Blair poczuła że ktoś obejmuje ją od tyłu i uśmiechnęła się zaskoczona.
Uśmiech jeszcze się poszerzył kiedy Charlotte stanęła naprzeciw niej.
- no nareszcie! Ominęła Cię najlepsza zabawa.
Wzniosła oczy do nieba śmiejąc się po swojemu. Zaraz dostrzegła zaopatrzenie Szarlotki i uśmiechnęła się łobuzersko.
- zawsze wiesz kiedy mój humor potrzebuje polepszenia.
Zaklaskała w dłonie i znów zaczęła się bujać do rytmu. Właściwie to ciekawe gdzie jej skórzana kurteczka się podziała. Hmm, potem jej poszuka. Kolor tej koszuli też jej się nie podobał. Powinna znaleźć kogoś z czarną koszulą.
oo, przecież Keith ma czarną. Blair uznała że musi go upić i rozebrać xd
Zerknęła niepewnie na Blair, wiedziała, że dziewczyna lubi zaszaleć, ale są też jakieś granice, nawet u Szarlotki. Nie, cholera, wróć, u niej nie ma żadnych granic!
Wyjęła z torby dwie butelki wina, podając jedno blondynce i akcentując to wyrazistym uśmiechem, oznaczającym tylko jedno- "bierz się do roboty Blair". Odkręciła korek od wina, po czym wzięła jeden, duży łyk.
-Tego było mi trzeba- powiedziała zadowolona, wycierając swoje usta, pomalowane czerwoną szminką. Stanęła chwilowo na palcach, wodząc wzrokiem za pewnym chłopakiem, który momentalnie zniknął z pola widzenia. Twarz Szarlotki natychmiastowo posmutniała, owa osoba niegdyś była bardzo ważna, o dziwo w życiu brunetki. Jedna głupia sytuacja popsuła wszystko co między nimi było.
-Gdzie szlaja się Summer?- spytała, biorąc kolejny łyk.
- umm..... gdzieś taaaaaam,
Blair stanęła na palcach opierając się o ramie stojącego obok Dane'a i rozejrzała się. Po chwili wskazała w stronę szatni.
- nawiązuje bliższe kontakty z Adasiem.
Uśmiechnęła się łobuzersko otwierając swoje wino i wypiła pare łyków.
- to co robimy, hmm? Nie będziemy tutaj tak stać, noc jeszcze młoda! A impreza coś sztywnieje. A sztywnieć powinno coś innego.
Z łobuzerskim uśmiechem wypiła parę łyków wina.
- a jak nie sztywnieje, to znaczy że coś jest nie tak. A z nami w tej sferze wszystko okej, nie? Dajmy tego dowód.
Panna Backfalls najwidoczniej odzyskała swój epicki humor.
Jej wino znikało w ekspresowym tempie. xd
Zerknęła na Dane'a uśmiechając się niemrawie. Karbowany, oj karbowany łobuz, wyszedł z więzienia? Charlotte ani trochę się za nim nie stęskniła.
-Dane powinien nam dać teraz na to dowód, nieprawdaż?- zjechała wzrokiem do jego czułego punktu, unosząc jedną brew ku górze w geście.
Charlotte równie szybko co i Blair opróżniła zawartość butelki, po czym ot tak wyrzuciła ją gdzieś za siebie, słysząc tylko ciche pojękiwanie z bólu i wiązankę przekleństw.
-To nie moja wina, że stałeś akurat tam gdzie butelka poleciała, koleś- warknęła, marszcząc czoło. Odeszła parę kroków od Blair i Dane'a, po czym usiadła przy basenie, zdjęła buty i zamoczyła stopy w wodzie. Wyciągnęła z torby papierosa i zapaliła go.
Kiedy Ophelia porzuciła jego towarzystwo na rzecz chlorowanej basenowej wody, tym samym pozostawiając go na pastwę karbowanego przejął od niej butelkę niewiadomego trunku, który po skosztowaniu okazał się być wódką. Fajnie. I tak bez skrępowania obserwując rozbierająca się a potem wskakującą do basenu francuzkę popijał sobie ową wódkę, dopóki Dane'a nie zaczął pieprzyć swoich farmazonów.
- Konstytucja. - poprawił bruneta, nawet na niego nie patrząc, a następnie na jego ustach zagościł idiotyczny uśmiech godny Romea czy jakiegoś innego zakochanego na śmierć i życie idioty. - Musisz wiedzieć, mój przyjacielu, że miłość moja i Ophelii jest wieczna i niezniszczalna, nie potrzebujemy pieniędzy póki mamy siebie. - kończąc swą wypowiedź wzdychnął teatralnie jak mężczyzna powinien wzdychać do swej lubej, a następnie, słysząc kolejne słowa karbowanego zakrztusił się wódką krzywiąc się nieznacznie. Co prawda, nie wiedział, co ta blond dzierlatka wyprawiała przed chwilą z Dane'm, ale z pewnością nie miał ochoty, aby Dane robił to samo z nim.
- Johnson, ty pederasto, nie będziesz na mnie niczego ćwiczył. - powiedział dobitnie, coby brunet przyjął sobie do serca jego słowa.
A tak w ogóle, to Blair wcale nie musiała go upijać, żeby go rozebrać, lubił się rozbierać o ile miał towarzystwo jakiejś niebrzydkiej niewiasty.
- Sugerujesz zbiorową basenową orgię? - uniósł jedną brew rozbawione spojrzenie zatrzymując na blondynce, pusta butelka wódki której się pozbył potoczyła się po podłodze.
_________________
Keith Blackwell, 23, student, call meortext me.
he thinks too much, such men are dangerous.
Blair zaśmiała się odrzucając włosy do tyłu.
- wiesz, jestem otwarta na propozycje.
I powoli wcielając niecny plan rozebrania Tlenionego zrzuciła z siebie koszulę.
- i tak była zakrwawiona
Rzuciła jakby to nie miało związku z orgią. Pozbyła się pustej butelki po winie w podobny sposób co Szarlotka.
Stojąc tak w samej, nawiasem mówiąc czerwonej bieliźnie spojrzała na Keitha tym swoim wzrokiem biednej, zagubionej kobiety potrzebującej ochrony mężczyzny. Objęła się rękami jakby jej było zimno. Kątem oka zauważyła oddalającą się Charlotte, i postanowiła za chwilę do niej dołączyć.
Rozejrzała się też za czymś do picia i ukradła przechodzącemu sportowcowi kubek z nieznanym płynem, który okazał się być piwem. xd
Co to w ogóle za pomysł, żeby jakieś kalambury odstawiać. Do mężczyzn trzeba prosto i przy użyciu jak najmniejszej ilości słów najlepiej, co by zrozumieli. No, ale Blair miała szczęście, że Keith był ponadprzeciętnie inteligentny, na gierkach i aluzjach znał się aż za dobrze, także zorientował się o co jej chodzi. To znaczy, po dłuższej chwili, bo wiecie, każdy normalny facet straciłby choćby na chwilę zdolność logicznego myślenia, kiedy taka wyjątkowo hojnie obdarzona przez naturę blondynka jaką była Blair obejmowała się ramionami, co wyjątkowo dobrze eksponowało jej piersi.
- Zimno ci? - zapytał rozkojarzony, bardzo inteligentnie zresztą, uprzednio odchrząknąwszy. Ale wiecie, pierwsze rozmowy domniemanych kochanków nie zawsze muszą grzeszyć elokwencją, także tego.
_________________
Keith Blackwell, 23, student, call meortext me.
he thinks too much, such men are dangerous.
Juliet stała gdzieś na uboczu i obserwowała tańczących i bawiących się w najlepsze. Trzymała w dłoni jakis alkohol, który komuś ukradła i w kieszeni spodni paczkę skrętów, pewnie też komuś je zarąbała. Miała już dość mieszany humor, bo tak naprawdę była zmęczona. Niezbyt dobrze odespała. Ujrzała w tłumie Sashę, która podobnie nie wyglądała na jakąs zadowoloną i rozglądała się w okół. Podeszła do dziewczyny i usiadła obok niej przy basenie. - Ciężka impreza? - zaczęła uśmiechając się i próbując być miłą, było jej trochę szkoda S. że tak jej się oberwało, bo tak na dobrą sprawę to nic do niej nie miała, wręcz przeciwnie - sama by chciała dokopać Summer.
- oh, jakoś tam chłodniej się zrobiło.
Rzuciła Keithowi zalotne spojrzenie podchodząc do niego, Zaczęła rozpinać mu powoli koszulę.
- pozwolisz?
Spojrzała na niego spod rzęs z lekkim uśmiechem i nie widząc sprzeciwu kontynuowała rozbieranie blondyna.
Musiała się do niego bardziej zbliżyć, prawie że go przytulić żeby zsunąć mu koszulę z ramion.
Założyła ją i spojrzała wpierw na Keitha, później w dół.
- pomożesz?
Uniosła brew uśmiechając się łobuzersko. Sądziła że Keith chętnie będzie czynić honory i zapnie ... kilka guzików. xd
Wiek: 21
Zajęcie: studentka/stażystka w Elle
Posty: 1406
Wysłany: 2011-01-16, 18:18
Spojrzała na blondynkę. Wow, nie wyglądała na taką, która chciałaby ją dalej ośmieszać, albo dobić. Przeczesała skołtunione, mokre włosy tylko na tyle, by mogła założyć je za ucho-No, można tak powiedzieć-stwierdziła spoglądając na butelkę, którą sobie przysposobiła jakiś czas temu. Powolutku sobie z niej sączyła, bo wolała się nie upić tutaj.
_________________
Sasha McLaren, 21 lat,
studentka Columbii i stażystka w Elle
Wiek: 23
Zajęcie: sprzedawca proszków i ziół
Posty: 134
Wysłany: 2011-01-16, 18:21
Jak miło, wszyscy przybiegli go przywitać. Pomyślałby, że go kochają, jednak zdawał sobie również sprawę, że był jedyną osobą, dzierżącą we wewnętrznych kieszeniach marynarki dwie uncje życiodajnych proszków. Spojrzał na Juliet z lekkim uśmiechem na ustach. Masz jakiegoś skręta? Prychnął pod nosem. Czy on kiedykolwiek opuszczał dom bez szlugów? Mimo upojnych chwil spędzonych niegdyś w swoim towarzystwie, blondynka nie znała go zbyt dobrze.
- Kapitan, służy pomocą... - odpowiedział, subtelnie zaglądając do wnętrza marynarki i wyciągając z niej to, o co prosiła. Nim zdążył podnieść wzrok, dziewczyny już nie było. Trudno, więcej dla niego.
- Czy ktoś mógłby uświadomić zagubionego Dane'a, co się tutaj działo? - zapytał. Nie był głupi. Zdążył zauważyć czerwoną plamę krwi na koszuli Blair, zanim zdążyła ją podwinąć. Chyba, że znowu zaczynał mieć zwidy... kto wie. - Spędziłem kilka minut w toalecie, a mam wrażenie, że życie mnie zwyczajnie omija - rzekł pretensjonalnie, zaciągając się fajką i zapominając o głównym powodzie przybycia przyjaciół, a mianowicie większej porcji dragów.
At home, he throws a hissy fit.
Time out, he doesn't give a shit. Got drunk off all of grandmas schnaps.
Got caught, runnin from the cops. Toilet paper on the yard.
Six f's on my report card. Smoke cigs in the bathroom stall.
Spray paint penis on the wall.
Bad kids, all my friends are bad kids. Product of no dad kids. Kids like you and me.
Ostatnio zmieniony przez Dane Johnson 2011-01-16, 18:24, w całości zmieniany 1 raz
- słyszałam, że nieźle ci się oberwało, chyba najwięcej z całej grupy? współczuję - powiedziała Juliet, próbując jakoś pocieszyć koleżankę. Spojrzała na swoją butelkę alkoholu i stuknęła o butelkę S. - zdrowia - uśmiechnęła się łobuzersko, po czym upiła łyk alkoholu i wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni skręta częstując koleżankę - chcesZ?
Wiek: 21
Zajęcie: studentka/stażystka w Elle
Posty: 1406
Wysłany: 2011-01-16, 18:28
Cóż, nie mogło jej się nie oberwać najmocniej, skoro na nią przypadały dwie wygłodniałe hieny. Nie skomentowała tego, puszczając tylko wiele mówiące spojrzenie Juliet. Z resztą, chyba było widać po Sashy, że to nie była tylko wymiana słów. Uniosła butelkę w stronę dziewczyny i lekko nią stukneła.-Nie, dzięki-powiedziała apropos skręta. Choć patrząc na jej dzisiejsze zachowanie, przyjęcie skręta byłoby bardzo w jej stylu. Bo normalnie by nie chciała.
_________________
Sasha McLaren, 21 lat,
studentka Columbii i stażystka w Elle
Bissette nie przejmowała się Keithem, ani jego towarzystwem, nawet nie zerkała w tę stronę, po prostu płynęła jakby robiła to rekreacyjnie, a nie znajdowała się właśnie na imprezie. Co prawda musiała uważać, bo co chwila jacyś pijani ludzie wpadali do basenu, dziewczyny były wrzucane z głośnym piskiem i w wodzie pływały już różne ciekawe rzeczy; od bieliznę, po butelki, kubki od napojów i... kępkę włosów, chyba pozostałość po bójce dziewczyn, no cóż. W każdym razie, zanurkowała, nie wypływając przez dłuższą chwilę, aż w końcu wyłoniła się z wody i wydostała z wody. A jako że bywała na basenie codziennie, znała jego zakątki i wiedziała, że za niebieskimi drzwiami kryją się nie tylko deski ratunkowe, koła i inne tego typu rzeczy, ale i znajdzie się kilka zapasowych ręczników, więc ruszyła w tym kierunku, z zadowoleniem stwierdzając, że drzwi są otwarte, choć nie powinny.
_________________
Ophelia Bissette x 21 lat x studentka
KPxPhonexApartmentxRelationsxSearch LOOK She's not a girl who misses much
She's well acquainted with the touch of the velvet hand
Like a lizard on a window pane.
Zdziwiła się, że Saszka odmówiła, bo ona to na pewno musiałaby w jakiś sposób ochłonąć. Zapaliła i upiła kolejny łyk alkoholu. Spojrzała na S. która rzeczywiście nie wyglądała najlepiej, lecz wcześniej nie przyglądała się jej tak, nie chcąc wyjść na upierdliwca. - Może... Chcesz kurtkę, żeby Cię trochę ogrzała? Albo możemy po prostu wsiąść w taxi i podjechać do mnie i byś się ogarnęła? Bo nie wiem gdzie mieszkasz, daleko z tąd czy blisko... - spytała nieśmiale, ale starała się być uprzejma dla S. Bo tak na dobrą sprawę, gdy się głębiej zastanowiła lubiła ją.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach