, runnin from the cops. Toilet paper on the yard.
Six f's on my report card. Smoke cigs in the bathroom stall.
Spray paint penis on the wall.
Bad kids, all my friends are bad kids. Product of no dad kids. Kids like you and me.
Ostatnio zmieniony przez Dane Johnson 2010-12-30, 13:30, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 21
Zajęcie: studentka/stażystka w Elle
Posty: 1406
Wysłany: 2010-12-28, 21:26
Cóż, nie ma to jak zostać zignorowanym, na własnej imprezie. Cóż, testosteron musiał aż za dobrze pracować u Dane'a i Keitha. Co do Charlotte... Nie wiedziała, co nią steruje, ale może były to cudowne cukiereczki jednego z debili. Tego jeszcze jej brakowało, były już narkotyki, to teraz bójka na dodatek. Machnęła na to wszystko ręką, wracając do Blacka. Było jej już na prawdę wszystko jedno i miała wszystkiego dość. Nie spojrzała nawet tak właściwie czy jej poprzedni towarzysz stoi tam gdzie stał, po prostu odwróciła się tyłem do tego co się tam działo. Na szczęście część osób zajmowała się sobą, nie zwracając na nic uwagi, choć tamta parka... choć nie, tam były trzy osoby! aż za bardzo zajęła się sobą i straciła kontakt z rzeczywistością. Sasha zaczęła się zastanawiać, co jeszcze tu się może stać, żeby jeszcze bardziej ją ośmieszyć i zniechęcić do występowania wśród ludzi, a właściwie co do jakiegokolwiek wyjścia poza swoją sypialnię. Może ona wymagała wielu od ludzi, ale od siebie wymagała jeszcze więcej, a dziś zawodzili ją nie tylko ludzie, ale najbardziej ona samą siebie.
_________________
Sasha McLaren, 21 lat,
studentka Columbii i stażystka w Elle
I tak Lilly została sama. Zaraz, wróć. Lillyanne Morgan sama? I to na imprezie? Nie no, tak nie może być. Dlatego więc, nie siedziała dłużej sama przy barze, ale poszła tańczyć. Nie zauważyła, że coś się stało z Sashą, a kiedy w końcu to dostrzegła, poczuła się jak najgorsza przyjaciółka świata. Nie miała jednak okazji podejść, bo właśnie znalazła się w samiutkim centrum uwagi chłopców, których kompletnie nie znała, a którzy teraz tańczyli wokół niej. Raz już przytaczała dosyć nieładne porównanie, więc pozwólcie, że drugi raz nie będę tego robić. W każdym razie, Lilly uwielbiała być w centrum uwagi. Jednak w tym momencie nie bardzo się nadawała. Po pierwsze martwiła się o Sashę, a po drugie z przykrością zauważyła, że ktoś inny znalazł się w samym środku wydarzeń. Westchnęła ciężko i opuściła parkiet w poszukiwaniu przyjaciółek. Szczególnie Sashy. Znalazła ją siedzącą przy barze (nie wiem, zgadywałam).
- Hej. Widzę, że nie za dobrze się bawisz. - powiedziała ze skruszona miną. Usiadła obok patrząc na przyjaciółkę. Było jej przykro, że nie była z Sashą wtedy, kiedy ta jej potrzebowała.
_________________
Lillyanne Catherine Morgan, 21 lat, studentka Columbii i aktorka
Wiek: 21
Zajęcie: studentka/stażystka w Elle
Posty: 1406
Wysłany: 2010-12-28, 21:49
-Nie, dlaczego? Przecież to impreza moich marzeń. Odkąd skończyłam cztery lata zamiast o księciu na białym koniu, marzyłam o czymś takim- prychnęła zdenerwowana, nawet nie zerkając na szamotaninę, która się tam utworzyła. Na prawdę wolała nie wiedzieć, co się tam dzieje, bo same odgłosy zniechęcały ją do tego.-Ale przynajmniej ostatnie co można powiedzieć, to że ta impreza szybko popadnie w zapomnienie-dodała gorzko, bo sama chciała o niej już zapomnieć, mimo że dopiero się na niej znajdowała. Poczeka tylko do północy i zmyje się, bo nie mogła tu dłużej wysiedzieć. Aura była wyjątkowo zła. Sasha jednak nei miała zamiaru powiedzieć nic więcej w tym tonie na głos, bo to nie w jej stylu. W duszy będzie się wypowiadać i komentować każdy ruch, lecz sama zachowa wszystko dla siebie. Choć tak na prawdę nie miała już po co bronić swojej twarzy, bo nie miała jej wśród ludzi.
_________________
Sasha McLaren, 21 lat,
studentka Columbii i stażystka w Elle
To było do przewidzenia. Keith + Dane + impreza = rozróba. Ale przecież ostrzegał Sashę, było go posłuchać. Od urodzenia był zręczny i zwinny, w porównaniu do Danemolki, dlatego dość łatwo unikał ciosów, przy okazji ogarniając jak ich stąd wyciągnąć. Podstawił nogę jakiemuś kolesiowi, który właśnie zamierzał zaatakować stojącego tyłem Dane'a, a potem złapał go za marynarkę i odciągnął do tyłu, poza tłum.
- Masz tu stać. - zastrzegł przyjaciela, bo znając życie ten za chwilę znów rzuciłby się w tłum albo zniknął z jakąś prostytutką. Tymczasem uważnym spojrzeniem odnalazł w tłumie Szarlotkę i wrócił po nią, dyskretnie wyciągając ją z tej szamotaniny. Chyba powinni się stąd zbierać, zanim ludzie zauważą, że osoby których chcą pozbawić życia ulotniły się.
- Zwijamy się. - oświadczył, przy okazji upewniając się, że mają w miarę czystą drogę do wyjścia. Nie zauważył żadnego napakowanego ochroniarza, który by się na nich czaił, więc chyba mogli iść.
_________________
Keith Blackwell, 23, student, call meortext me.
he thinks too much, such men are dangerous.
Lilly przygryzła lekko dolną wargę. Czuła się naprawdę głupio, co nie zdarzało się jej często. A już na pewno nie w towarzystwie przyjaciół. Pozwoliła sobie wziąć z baru butelkę mocnej whiskey, którą od razu otworzyła. Pociągnęła solidny łyk z butelki, po czym podała ją Sashy.
- Napij się. Umiesz grać w pokera? - spytała, ale nawet nie poczekała na odpowiedź, tylko pociągnęła przyjaciółkę w stronę stołów, przy których nikogo nie było.
- Wiem, że to strasznie oklepane, ale... - odezwała się włażąc na jeden ze stołów.
- Chodź. - pociągnęła Sashę za rękę, żeby też weszła na stół. Objęła przyjaciółkę w pasie i zaczęła tańczyć.
- Zaraz wymyślę coś bardziej kreatywnego.
_________________
Lillyanne Catherine Morgan, 21 lat, studentka Columbii i aktorka
Wiek: 21
Zajęcie: studentka/stażystka w Elle
Posty: 1406
Wysłany: 2010-12-28, 22:11
Gorzej już nie będzie, więc Sasha nie zastanawiała się wiele, że sporo już wypiła, tylko łyknęła z butelki. Niechętnie, bo niechętnie, ale podążyła za Lily, nawet nie mając okazji aby powiedzieć jej, że nie potrafi grać w pokera, ani w żadną inną grę, w którą gra się w kasynie. No, może w black jacka odrobinę. Weszła za Lily, ale kompletnie nie miała nastroju aby się bawić. Spojrzała nieco wdzięcznie na blondynkę, lecz nie miała siły się kłócić. Jak na złość, z wysokości widziała wszystko jeszcze bardziej wyraźnie, a zdecydowanie nie to chciała. Ostentacyjnie odwróciła się i pohamowała, by się nie skrzywić zbyt ostentacyjnie.-Wiesz co, to nie ma sensu Lil...-prychnęła i zaczęła się zastanawiać, jak najłatwiej zleźć z tego stolika, bo nie wyglądało to na najprostsze zadanie, zwłaszcza w tych butach.
_________________
Sasha McLaren, 21 lat,
studentka Columbii i stażystka w Elle
Szarlotka przecież nie robiła nic złego, broniła tylko Dane'a, który swoją drogą jak zawsze pakował się w jakieś kłopoty i wiedziała, że chłopak nie wyjdzie z tego cało, bo co jak co, ale chłopak do bicia raczej się nie palił, wolał się wciąż bawić w te swoje gierki, prowokując.
Kiedy Keith wyciągnął ją z tej całej szamotaniny, obejrzała się w poszukiwaniu wzrokiem Dane'a, którego dostrzegła już po chwili, całego podnieconego z powodu tego co rozpętał. Istny diabeł.
-Dobry plan- powiedziała kiwając głową w geście i ruszając tuż przed siebie, gdzie ludzi nie było praktycznie wcale. Będąc już prawie przy wyjściu, tuż przed nią stanął wysoki, ubrany cały na czarno mężczyzna, którego t-shirt o mało co nie zaczynał się pruć od jego wielkich bicepsów. Szarlotka uniosła głowę ku górze, czując jego spojrzenie. Odwróciła się na pięcie, chcąc szybko skierować się do innego wyjścia, kiedy jej ramie chwycił ktoś z ogromną siłą, bezlitośnie je cisnąć.
-Puszczaj!- krzyknęła starając się wyrwać mężczyźnie.
Dała mu się zaprowadzić na parkiet, a gdy już tam dotarli, przysunęła się do niego bardzo, bardzo blisko. Owszem, nie miała nic przeciwko temu, aby Ty dotykał ją w takich miejscach, jak lędźwie. Ona sama jedną z dłoni usadowiła na jego ramieniu, po czym zaczęła powoli poruszać się w rytm muzyki, którą akurat zaserwowała im orkiestra. Spodziewała się, że chłopak od razu prosto z mostu zaproponuje jej coś bardziej interesującego, niż zwykły taniec, zwłaszcza jeden z tak zwanych "przytulańców", ponieważ tylko taki pasował do obecnie granych rytmów.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach